„Z Nation”: sezon 2, odcinek 4 i 5 – recenzja
Luźna, niezobowiązująca rozrywka, będąca znakiem firmowym "Z Nation", ostatnio staje się coraz bardziej luźna i skręca mocno w stronę kompletnie surrealistycznego stylu charakterystycznego na przykład dla serii "Rekinado".
Luźna, niezobowiązująca rozrywka, będąca znakiem firmowym "Z Nation", ostatnio staje się coraz bardziej luźna i skręca mocno w stronę kompletnie surrealistycznego stylu charakterystycznego na przykład dla serii "Rekinado".
Każdy, kto oglądał tę wiekopomną serię, wie, jak bardzo absurdalna, bezsensowna i dziwaczna była. Najnowsze odcinki "Z Nation" dzielnie próbują jej dorównać, a chociaż trochę im jeszcze brakuje, nadrabiają dystans w tempie toczącego się sera.
Odcinek "Batch 47" poświęcony jest w dużej mierze łażeniu po bardzo mrocznej, wyglądającej jak brazylijska dżungla szklarni (a raczej tunelu foliowym). Przy okazji widzowie mają możliwość zapoznania się z nowym rodzajem zombie – tym razem półroślinnym. Historia bardzo nieuczciwych naukowców handlujących zombieziołem, a przy okazji poszukujących w niebezpiecznej, porośniętej zombiakami gęstwinie nasion mitycznej partii 47, mającej stanowić antidotum na ugryzienie zombie, toczy się spokojnie do momentu, w którym pojawia się w okolicy nasza dzielna drużyna. Dalej jest już tylko krwawo (zombie plus wentylator), głośno i momentami śmiesznie. Pojawienie się kartelu Zero i pewnego doktorka, którego ostatnio widziano w lodówce, wzmaga ogólne zamieszanie, a wszystko byłoby fajnie, gdyby nie jeden problem. Twórcy najwyraźniej nie mogą się zdecydować do końca na pójście w stronę ewidentnego pastiszu i niespodziewanie częstują widzów wzruszającą historią kobiety opiekującej się umierającym dzieckiem. To trochę drażniące, bo wątek ten - chociaż króciutki - naprawdę nie pasuje do mało poważnej i udziwnionej fabuły odcinka.
[video-browser playlist="754450" suggest=""]
Mimo wszystko, jeżeli po obejrzeniu odcinka czwartego ktoś pomyśli, że było dziwacznie, to po obejrzeniu następnego zacznie się zastanawiać, co palą scenarzyści. "Zombaby!" jak na razie bije u mnie rekordy ekscentryczności i surrealizmu, jeżeli chodzi o "Z Nation". Odcinek jest kompletnie odjechany, począwszy od sera (dajcie spokój!), a skończywszy na Trzech Zombiekrólach i zombiezwierzaczkach u stajenki (stodoły). Zastanawiałam się nawet przez chwilę, czy na końcu nie okaże się, że jest to sen upalonego w trupa Murphy’ego, ale jednak nie. A Lucy jest jak najbardziej realna, nawet jeżeli jest wyjątkowo kiepsko zrobiona przez grafików komputerowych. Mimo całego wariactwa, po obejrzeniu epizodu można stwierdzić dwie rzeczy. Po pierwsze - roberta i reszta jest zdecydowana bez względu na cenę dowieźć swój niechętny bagaż do CDC i przez to dokonuje coraz bardziej wątpliwych wyborów moralnych. Po drugie – Serena była prawdziwą matką.
Nie wiem, w jakim kierunku teraz potoczy się serial, szczególnie po pojawieniu się nowego elementu w jasnej jak do tej pory układance. Jestem pewna dwóch rzeczy: w "Z Nation" będzie coraz dziwaczniej, zaś ser okrąży Ziemię i kopnie naszych bohaterów w tyłek w najmniej spodziewanym momencie...
Poznaj recenzenta
Beata ZawadzkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat