Z Archiwum X: sezon 10, odcinek 4 – recenzja
Za nami kolejny dobry odcinek serialu Z Archiwum X – tym razem równocześnie nostalgiczny, rodzinny i z przekazem cywilizacyjnym.
Za nami kolejny dobry odcinek serialu Z Archiwum X – tym razem równocześnie nostalgiczny, rodzinny i z przekazem cywilizacyjnym.
Po trzech odcinkach nowego The X-Files już świetnie wiemy, czego się spodziewać. Żadnych wielkich nowoczesnych eksperymentów – to nostalgiczna wyprawa do krainy starego serialu, w której świeże są tylko realia i czasem widoczny wiek bohaterów.
Tydzień temu było zabawnie aż do przesady, więc oczywiste było, że w czwartym odcinku będzie bardziej serio. Okazało się, że twórcy poszli bardzo mocno w krainę wzruszeń, mamy tu bowiem bardzo mocny wątek rodzinny Scully, który owocuje kolejną porcją wiedzy o Williamie, dziecku obojga bohaterów. To ono – jak widać – stanowi oś całej nowej serii i w różny sposób powraca w kolejnych odcinkach. Wciąż jeszcze nie znamy wszystkich szczegółów (i kto wie, czy kiedykolwiek je poznamy – w końcu to Z Archiwum X), ale w normalnym serialu powiedziałbym, że to przygotowania do wielkiego finału z postacią Williama w roli głównej.
Jest oczywiście także sprawa tygodnia – stworzona w tej samej konwencji, którą znamy sprzed lat: dzieje się coś niewyjaśnionego, Mulder i Scully przyjeżdżają do miasta i mimo wykraczających poza wyobraźnię zwykłych ludzi okoliczności prowadzą śledztwo aż do końca. Do końca, który tak naprawdę niewiele wyjaśnia czy zamyka, ale to przecież standard, który znamy od lat. Tym razem rzecz o obronie praw bezdomnych, śmieciach i sztuce, która kreuje rzeczywistość, ale w sumie każdy z tych tematów zostaje ledwie zarysowany, bo nikt tu nie ma chyba czasu ani ochoty, by na nich się skupiać.
Humor tego odcinka też jest znacznie subtelniejszy niż tydzień temu, ale to nie znaczy, że się nie pojawia. Łatwość, z jaką Scully obezwładnia przeciwnika, jej stwierdzenie, że dawniej bez trudu ścigała ludzi po schodach (i to w szpilkach), czy niektóre wyluzowane uwagi Muldera (niczym z Californication) - to wszystko to sympatyczny dodatek w odcinku, który przede wszystkim miał pokazać nam ludzkie oblicza agentów. I pokazał. Jeśli ktoś gdzieś trochę zapomniał o tym, że ten serial to nie tylko niewytłumaczalne sprawy, ale także po prostu codzienne życie, że Scully to nie tylko pani doktor, ale także córka i matka – to już znowu o tym wie.
I z tą wiedzą spokojnie czeka na następny (już przedostatni) odcinek z nowej porcji historii o tym, by nikomu nie ufać.
Poznaj recenzenta
Kamil ŚmiałkowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat