Bohaterką serialu jest Helen, która nawiązuje namiętny romans z mężczyzną, który nie ma pojęcia, jaka jest jej sekretna tożsamość.
Aktorzy:
Keira Knightley, Sarah Lancashire, (13) więcejReżyserzy:
Alex GabassiProducenci:
Chris Fry, Joe Bartone, (1) więcejScenarzyści:
Joe BartonePremiera (Świat):
5 grudnia 2024Premiera (Polska):
5 grudnia 2024Kraj produkcji:
Wielka BrytaniaDystrybutor:
NetflixGatunek:
Dramat, Thriller
Trailery i materiały wideo
Black Doves - trailer
Najnowsza recenzja redakcji
Black Doves jest promowany jako serial szpiegowski, co wprowadza widza w błąd. Twórcy traktują pracę Helen w tytułowej organizacji po macoszemu. Nie jest to dla nich ważne. Priorytetem okazuje się historia o dwóch postaciach żyjących w świecie, w którym kłamstwo przychodzi tak naturalnie, jak oddychanie.
To serial obyczajowy, niezbyt wysokich lotów. Opowieść Sama i Helen okazuje się pasmem banałów. Wszystko, co dzieje się w ich życiu, jest luźno powiązane z wątkiem szpiegowskim. Oczekujemy historii o szpiegach, a dostajemy przeciętny dramat obyczajowy. Zamiast zaciekawić i wrzucić bohaterów w tajemnicę i intrygę, całość tak bardzo skupia się na mdłych problemach osobistych, że nie jest w stanie zaangażować. Serial okropnie nudzi. Trudno zrozumieć, dlaczego amerykańscy krytycy są nim tak zachwyceni. Produkcja nie stoi na dobrym poziomie – ani fabularnie, ani realizacyjnie.
Wątek Sama, czyli cyngla z zasadami, wydaje się interesujący. Niespełniona miłość do mężczyzny, problemy z ojcem (który również był zawodowym zabójcą) oraz przyjaźń z Helen – to mogło być ciekawe. Dlaczego więc z perspektywy wszystkich sześciu odcinków wydaje się to takie zwyczajne? Potencjał jest dostrzegalny, ale fabularnie niewiele z tego wynika. Najlepiej wypada Ben Whishaw. Kreacja Sama jest piękna, zniuansowana, napakowana stonowanymi, ale skrupulatnie budowanymi emocjami – zadziwiająco dobrze współgra z tą banalną historią. Aktor podnosi poziom tej historii. Jego miłość do Michaela miała ogromny potencjał na poruszenie ciekawych kwestii – np. miłości w świecie szpiegów i zabójców. Kłopot w tym, że na ogólnym zamyśle się skończyło. Wszystko jest pełne niepotrzebnych uproszczeń. Na domiar złego, scenarzyści sprawili, że Sam czasem zachowuje się irracjonalnie – jak zwykły amator! – co nie jest usprawiedliwione fabularnie.
Z historią Helen jest jeszcze gorzej. Widać w niej podobieństwa do opowieści Sama. Niezły pomysł zostaje nieciekawie rozpisany. Kobieta, agentka tajnej organizacji, jest żoną ministra, prawdopodobnie kolejnego premiera Wielkiej Brytanii. Ma ona romans, bo małżeństwo nie zostało zawarte z miłości. Jej ukochany ginie w wyniku intrygi, a bohaterka chce się zemścić. Był tu potencjał na ciekawą historię, prawda? Nigdy jednak ten wątek nie nabiera charakteru ani tempa. Kwestie osobiste Helen ograniczają się do motywu kobiety chroniącej rodzinę. Niewiele z tego wynika. Nie da się za bardzo poczuć, że kobieta szczerze kochała. Co za tym idzie – nie możemy zrozumieć jej motywacji. Tylko Keira Knightley nadaje temu jakikolwiek sens. Widać ogrom pracy włożonej w tę rolę i emocje zostawione na planie. Boli więc to, że scenariusz jest tak słaby.
To naprawdę zaskakujące, że obyczajowa (czyli ta przeważająca) część Black Doves jest przeciętna i rozczarowująca, a wątek szpiegowski oferuje najlepsze momenty! Gdy twórcy skupiają się na tym aspekcie opowieści, nagle robi się ciekawie. Sceny akcji mogą się Wam spodobać, bo są sprawnie nakręcone, efektowne, z odpowiednio dawkowaną przemocą. Tajemnica intryguje, a stawka jest wysoka i odczuwalna. Gdyby zachowano balans, produkcja mogłaby być niezwykła. Szkoda więc, że wątek szpiegowski to może jakieś 30% fabuły. To problematyczne podejście twórców do kreowania opowieści uwidacznia się też w kulminacji – rozczarowującej, nijakiej, pozbawionej klimatu. Można powiedzieć: "Z dużej chmury mały deszcz". A wydarzenia z finału są irytujące! Pada obietnica wielkiej konfrontacji z antagonistami, która mogła przerodzić się w dużą scenę akcji. A co robią twórcy? Nie są tym zainteresowani. Skracają ją albo odwracają oko kamery, by skupić się na wątku obyczajowym.
Black Doves to nie jest dobry serial. Przeważa w nim część związana z dramatem obyczajowym, chociaż w większości jest nieangażująca i nieciekawa. Tylko czasem osiąga (co najwyżej) przeciętny poziom. Ogląda się to w miarę w porządku tylko dzięki Keirze Knightley i Benowi Whishawowi. Aktorzy tworzą kreacje, z którymi warto się zapoznać. Sam serial nie jest wart Waszego czasu.