Torchwood – 01×05
Na czwarty epizod „Torchwood: Miracle Day” niedawno narzekałem. Przy kolejnym odcinku nie mam już do tego podstaw. Kierunek, w którym poszedł serial wydaje się być dobrą drogą. Nie brakowało też zaskoczeń.
Na czwarty epizod „Torchwood: Miracle Day” niedawno narzekałem. Przy kolejnym odcinku nie mam już do tego podstaw. Kierunek, w którym poszedł serial wydaje się być dobrą drogą. Nie brakowało też zaskoczeń.
Poprzedni epizod toczony niemal w całości w Los Angeles zakończył się w… Walii. Skutkiem tego, w piątym epizodzie „Torchwood” akcja została podzielona na dwa miejsca akcji – USA i wspomnianą Walię. Wątek był jednak ten sam – ośrodki nadwyżkowe. Scenarzystom serialu świetnie udało się uchwycić chaos panujący na świecie po tytułowym dniu cudu. Dużym plusem było pokazanie podobnych rzeczy z dwóch perspektyw – amerykańskiej i brytyjskiej. Dzięki temu łatwiej ogarnąć ogrom całej sytuacji, który nie jest ograniczony tylko i wyłącznie do USA (jak w innych tego typu serialach).
[image-browser playlist="608997" suggest=""]
Mimo tego, że główny wątek serialu czyli proste pytanie – kto stoi za tytułowym „Miracle Day” został odłożony na dalszą część sezonu, bardzo podoba mi się kierunek w którym poszedł serial. Wyjaśnienie pewnej reformy zdrowia na świecie (jak to nazwać inaczej?) kupuję, bo inaczej... wyjaśnić się tego po prostu nie da.
Podobnie jak podział ludzi na trzy kategorie: chorych bez funkcji mózgowych, chorych mogących żyć i zdrowych. Jest to bezwzględne, brutalne, ale okrutnie ludzkie. Szybko okazało się, że człowiek na skutki cudu musi reagować stanowczo, a przypuszczenia naszej dzielnej grupy Torchwood o prowadzeniu sekcji nad pierwszą kategorią chorych bez funkcji mózgowych była czymś łagodnym.
Trochę niepotrzebnie w serialu pojawił się wątek romantyczny. Cieszyłem się, że Vera dołączyła do Torchwood, ale nie takich efektów jej pracy się spodziewałem. Jej śmierć (?) to jedna z większych niespodzianek tego odcinka. Podobnie jak cała końcówka, która mnie zszokowała. Dzięki nagraniu Rexa Torchwood ma w posiadaniu solidne dowody, których nie zawaha się wykorzystać w kolejnych odcinkach.
[image-browser playlist="608998" suggest=""]
Gwen jak zwykle bawiła, tym szybkim teleportem do Walii z zamiarem ratowania ojca (gdzie oni znaleźli takie grzeczne dziecko?). Jednak sceny z jej udziałem były znacznie słabsze od tego, co działo się w Kalifornii, ale potrzebne do pokazania skutków „Dnia cudu” na całym świecie. Danes i Kitzinger nadal są gdzieś na uboczu, bez wielkiego związku z głównym wątkiem (aczkolwiek Kapitan Jack nie ma zamiaru im odpuszczać). W serialu nie są przypadkowo, więc pozostaje wierzyć, że w drugiej części sezonu zostaną skutecznie uaktywnieni.
Piąty epizod „Torchwood: Miracle Day” jest dla mnie zdecydowanie najlepszym z całego serialu. Wkraczamy jednak w decydującą fazę i czekamy na więcej odpowiedzi, bo po piątym odcinku mamy jeszcze więcej pytań.
Ocena: 8/10
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1970, kończy 54 lat