Nowe "Thundercats" od początku zaskakuje i ocieka niesamowitym oraz oryginalnym klimatem, będącym mieszanką fantasy i science fiction. Wszystko rozgrywa się na planecie Trzecia Ziemia, na której mieszkają humanoidalne zwierzęta. Bohaterem jest Lion-O z rasy istot podobnych do kotów. Jest on następcą tronu Thunderi, której zagłady chcą podstępne jaszczury.
[image-browser playlist="609263" suggest=""]
Twórcy zaczynają od przedstawienia nam świata, bohaterów i ich charakterów, dzięki czemu wraz z rozwojem pilotażowego odcinka można wciągnąć się w intrygujący klimat tego świata. Wszystko jest oparte na magii i mieczu, a technologia jest wspomnieniem przeszłości. Tylko nasz bohater ma obsesję na punkcie technologii, co nie raz wpędza go w kłopoty. W takiej sytuacji poznajemy Cheetarę, piękną kocicę, która jest umiejętną wojowniczką. Poznajemy także aroganckiego brata następcy tronu, Tygrę oraz czarnoksiężnika Jagę. Fabularnie "Thundercats" nawiązuje do oryginalnego serialu, lecz rozwija opowieść i zmienia kilka szczegółów. Pomimo tego, twórcy wyszli obronną ręką, prezentując coś bardziej przemyślanego i ciekawszego dla współczesnego widza. W nowej szacie mogliśmy zobaczyć także słynną scenę, gdy Lion-O używa mocy Thunderian zawartej w Mieczu Omenów. Wiernie odtworzono wizytówkę oryginalnych "Thundercats".
[image-browser playlist="609264" suggest=""]W połowie nadchodzi czas na akcję. Armia jaszczurów rozpoczyna atak na miasto Thunderian. Dochodzi do epickiej bitwy z ofiarami po obu stronach konfliktu. Jest to serial stacji Cartoon Network, więc nie mamy co liczyć na przemoc, krew czy widoczne pozbawianie życia. Pomimo tego, scenarzystom udaje się tak prowadzić akcję, że jest efektowna i nadrabia klimatem. Tutaj też wprowadzono kilka pozytywnie zaskakujących jej zwrotów.
Ważnym elementem jest brak infantylności - chociaż fabuła nie jest jakoś specjalnie skomplikowana, przedstawiono ją tak, że dorosły widz może dobrze wciągnąć się w niesamowity świat tego serialu. Można nawet rzec, że niektóre elementy mogą być dla niego interesujące bardziej niż dla dzieci. "Thundercats" bez wątpienia jest jednym z najdojrzalszych seriali animowanych Cartoon Network, do czego regularni widzowie mogą być nieprzyzwyczajeni. Twórcy inspirują się panującymi trendami gatunku fantasy, a także legendami i mitami. Oglądając i widząc ciekawą fabułę połączoną z niesamowitym rozmachem, nasuwały mi się porównania z "Władcą Pierścieni".
Od początku do końca towarzyszy nam epicka symfoniczna muzyka, która buduje niesamowity klimat, ilustruje widowiskowe sceny i bawi się naszymi emocjami. Niektórzy mogą wyłapać, że nie była nagrywana na żywej orkiestrze, tylko stworzono ją za pomocą komputera, ale nie wymagajmy zbyt wiele - to jest serial animowany Cartoon Network, zatrudnianie orkiestry nie znajduje się na szczycie budżetu. Mimo tego efekt epickości i różnorodności budzi wielki podziw.
[image-browser playlist="609265" suggest=""]Animacja jest utrzymana w konwencji anime, chociaż jest to serial wyprodukowany w Stanach Zjednoczonych. Patrząc na wiele innych współczesnych seriali animowanych, przesiąkniętych plastikowością czy kiczowatością komputera, "Thundercats" jest powiewem jakości. Mamy bardzo dobrze zrealizowaną animację rysowaną, w niektórych momentach ze smakiem korzystającą z dobrodziejstw komputera. Wpływa to pozytywnie na efektowność serialu, którego ton nie jest tak kolorowy jak oryginału. Wszystko jest utrzymane w mroczniejszych barwach i kieruje się w stronę wizualnych trendów "Władcy Pierścieni" czy "Awatara: Legendy Aanga". Można powiedzieć, że jest to trochę staromodne podejście, ale wygląda o niebo lepiej, niż nowoczesna animacja nadchodzącej propozycji animowanej Cartoon Network "Green Lantern: The Animated Series", która straszliwie razi sztucznością.
"Thundercats" po pilocie nieoczekiwanie zachwycił, prezentując wciągającą historię w szatach znakomitego epickiego klimatu fantasy z elementami science fiction.
Ocena: 9/10