Podczas seansu tego odcinka Vikings towarzyszy nam uczucie, jakbyśmy oglądali nowy serial. Wszystko oparte jest na wprowadzeniu nowych bohaterów, przez co tempo jest bardzo wolne, a stare postacie są zaledwie na drugim lub trzecim planie. To tworzy dość specyficzne wrażenie, gdy weźmiemy pod uwagę to, jak opowiadano historię do tej pory. Znaliśmy cele bohaterów, działo się wiele, a i akcji nie brakowało. Dlatego też decyzja o postawieniu czasu na poznanie nowych postaci, choć jest słuszna i potrzebna, na razie tworzy rzecz mało porywającą. Po prostu dzieje się zbyt mało, by odczuć satysfakcję z ogladania, do jakiej ten serial przyzwyczaił. Lagertha zaliczyła epizodyczny, ale bardzo istotny, występ. Jej starcie z Aslaug było czymś oczekiwanym od samego początku. Tak naprawdę nie raz zaskakiwałem się, jak wątek zabrania Lagercie męża został zamieciony pod dywan. Nie miało to żadnego wydźwięku i praktycznie nie pojawiało się w serialu. Niby mieliśmy ważne i wielkie wydarzenia, więc nie było na to czasu, ale ta pustka pozostała. Dlatego też dobrze, że w końcu do tego powracają, bo ten wątek pokazuje Lagerthę jako kobietę cierpliwą, pamiętliwą, która ostatecznie będzie chciała się zemścić. Zapowiedź bezpośredniej walki o Kattegat wygląda obiecująco. Przykro patrzy się na Ragnara w tym odcinku. Twórcy znów robią wszystko, abyśmy uwierzyli w jego desperację i totalny upadek. Jest w tym jednak jakiś sens, bo po tym, jak Ragnar w pierwszej połowie sezonu męczył i irytował (wątek z Azjatką...), tak teraz w tym wszystkim powraca jakaś sympatia do tej postaci będącej na dnie. Szczególnie, że,, co pokazują końcowe sceny, bogowie dosłownie go opuścili. Jest to tym bardziej rozczarowujące, bo nie zapowiada się, by wątek Ragnara zapewnił jakieś emocje czy interesujący rozwój fabuły. Jedyne co tutaj naprawdę jest warte uwagi to jego relacja z Ivarem. To się sprawdza i czuć w tym potencjał na dobry rozwój. Ta scena, gdy Ivar idzie po raz pierwszy na kulach i to, co widzimy wówczas na twarzy jego ojca jest bardzo wymowne. Wydaje się, że teraz Ragnar sam w sobie nie ma już ważnej historii, jest jedynie narzędziem potrzebnym do powoli następującego,  znaczącego rozwoju Ivara. Trudno poddać ocenie synów Ragnara. Niby każdy jest w jakiś sposób unikalny, ale na razie dostajemy obraz dość powierzchowny. Ubbe wydaje się najbardziej dojrzały i w pewien sposób wyrazisty, ma w sobie coś, co można rozwinąć. Hvitserk jest nijaki i w zasadzie można powiedzieć o nim tylko to, że jest, a Sigurd jest irytującym dzieciakiem, który mógłby już zginąć. Zatem z tej trójki jedynie Ubbe w jakiś sposób się broni, ale nadal nie wiemy o nim zbyt wiele, by pochwalić tę postać. Wszystko dlatego, że w całości skupiono się na Ivarze, który ma być nowym centralnym bohaterem serialu. Jest to zrozumiałe, ale nie do końca przekonujące, bo skoro mamy braci, to jednak wypadałoby bardziej zaakcentować ich cechy, a twórcy na razie tego nie robią. Na pewno Ivar jest najciekawszy z nich wszystkich, szalony (aczkolwiek te sceny pokazujące jego dziwność wydaje się trochę wymuszone), charyzmy mu nie brak i momentami jest szczerze przerażający. Rozwija się wolno, ale czuć, że w jego przypadku działa to dobrze i ten potencjał koniec końców może zostać wykorzystany. Na razie obserwujemy wstęp, w którym odcina się od matki i stawia pierwszy krok w stronę dorosłości. Dlatego też jego przerażenie i niepewność są zrozumiałe, a zarazem czynią go bardziej ludzkim. Jest w tej postaci godna podziwu siła. Czekam na więcej, bo póki co jest w porządku, ale brakuje czegoś porywającego. I na razie raczej nie dostaniemy takich rzeczy, bo musimy uzbroić się w cierpliwość do czasu, gdy twórcy przejdą do ważniejszych wydarzeń, które pozwolą zobaczyć te postacie w innych sytuacjach. Nie wiemy, czy położenie akcentu na młodzież nie jest zbyt mocne, przez co przekazanie pałeczki nie odbywa się za bardzo płynnie, a to wywołuje ambiwalentne odczucia wobec opowiadanej historii. Nie brak temu odcinkowi klimatu, pomysłów i ciekawych scen w stylu tego serialu. Choćby cały rytuał przed wypłynięciem Bjorna i spółki na wyprawę. To jest to, do czego Vikings nas przyzwyczaili. Szkoda tylko, że wszystko rozwija się tak wolno, tak naprawdę mało ciekawie i jakoś tak z poczuciem, że czegoś brakuje. Mam nadzieję, że to tylko spokojny wstęp i dalej będzie tylko lepiej. I niech twórcy serialu nie pokazują takich scen na morzu jak z ta ze sztormem, bo wygląda to trochę sztucznie. A takiego efektu zwykle nie osiągano w tym serialu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj