Trzynaście powodów: sezon 3 - recenzja
W 2017 roku jak huragan uderzyła w nas premiera nowego serialu Netfliksa - Trzynaście powodów, próbującego wprowadzić zmiany w społeczeństwie poprzez poruszanie skomplikowanych i trudnych tematów, stając się ostatecznie zagrożeniem. A teraz, po trzech latach, doczekaliśmy się 3. sezonu produkcji i to chyba odpowiedni czas, by porozmawiać o moralności i odpowiedzialności medium za swoich odbiorców.
W 2017 roku jak huragan uderzyła w nas premiera nowego serialu Netfliksa - Trzynaście powodów, próbującego wprowadzić zmiany w społeczeństwie poprzez poruszanie skomplikowanych i trudnych tematów, stając się ostatecznie zagrożeniem. A teraz, po trzech latach, doczekaliśmy się 3. sezonu produkcji i to chyba odpowiedni czas, by porozmawiać o moralności i odpowiedzialności medium za swoich odbiorców.
Pierwszy sezon Trzynastu powodów oparty był o powieść Jay Asher o tym samym tytule, który opowiadał historię prowadzącą do samobójstwa nastolatki, Hanny Baker. Dziewczyna przed śmiercią nagrała trzynaście kaset, z których każda to osobny element układanki i pojedynczy powód tej decyzji. Serial wyprodukowany przez Selenę Gomez stał się fenomenem wśród nastolatków, ale nieszczególnie z powodów przewidywanych przez twórców. Okazuje się, że zaprezentowanie młodej widowni samobójstwa jako narzędzia mającego wywrzeć wpływ na pozostałych, będącego karą za swoje krzywdy, może być kuszący. Eksperci szacują, że po miesiącu od premiery serialu Trzynaście powodów 31. marca 2017 odnotowano wzrost samobójstw wśród nastolatków o 29%.
Historia Hanny to jednak nie był koniec. W drugim sezonie próbowano podnieść temat pomszczenia jej śmierci i zrzucenia odpowiedzialności za jej decyzję na kogoś innego, jednocześnie sprowadzając życie nastolatków do świata intryg i podziemnych kręgów. Ostatecznie wymiar sprawiedliwości w serialu miał odmienne zdanie od tłumu rozemocjonowanych nastolatków. Wydawać by się mogło, że idzie za tym jakaś lekcja, przesłanie, którego nie potrafili sprawnie przekazać w pierwszym sezonie. Dalsze poprowadzenie historii jednak rozwiewa wszelkie nadzieje na zreflektowanie się twórców, komplikując opowieść jeszcze bardziej i rozsadzając wątki kolejnymi szokującymi i emocjonującymi pomysłami.
Tym razem serial obraca się wokół tajemnicy zabójstwa Bryce'a Walkera, znienawidzonego przez wszystkich gwałciciela i tyrana, który oskarżany o bycie jedynym prawdziwym powodem powstania kaset Hanny, dostaje w swoim wątku także szansę na zbawienie w oczach widzów.
Nie da się ukryć, że trzeci sezon Trzynastu powodów to istny chaos, poczynając od obranej narracji, przez rozwijanie postaci, na prawionych morałach kończąc. Historia bowiem prowadzona jest na trzech liniach czasowych: teraźniejszej (będącej pretensjonalną narracją z offu osiem miesięcy po wydarzeniach z drugiego sezonu), przyszłej po zabójstwie Bryce'a oraz przeszłej przed zabójstwem Bryce'a. Wrzucenie nas w wir wydarzeń wywołuje zdezorientowanie, które nie tyle rodzi w nas ciekawość, ile poirytowanie i zmęczenie, bo potrzeba kilku odcinków, żeby przyzwyczaić się do skakania z jednej perspektywy do drugiej. Zrozumiałym jest, że twórcy chcą dać postaciom jak najwięcej szans na trzymanie sekretów, aby potęgować potem liczbę zwrotów akcji i podbijać emocje podczas oglądania, ale mija się to z próbą opowiedzenia szczerej historii. Tym razem nastolatkowie i ich, mające odbicie w rzeczywistości, problemy wrzuceni są w kontekst sensacyjnej historii kryminalnej. Tak jakby mówienie o zaburzeniach psychicznych, nękaniu, uzależnieniach czy przestępstwach na tle seksualnym potrzebowało pretekstu w takiej formie.
Największym jednak zarzutem względem Trzynastu powodów jest brak spójności w prowadzeniu postaci i niesionych nauk. Z jednej strony serial próbuje oddać sprawiedliwość ofiarom gwałtu i molestowań, z drugiej pozwala im być oprawcami bez ponoszonych konsekwencji i co gorsza: bez świadomości o charakterze swoich działań. Co jakiś czas próbuje mówić coś o ludzkiej przyzwoitości, ale za chwilę pozwala swoim postaciom dopuścić się haniebnych czynów, usprawiedliwianych w bardzo wygodnicki i nieodpowiedzialny sposób. Okazuje się, że ludzkie życie ma inną wagę w zależności od tego z kim się przyjaźni, a kryteria oceny tego, kto zasługuje na drugą szansę, są zmienne. Życie nie jest łatwe, kwituje bohaterka będąca narratorką. Ale i tak najbardziej kontrowersyjnym wątkiem pozostaje ten dotyczący Bryce'a.
Po nieszczególnie wnikliwych analizach innych postaci można było nie spodziewać się chęci pogłębienia charakteru bohatera, którego w poprzednich sezonach spisywano na straty. Oto mieliśmy złoczyńcę obecnego możliwie w życiu każdego z nas, który nie tylko beztrosko krzywdził innych, ale także nie ponosił za to żadnych konsekwencji. Bryce Walker był w serialu jednak przede wszystkim gwałcicielem, a Trzynaście powodów bardzo skupiło się na stawianiu im czoła. Dlaczego więc przez całe trzynaście odcinków serial próbuje wymusić u nas współczucie? Biorąc pod uwagę sposób, w jaki ostatecznie potraktowano ten wątek, naprawdę ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Bo choć z początku czuć opory przed jakimkolwiek pozytywnym spojrzeniem na Bryce'a, to po pewnym czasie odsłania się przed nami jego człowieczeństwo. I mimo że serial nie pozwala nam zapomnieć o tym, co zrobił, to pozwala mu na rozwinięcie w sobie zalążka świadomości o krzywdach, jakie wyrządził. Wprowadzenie nowej postaci, Ani, daje nam odmienną perspektywę w postrzeganiu tego bohatera i tak jak jej obecność dodaje niewiele dobrego do trzeciego sezonu, tak przy tym wątku wydaje się być potrzebna. Historia przestępcy, który próbuje się zmienić i zaznać zrozumienia w świecie, to pomysł na ciekawą opowieść. Jednak ciężko ją oglądać, kiedy pozostała część serialu walczy o to, aby zdyskredytować jego wartość jako człowieka oraz jego szansę na poprawę. I nie chodzi tu o pragnienie ckliwej bajki o tym, że każdy może być dobry, dla każdego jest miejsce w świecie itd. Niemniej Trzynaście powodów poniekąd skupiało się na przesłaniu ciągnięcia życia dalej pomimo trudności, starania się wyjść z pułapek zastawionych przez świat i siebie samych. Ostatecznie jednak serial przytakuje Hannie - śmierć jest rozwiązaniem.
Wbrew pozorom oprócz masy zastrzeżeń względem produkcji, znajdują się w niej także elementy godne uznania. Bo bohaterowie to w większości intrygujące postaci, z którymi bez wątpienia nie jeden nastolatek na pewno się utożsamia. Ich problemy nie potrzebują jednak tanich intryg do podsycenia emocji, ponieważ to ich przyziemność sprawia, że można się z nimi identyfikować. W trzecim sezonie postacie Tylera i Claya mają ze sobą świetną scenę, która swoich charakterem udowadnia, że serial zyskałby, gdyby odpuścił sobie rolę najgorętszego oraz najbardziej szokującego serialu dla nastolatków i skupił się na szczerym portretowaniu ich zmagań ze swoimi problemami. Ten serial nie kłamie, reklamując się jako produkcja mówiąca o sytuacjach, jakim młodzi ludzie muszą stawiać czoła. Trzynaście powodów bowiem porusza takie tematy jak rasizm, seksizm, nękanie, wyobcowanie, przemoc domowa, homofobia, internalizowana homofobia, depresja czy gwałt, na kobietach i mężczyznach. Są to motywy, które faktycznie potrzebują poważnego podejścia i które zostaną wyjaśnione widowni w bezpieczny i mądry sposób, ale niestety w większości przypadków to jedynie narzędzia do dodania pikanterii lub poznęcania się nad bohaterami, żeby na końcu i tak dać im karykaturalnie pesymistyczne lub optymistyczne zakończenie.
W Trzynastu powodach często padają oskarżenia o czyjejś winie, co chwilę ktoś ma ponosić odpowiedzialność za działania innych osób. Lekcja, jaką powinniśmy wynieść z pierwszego sezonu Trzynastu powodów to fakt, że odpowiadamy tak naprawdę tylko za nasze własne czyny, bez względu na to, co nam się wydaje, że do nich doprowadziło. W związku z tym trzeba pamiętać, że Bryce nie jest odpowiedzialny za samobójstwo Hanny. To Hannah podjęła decyzję o chwyceniu za żyletkę. Twórcy Trzynastu powodów nie są odpowiedzialni za odnotowany wzrost samobójstw wśród nastolatków. Są jednak odpowiedzialni za wybór i przedstawienie śmierci swojej bohaterki (w książce zabiła się połykając tabletki). Ich decyzją jest przedstawianie skomplikowanych sytuacji i usprawiedliwianie wątpliwych moralnie zachowań. To twórcy serialu ucztują na emocjonalności nastolatków, którzy mają oglądać ich produkcję. Niemniej jednak, jedyne czego są winni, to zmarnowanie potencjału na poważany serial niosący za sobą wartościowy przekaz. A tymczasem, w razie problemów, czas lepiej poświęcić na psychologa, a nie szukać pomocy w fabule Trzynastu powodów.
Źródło: zdjęcie główne: Netflix
Poznaj recenzenta
Mateusz PonikowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat