Wielkie emocje, satysfakcjonujące rozwiązanie sprawy
Broadchurch to serial inny niż wszystkie. Od początku do końca prezentuje niebywale wysoki poziom, dając widzom ogromną dawkę emocji i niesamowicie ciekawą fabułę, a na koniec finał, który w perfekcyjny sposób rozwiązuje wszystkie wątki.
Broadchurch to serial inny niż wszystkie. Od początku do końca prezentuje niebywale wysoki poziom, dając widzom ogromną dawkę emocji i niesamowicie ciekawą fabułę, a na koniec finał, który w perfekcyjny sposób rozwiązuje wszystkie wątki.
Chyba każdy przez siedem odcinków Broadchurch miał swoich podejrzanych, zwłaszcza że twórcy w umiejętny sposób manipulowali emocjami, kierując nasze spojrzenia na kilka różnych tropów. Szczególnie widoczne było to w odcinku siódmym, w którym skupiono się na Nigelu i Susan. Wśród różnych podejrzanych jest jednak jeden wspólny element - Tom, syn Ellie. Wszyscy od początku wiemy, że w jakiś sposób jest w to wszystko zamieszany. Sam teoretyzowałem, że być może wie coś i chroni osobę, która w istocie popełniła morderstwo. Gdy już dochodzimy do rozwiązania sprawy poprzez zobaczenie samego czynu zabójstwa, mogę raczej śmiało powiedzieć, że żadna hipoteza nie kierowała nas w tę stronę. Jest to zaskakujące, a jednocześnie nadzwyczajnie przemyślane. Scenarzyści mogliby pójść na łatwiznę i zrobić z tej osoby zwykłego seksualnego dewianta, ale motywy, okoliczności - to wszystko jest oszałamiająco wiarygodne i prawdziwe. Jednocześnie pokazują nam sprawę, który nie jest do końca ani zły, ani dobry - można mu współczuć, można z nim sympatyzować, jednocześnie ganiąc go za to, co zrobił.
Chrisa Chibnalla, twórcę Broadchurch, wcześniej znałem z pracy przy "Torchwood". Przez cały sezon udowadniał swoją klasę, dopracowując opowieść do perfekcji, a sam finał to pokaz geniuszu i serialowej sztuki z najwyższej półki. Zauważmy, w jak idealny sposób w tym odcinku twórcy bawią się emocjami widza poprzez odpowiednie ujęcia i wyjątkową muzykę. Tworzona atmosfera jest przytłaczająca i niezwykle klimatyczna. Muzyka od razu przebija się przez wszelkie warstwy ochronne, uderzając w serce. W sposób bezlitosny gra się na naszych emocjach, pokazując mocne sceny, przy których nie da się nic nie poczuć - zwłaszcza momenty z Ellie, gdzie Olivia Colman daje z siebie wszystko, czy w końcowych fragmentach z hołdem dla Danny'ego. Co z tego, że są infantylne i ckliwe? Zostały tak przedstawione w tym serialu, że można się wzruszyć i popaść w stan zadumy. Coś wspaniałego.
Ostatni odcinek oferuje nam wiele fantastycznych scen, w których aktorzy wykazują się niemałymi umiejętnościami. Świetne napięcie w rozmowie Marka z osadzonym mordercą, reakcja Ellie na ogłoszenie, kim jest zabójca, czy chociażby moment, w którym Alec łapie mordercę oraz rozmawia z rodziną Danny'ego. Wszystkie one pełne są emocji, niuansów i subtelności, które sprawiają, że każdy moment nabiera wyrazistości, staje się wyjątkowy i nietypowy.
Prasa brytyjska i amerykańska często określa Broadchurch jako odpowiedź na The Killing. Jeśli miałbym oba seriale porównywać, powiedziałbym bez cienia wątpliwości, że Amerykanie powinni uczyć się od twórców Broadchurch, jak tworzy się serial kryminalny na równym wysokim poziomie, który imponuje niebywałą historią i wyrazistymi bohaterami. Pierwszy sezon kończy się w sposób kapitalny i aż trudno powiedzieć, czy da się to samo powtórzyć w kolejnej serii.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat