„Wróg”: Podwójne życie Adama – recenzja
David Lynch nie musi już wracać do kręcenia filmów - mamy Denisa Villeneuve'a. Oceniamy Wroga.
David Lynch nie musi już wracać do kręcenia filmów - mamy Denisa Villeneuve'a. Oceniamy Wroga.
Wróg ("Enemy") na warsztat bierze motyw sobowtóra – tajemniczej jednostki, która wygląda dokładnie tak samo jak jeden z bohaterów. Koncept to nie nowy, bo w literaturze zaistniał już w osiemnastym wieku, a w ciągu ponad stuletniej historii kina wypada odnotować co najmniej kilkadziesiąt przypadków jego użycia. Co ciekawe, dwukrotnie dzięki temu motywowi powstały prawdziwe arcydzieła kinematografii. Pytanie natomiast: czy Wróg ma szansę dorównać Zawrotowi głowy Alfreda Hitchcocka i "Personie" Ingmara Bergmana? Albo inaczej: jak bardzo mu do tych filmowych ideałów daleko?
Pochopne wnioski i oceny w przypadku najnowszego dzieła Villeneuve’a są wybitnie niewskazane, ale trzeba zaznaczyć, że choć reżyser się stara, nie wszystko chyba wychodzi tak, jak powinno. Fabuła jest banalna i skomplikowana jednocześnie. Banalna, bo oglądamy monotonne życie Adama, mężczyzny, który przypadkiem w trakcie oglądaniu filmu dostrzega kogoś bliźniaczo podobnego do siebie i rozpoczyna prywatne śledztwo, by tego osobnika następnie znaleźć. Skomplikowana zaś dlatego, że właściwie do samego końca nie wiadomo, kim jest enigmatyczny doppelganger – prawdziwym człowiekiem, projekcją głównego bohatera, a może marą senną? Rzecz jasna wszelkie niedopowiedzenia można by zaliczyć jako zalety, gdyby nie fakt, iż czasem wydają się po prostu zbyt niejasne. Motywacje, jak i decyzje podejmowane przez bohaterów o aparycji Jake’a Gyllenhaala są zupełnie niezrozumiałe, podając tym samym w wątpliwość istnienie klucza do całej historii.
[video-browser playlist="616186" suggest=""]
Wroga jednak się nie ogląda, ale przede wszystkim podziwia. Nasycone żółcią zdjęcia wraz z piaskowymi i szarymi kolorami ubrań postaci nadają całości barwę sepii. W tę homogeniczność obrazu wpisuje się też wizerunek Toronto, odarty ze swojej wielkomiejskiej glorii reprezentowanej najczęściej przez drapacze chmur i kolorowe światła. Krajobraz kanadyjskiej metropolii w obiektywie Nicolasa Bolduca jest w swojej bezludności i krystalicznej czystości wręcz nudny. Niemniej nie ma wątpliwości, że operator przekuwa wizerunek miasta na pustynię z premedytacją – to kolejny element po dość niewiarygodnej fabule, który każe widzowi wątpić w realność przedstawianych wydarzeń.
Denis Villeneuve wyraźnie czerpie inspirację z Davida Lyncha, Romana Polańskiego i Davida Cronenberga. Wciąga widza w pewną grę oraz każe mu szukać ukrytych sugestii i tropów interpretacyjnych. W filmie lejtmotywem są na przykład – nieobecne w książkowym pierwowzorze José Saramago – pająki. Pytanie, co one oznaczają, pozostaje otwarte. Rozwikłanie tej zagadki może wymagać zaś więcej niż jednego seansu, a niestety przez mozolnie prowadzoną narrację i brak gwarancji uzyskania odpowiedzi może dla niektórych osób stanowić zbyt wielkie wyzwanie. Warto natomiast podjąć je chociaż raz.
Poznaj recenzenta
Dawid RydzekKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat