Trzynaście żyć - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 5 sierpnia 2022Trzynaście zaginionych dusz, pięć tysięcy wierzących serc, a przy tym miliardy przerażonych oczu. Choć historia tajlandzkich dzieci była już na ustach całego świata, Ron Howard w filmie Trzynaście żyć daje jeszcze jedno spojrzenie na rozegrany dramat.
Trzynaście zaginionych dusz, pięć tysięcy wierzących serc, a przy tym miliardy przerażonych oczu. Choć historia tajlandzkich dzieci była już na ustach całego świata, Ron Howard w filmie Trzynaście żyć daje jeszcze jedno spojrzenie na rozegrany dramat.
Dramatyczna historia uwięzienia drużyny piłkarskiej i jej trenera w tajlandzkiej jaskini to nie wytwór wyobraźni scenarzystów. To film ukazujący tragedię, która miała miejsce w realnym świecie. Choć powstało już na ten temat parę produkcji (np. film dokumentalny Na ratunek czy serial dokumentalny Operation Thai Cave Rescue), reżyser Ron Howard przedstawił niebywałe wydarzenia w nowym świetle. Nakręcone dla Amazona Prime Video dzieło skupia się nie tyle na samej tragedii, co operacji, która wywiera niesamowite wrażenie. Choć można by powiedzieć, że scenariusz napisany przez życie został ograny trochę po hollywoodzku. Trzynaście żyć jest godnym uwagi seansem.
23 czerwca 2018 roku drużyna piłkarska z północnej Tajlandii pod opieką swojego trenera zdecydowała się na niewinną wycieczkę do jaskini Tham Luang. Niestety, nastąpiło oberwanie chmury, w wyniku czego dwunastu chłopców wraz z trenerem zostało zmuszonych do ucieczki w głąb jaskini. Ulewa była na tyle potężna, że woda odcięła drogę wyjścia, zatrzaskując grupę uciekinierów w pułapce. Sytuacja bardzo dramatyczna – trzynaście niewinnych istnień pozostawionych samych sobie wewnątrz zalanej jaskini, gdzie na domiar złego przedostawało się coraz więcej wody, brakowało pożywienia, a z czasem również tlenu. Zrozpaczeni rodzice, bezradne służby i niosący śmierć żywioł – wszystko pod osłoną sztucznego uśmiechu i medialnych zapewnień gubernatora o pomyślnych działaniach ratunkowych. Jak zakończy się ta historia? Czy matka natura będzie bezwzględna wobec niewinnych wygłupów nieletnich? Na całe szczęście Ron Howard nie stara się przekłamywać rzeczywistości.
Trzynaście żyć to film wiernie odzwierciedlający faktyczne zdarzenia. Jest to jeden z największych atutów produkcji. Mimo że za kamerą zasiada ceniony reżyser Hollywood, a w obsadzie znajdują się takie nazwiska jak: Viggo Mortensen, Colin Farrell, Joel Edgerton czy Tom Bateman, dramat nie został podstawiony pod szablon typowego hollywoodzkiego kina. Wypływa z niego realizm. Produkcja dzieli się na dwie części: pierwszą, w której reżyser walczy o rzeczowy, minimalistyczny docudramat, i drugą – tu akcja nabiera tempa rodem z wielkiego amerykańskiego kina. Całość jest jednak wyważona, a wielkie gwiazdy momentami są wręcz spychane na dalszy plan, dzięki czemu nie przytłaczają historii. Na plus zaliczam skupienie się na podwodnym świecie, a przy tym przedstawienie deszczu jako największego wroga ludzkości. Lejąca się woda, która wypływa z każdej strony, podbija mrok i napięcie. Howard zgrabnie przeplata obraz życia na lądzie z czyhającą pod wodą śmiercią. Na uznanie zdecydowanie zasługuje sposób pokazania korytarzy jaskini z dbałością o szczegóły ich urzeźbienia. Poprzez budowanie stopniowego napięcia i ukazywanie przy tym etapów niemożliwej na pierwszy rzut oka akcji ratunkowej odbiorcy otrzymali niepodważalny prezent od twórców – możliwość uczestniczenia w każdej partii tej nieprawdopodobnej historii.
Najpiękniejsze w całej produkcji jest jednak ukazanie, jak w imię trzynastu obcych żyć cały świat potrafił połączyć swoje siły, by przeciwstawić się nieokiełznanemu żywiołowi. Howard oczywiście wskazuje, kto tak naprawdę rozgrywa pierwsze skrzypce w tej historii. Mowa tutaj o dwóch mężczyznach, którzy od lat nurkowali w jaskiniach. To emerytowany strażak i informatyk – w ich role wcielili się przywołani wcześniej Viggo Mortensen i Colin Farrell. Jednak nie tylko oni brylują. Klimat opowieści oddaje tajlandzka ludność, która poświęca swoje dotychczasowe życie, by walczyć o naście niewinnych istnień. Bardzo wzrusza fakt, jak ludzie na pozór obcy i zupełnie różni, potrafią przezwyciężyć swoje bariery i wspólnymi siłami dokonać niemożliwego. Trzynaście żyć idealnie to pokazuje, nakreślając przy tym, jak ważna jest międzynarodowa współpraca w walce z kataklizmami pogodowymi. Jedynym zarzutem, jaki można by było mieć do twórców, jest fakt przydługiej fabuły oraz momentami zastanawiających decyzji, dlaczego jedne wątki są rozwleczone do granic możliwości, a inne przebiegają sprintem. Być może chwila spoczynku pozwoliłaby nam lepiej poznać ofiary.
Trzynaście żyć w reżyserii Rona Howarda to film pełen emocji, wzruszeń, ogromnego napięcia, ale także prawdziwości i wielu ważnych życiowych lekcji. Choć tytuł odnosi się jedynie do trzynastu istnień, zdołałam zauważyć w tej historii miliardy pękających serc i usłyszałam szept modlitw całego świata. Jest to zdecydowanie warta uwagi produkcja, która nie tylko przedstawia dramatyczne wydarzenia czy daje porządną rozrywkę, ale także przypomina o wartości każdego człowieka.
Poznaj recenzenta
Kamila MarkowskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat