Scenariusz, inspirowany prawdziwymi historiami, opowiada o losach Lucyny Lis, młodej dziewczyny z małego PRL-owskiego miasteczka, która marząc o wolności i życiu na własnych zasadach, uciekła zagranicę. W europejskiej fabryce snów lat 80. – w RFN – trafiła na okładki pism dla dorosłych i szybko stała się gwiazdą znaną pod pseudonimem „Lucy Love”. Ale upór, determinacja i ambicje zmieniły bieg jej losów. W błyskawicznym tempie wyrosła z modelki magazynów i aktorki filmów erotycznych na bezkompromisową bizneswoman oraz ikonę niemieckiej popkultury lat 80. Szczególny talent do interesów oraz wyczucie potrzeb publiczności pomogły Lucynie dokonać rewolucji w branży porno. W najbardziej męskim świecie wprowadziła nowe zasady gry. Zaczęła produkować filmy pornograficzne, w których odwróciła męską dominację, stawiając w centrum akcji kobiecą przyjemność.
Aktorzy:
Anna Szymanczyk, Borys Szyc, (10) więcejReżyserzy:
Bartosz KonopkaProducenci:
Mikolaj Wit, Dariusz Goczal, (1) więcejScenarzyści:
Dorota Jankojć-Poddębniak, Ewa PopiolekPremiera (Świat):
20 grudnia 2024Premiera (Polska):
20 grudnia 2024Kraj produkcji:
PolskaGatunek:
Dramat
Trailery i materiały wideo
Lady Love - zwiastun
Najnowsza recenzja redakcji
Teoretycznie Lady Love zapowiada się bardzo ciekawie. To historia Lucyny Lis (Anna Szymańczyk), dziewczyny z PRL-u, która ucieka z Polski, bo nie jest w stanie znieść szarego życia bez perspektyw. Gdy tylko pojawia się szansa, by przekroczyć granicę, korzysta z niej, nie bacząc na konsekwencje swojej decyzji. W wolnej Europie ulega magii dużych pieniędzy, jakie oferuje niemiecka branża porno. W dość szybkim tempie robi karierę jako Lucy Love i staje się wielką gwiazdą. Zdobywa wymarzone pieniądze i luksus. Niestety w parze z tym całym bogactwem nie podąża szczęście. Jej relacje z córką są tragiczne, a i kontakty z resztą rodziny do najlepszych nie należą. Okazuje się również, że jest wiele osób, które chcą ją zrzucić z tego szczytu popularności.
Nowa produkcja Maxa jest średnia. Twórcy chcieli upchnąć zbyt dużo materiału w sześciu odcinkach. Przez to fabuła jest skrótowa, ma za szybkie tempo i często gubi rytm oraz sens. Dostajemy bardzo dużo zbędnych wątków, niemających głębszego wpływu na bieg wydarzeń. Przykład? Lucyna idzie do klasztoru, z którego ją wyrzucają, bo w obronie przed gwałtem siostry zakonnej ugodziła ją nożem. Twórcy poświęcili na to sporo czasu, by bohaterka weszła w konflikt z prawem. Podobnie jest z wątkiem jej męża Janusza (Julian Świeżewski), który poślubia ciężarną kobietę raczej z desperacji niż z miłości. Postać może i ciekawa, ale kompletnie nierozwinięta. Porównałbym go bardziej do mema niż pełnokrwistego bohatera. Nie inaczej jest z barmanem Jankiem (Piotr Trojan), największą miłością i bratnią duszą bohaterki. Zakochują się w sobie tak szybko, że gdyby Lucyna nie powiedziała nam o tym z offu, to byśmy się nie zorientowali. O wątku AIDS nawet nie wspomnę, bo jest on poprowadzony w taki sposób, by nikogo przypadkiem nie zgorszyć.
Co jest największym problemem Lady Love? Serial miał odważnie opowiadać o branży porno, a w rzeczywistości zrobił to niezwykle ostrożnie – by nikogo nie obrazić, by nie pokazać za dużo. Przez to stał się bezbarwny i mocno rozczarowujący. Gdy postawimy go obok produkcji Minx – historii dziennikarki Joyce Prigger, która stara się otworzyć pierwszy erotyczny magazyn skierowany do pań – to wypadnie niezwykle pruderyjnie.
Reżyser Bartosz Konopka (Skazana, Zachowaj spokój) stara się wskrzesić na ekranie klimat minionej epoki. Przenosi nas do Berlina, gdzie chce ukazać kulisy przemysłu pornograficznego. Skupia się na ludziach – ich intencjach, problemach, rozterkach. I to poniekąd mu wychodzi. Na ekranie pojawia się wielu niemieckich aktorów, takich jak znany z Casino Royal Clemens Schick w roli producenta Klausa Barona czy Lise Risom Olsen, którą mogliśmy niedawno oglądać w Bękarcie z Madsem Mikkelsenem. Obsada międzynarodowa pomaga temu serialowi. Nadaje mu pewną autentyczność w scenach rozgrywających się w Niemczech, choć myślę, że dla części widowni ciągłe czytanie napisów może być problematyczne.
Lady Love ma tak naprawdę dwie wielkie gwiazdy, kradnące ten serial: Annę Szymańczyk i Adama Woronowicza. Oboje wyciskają z tego scenariusza, ile się da. Anna staje na głowie, by widz uwierzył, że Lucyna jest kobietą, która może rozkochać w sobie całą Europę i sprawić, by faceci oszaleli na jej punkcie. Nawet jej się to udaje. Kiedy ma wcielić się w seksowną i drapieżną gwiazdę porno, robi to bezbłędnie. Problem jest w utrzymaniu pewnej konsekwencji w rozwoju bohaterki przy częstych przeskokach czasowych. Podobnie jest z postacią Stefana, czyli taty Lucyny. Ciekawa jest jego przemiana z trochę zagubionego ojca, który martwi się o córkę, w człowieka, który przeżywa w Niemczech drugą młodość i postanawia żyć pełnią życia. Woronowiczowi udaje się wydobyć z tej postaci trochę komizmu.
Konopka niepotrzebnie próbuje łączyć kilka gatunków. Całość zaczyna się jak kryminał, a historia kariery Lucyny ma formę przesłuchania policyjnego, w którym każdy ze świadków dokłada swoją cegiełkę. Niestety takie prowadzenie narracji kompletnie tu nie pasuje. Nie wiem też, czemu reżyser część ujęć kręcił obiektywem szerokokątnym, by otrzymać efekt „rybiego oka”.
Serial Lady Love dużo nam obiecuje, ale swoich obietnic nie dotrzymuje. Nie ma w nim zapowiadanej odwagi czy kulis branży porno. Jest to opowieść o kobiecie, która walczy z przeciwnościami losu i stara się za wszelką cenę zapewnić sobie lepsze życie. Żadnej rewolucji serialowej tu nie ma.