Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy: sezon 2, odcinek 8 (finał sezonu) - recenzja spoilerowa
Data premiery w Polsce: 2 kwietnia 2019To koniec 2. sezonu serialu Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy. Czy twórcom udało się w satysfakcjonujący sposób rozwiązać natłok wątków? Sprawdzam.
To koniec 2. sezonu serialu Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy. Czy twórcom udało się w satysfakcjonujący sposób rozwiązać natłok wątków? Sprawdzam.
Gdy włączałem finałowy odcinek 2. sezonu serialu Władca pierścieni: Pierścienie Władzy, towarzyszyły mi spore wątpliwości. Przed twórcami stało trudne zadanie – konieczność zamknięcia wielu wątków, które w ciągu ośmiu epizodów nie dostały tyle samo czasu ekranowego. Czy udało im się rozwiązać ten problem w satysfakcjonujący sposób? Czy udzielili odpowiedzi na wszystkie postawione pytania? I tak, i nie.
Od pierwszych minut odcinka aż do samego jego końca towarzyszyło mi poczucie, że ambicje twórców są znacznie większe od ich możliwości. Nie chodzi mi o talent, bo tego im w wielu aspektach nie brakowało. Uważam, że wiele by zyskali, gdyby otrzymali jeszcze jeden lub nawet dwa epizody. To pomogłoby im w rozwinięciu praktycznie każdego wątku – poza tym, który obracał się wokół Saurona. Showrunnerzy niejednokrotnie wspominali, że ich plan opiewa na pięć sezonów i mają dokładnie rozpisany początek i koniec. To widać również na przykładzie tego sezonu. Początkowe i finałowe odsłony są zdecydowanie najlepsze, ale większość tego, co działo się pomiędzy nimi, to wciśnięta w szparę wata, na siłę wypełniająca czas ekranowy. Nie jest to tak radykalny przypadek jak w 2. sezonie Rodu smoka, który stanowił w całości zwiastun kolejnej serii, ale dostrzegam pewne podobieństwa.
Obawiałem się, że Balrog będzie cliffhangerem, z którym zostaniemy zostawieni pod koniec odcinka. Tymczasem zaskoczono mnie tym, że pojawił się już na samym początku i faktycznie pochłonął ofiarę. Poświęcenie króla Durina III wywołało emocje, głównie dzięki świetnej grze aktorskiej i dobremu zarysowaniu relacji z synem w ciągu dwóch sezonów. Sam Balrog też prezentował się znakomicie, co jest już standardem tej produkcji. Akcja z nim była krótka, ale treściwa. Brakowało mi natomiast pokazania szaleństwa, w które popadł król. Było tego za mało. Jak zauważycie w dalszej części recenzji, to zarzut, który mam do większości wątków. Bo czy został on dobrze zakończony? Moim zdaniem tak, ale zrobiono to bardzo szybko.
Uważam, że Númenor i Pelargir to jeden wątek. Wskazuje też na to zakończenie, które pokazuje, że wyspiarze zamierzają w tym miejscu stworzyć fortecę. Jest to poniekąd zgodne z kanonem. Pelargir to największy przegrany tego sezonu. To wątek, który nie wniósł absolutnie nic. Nie rozwinął postaci Isildura, wprowadził niepotrzebny, zaprezentowany po łebkach motyw romantyczny, a rozwój Theo z poprzedniego sezonu koncertowo zniweczył. Broni go jedynie moment z entami, ale to za mało, żeby usprawiedliwić jego obecność. Niewiele lepiej wypada Númenor, ale tam przynajmniej doszło do konkretnych wydarzeń. Wierni są ścigani, co zostało zrealizowane nawet nieźle, ale nadal bez wielkiego napięcia. Dostaliśmy też Narsil! Podejrzewałem, że tak się stanie po zapowiedzi tego odcinka. Dobrze było zobaczyć ten miecz na ekranie, bo wygląda znakomicie. Númenor i Pelargir w kolejnych sezonach odegrają ważniejszą rolę w historii, ale ich podbudowa została wykonana miernie. Przed twórcami stoi trudne zadanie, by raz jeszcze spróbować przekonać widownię do tych postaci. Do tej pory im się to nie udało. Do trzech razy sztuka?
Rhûn to zawód na całej linii. Relacja (nie)Nieznajomego z Harfootkami była dla mnie w premierowym sezonie bardzo urocza i przyjemna w odbiorze. W drugim dostaliśmy tego jedynie naparstek. Kompletnie straciło to swój urok. Mroczny Czarodziej też nie zrobił nic wielkiego. Co więcej – obawiam się, że jest on budowany jako Saruman, co bardzo by mi się nie spodobało. Tym bardziej że jest to nijaka postać, która jeszcze niczego nie wniosła do tej serii. Mam nadzieję, że odszczekam te słowa za dwa lata, ale na ten moment pozostanie w tej krainie na dłużej wydaje mi się stratą czasu. Nie ma tam absolutnie nic ciekawego. Już bardziej interesuje mnie wędrówka Harfootek, co wiele mówi o tym, jak słabo potraktowano Rhûn. Poznaliśmy natomiast prawdziwe imię Nieznajomego. Obyło się bez większych zaskoczeń, bo jest nim Gandalf. Bardzo mi się podobało, że twórcy nie podeszli do tego pompatycznie. Po drodze było mnóstwo poszlak, więc wyszło to naturalnie. Nasz ulubiony Czarodziej ma już laskę i imię, brakuje mu tylko czapki i drewnianej fajki. Zakończenie tego wątku w chatce Bombadila, ze wspólnym śpiewem, było bardzo baśniowe i tolkienowskie.
Na koniec zostawiłem sobie Eregion. Wątek, który "dowiózł" do końca. Fantastyczna była krótka sekwencja bez cięć, kiedy widzieliśmy zniszczenie siane przez orków w krainie Celebrimbora. Jego śmierć również poruszyła. Charles Edwards odszedł z serialu z hukiem i znakomicie zalazł pod skórę Sauronowi. Wydaje mi się, że też podsunął mu pewien pomysł. Skoro Pierścienie elfów mają go zniszczyć, to ten wykuje swój własny.
Zgodnie z moimi przewidywaniami Adara czekał los podobny do Saurona sprzed wieków. Bardzo mi się to spodobało. Uruk tak zatracił się w pogoni za zemstą, że przestał patrzeć na swoje dzieci. To, co pozwoliło mu zgładzić Saurona, teraz przywiodło go do zguby. Cieszy mnie też, że nie próbowano zrobić z niego innej postaci z kanonu, choć była ku temu okazja. Dzięki temu Adar kończy swoją przygodę z serialem jako bezsprzecznie najlepsza oryginalna postać stworzona do tej pory przez showrunnerów. Cieszyło to, bo Sauron znów uciekł się do podstępu i manipulował, a potem zwrócił dzieci Adara przeciwko niemu samemu. Było to bardzo w duchu postaci.
Dostaliśmy też walkę Galadrieli z Sauronem. Nie zabrakło w niej emocji, które miały odzwierciedlenie w choreografii. Ktoś może powiedzieć, że nie była szczególnie "elfia", ale pasowała do kontekstu. Obie te postaci szczerze się nienawidzą. Nic dziwnego, że machały mieczami bez większego polotu i finezji. Szczególnie dotyczy to Galadrieli. Sauron do samego końca chciał ją przekonać do siebie – czy było to prawdziwe, czy nie, to inna sprawa. Podobało mi się, że bohater używał w walce swoich sztuczek, zmieniał postać i próbował wytrącić elfkę z równowagi. Natomiast przeszkadza mi, że to drugi raz, gdy elf skacze ze sporej wysokości w tym sezonie i praktycznie nic mu nie jest. Galadriela była bardziej poszkodowana z powodu ran odniesionych w walce niż on po upadku z kilkudziesięciu metrów. Rozumiem, że elfy są potężne, ale to przeczy wszelkiej logice.
Kolejny świetny moment to założenie Pierścienia przez Elronda i wspólne uzdrowienie Galadrieli ich siłą. To stawia fundament pod to, że elf przekona się do dzieł Celebrimbora. Wiemy w końcu, że będzie nosić jeden z trzech. Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale ostatnie sceny z ich udziałem miały miejsce już w Imladris, czyli Rivendell. To świetna podbudowa pod schronienie, które założy Elrond, a do którego zawita tyle osobistości Śródziemia. Ma to sens – zostało odnalezione w godzinie największej potrzeby elfiego ludu, który szukał schronienia po upadku Eregionu. Kraina prezentuje się ślicznie, ale potrzeba czasu, by wyglądała równie majestatycznie, co w filmach Petera Jacksona. Z kolei do majestatu znanego z tych filmów zbliżyła się Galadriela, która podobnie do Cate Blanchett emanowała blaskiem słońca. Mam nadzieję, że to symbol tego, że jej rola się zmieni, a Celebrimbor skłoni ją też do zmiany charakteru. Najwyższa pora.
2. sezon Pierścieni Władzy stawia fundamenty pod kolejne serie, ale nie robi tego tak bezczelnie jak Ród smoka. Chociaż nie wszystkie wątki dostały satysfakcjonujące zakończenie, to wynagradzały to inne. Nie jestem pewien, czy to sezon lepszy od pierwszego. Wydaje mi się, że premierowa odsłona miała lepsze tempo akcji i była koherentna. 2. sezon jest bardziej nierówny. Jego słabsze momenty są gorsze od tego, co widzieliśmy dwa lata temu, ale te lepsze znacznie przewyższają poziom poprzednika. Twórcy mają sporo wniosków do wyciągnięcia. Jest wiele do poprawy, szczególnie jeśli chodzi o równoważenie wątków i ich czasów ekranowych. Mam nadzieję, że kolejny sezon zrobi to lepiej.
Niemniej był to serial przyjemny w odbiorze. Z pięknymi zdjęciami, znakomitymi występami aktorskimi i pomysłami, których realizacja nie zawsze się udawała. Fabuła ruszyła naprzód i się nie zatrzymała, nawet jeśli niektóre wątki były zaniedbywane. W końcu mogę oficjalnie powiedzieć, że czekam na dalszy ciąg przygód Gandalfa i pozostałych.
Zobacz także:
Poznaj recenzenta
Wiktor StochmalDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat