#tuiteraz - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 10 lipca 2020Nowa komedia prosto z Francji nie będzie być może tym filmem, do którego będzie się wracało i wspominało przez kolejne lata. #tuiteraz prezentuje jednak na tyle mądrą historię, że warto poświęcić czas na chociaż ten jeden seans.
Nowa komedia prosto z Francji nie będzie być może tym filmem, do którego będzie się wracało i wspominało przez kolejne lata. #tuiteraz prezentuje jednak na tyle mądrą historię, że warto poświęcić czas na chociaż ten jeden seans.
Bohaterem filmu #tuiteraz jest Stephane, francuski szef kuchni, który na każdym kroku daje się poznać jako osoba, której w życiu czegoś brakuje. Ma dobrze ocenianą, własną restaurację, dwóch dorosłych synów oraz świetną relację z byłą żoną. W jego życiu dochodzi jednak do sporej zmiany i przyczynkiem staje się Instagram. Przy pomocy tej aplikacji szef kuchni poznaje Soo, piękną kobietę o artystycznej duszy z Korei Południowej. Mimo dzielących ich kilometrów i znajomości zawiązanej na portalu społecznościowym, świetnie się dogadują. Do momentu, aż Stephane decyduje się udać do Seulu.
#tuiteraz jest filmem z bardzo wyraźnie zarysowanymi akcentami, którymi są kulinaria, kulturowe różnice i przede wszystkim szukanie samego siebie. Razem z głównym bohaterem widz nie tylko udaje się w podróż do Korei Południowej, ale obserwuje dodatkowo specyficznie rozwijającą się relację dwóch dorosłych ludzi. Reżyser Eric Lartigau zdecydował się na podparcie całości spojrzeniem na zawieranie znajomości w internecie, ale prędko okazuje się, że to tylko dodatek i esencją tej historii będzie coś zupełnie innego.
Dlatego też trudno jednoznacznie sklasyfikować ten film w ramach komedii romantycznej. Całość jest podana w sposób przyjemny i często bywa zabawnie, jednak miłosna znajomość dwóch postaci z plakatu nie ma wcale takiego zakończenia, jak to bardzo często bywa w produkcjach z tego gatunku. Mamy tutaj też elementy znane z kina drogi, chociaż tę podróż Stephane przechodzi w bardziej metaforyczny sposób, a wraz z nim widzowie. Dzięki temu #tuiteraz staje się czymś ciekawszym od prostego filmu z Instagramem w tle.
Unikanie schematów nie jest jednak wystarczające zwłaszcza w drugim akcie. Zbyt długo trwa "zabawa" Stephane'a na lotnisku. Zbyt długie rozciągnięcie tego motywu powoduje, że całość traci na dynamice i staje się zwyczajnie nudna. Jasne, nie brakuje po drodze zabawnych chwil i też tych pełnych ciepła, ale zdecydowanie trwa to o kwadrans za długo. Dlatego jeszcze ciekawiej robi się w momencie, gdy bohater wreszcie opuszcza lotnisko i ma okazję skonfrontować się nie tyle z samą Soo, co własnymi przekonaniami o swoim życiu. Alain Chabat w głównej roli świetnie pasuje do zmęczonego codziennością mężczyzny w średnim wieku, który przechodzi pewną drogę i wreszcie jest gotów zrozumieć, że to, co najpiękniejsze w swoim życiu, ma tuż obok siebie.
Koniec końców sam Instagram staje się jedynie elementem komediowym, ale nie zostaje okraszony odpowiednim komentarzem. Ten natomiast mamy dopiero w końcówce filmu dzięki unikaniu klisz w spotkaniu głównej postaci ze swoimi synami. Intencja reżysera jest bardzo czytelna, ale dzięki temu widz nie czuje się obco, obserwując rozterki Stephane'a. W tym też ta produkcja zyskuje, że pomimo dłużyzn i niskiego tempa, mamy tutaj bardzo dobrze przedstawiony obraz mężczyzny zagubionego i niechcącego przyznać się przed samym sobą do własnych słabości. Choć mamy do czynienia z komedią, to naprawdę warto docenić taką próbę przedstawienia czegoś więcej niż tylko miłości rozwijanej za pomocą internetu.
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat