Aż tu nagle. Jeszcze nie wszyscy ochłonęli po ogłoszeniu nominacji do Złotych Globów, ale niektórzy już policzyli. I niby tradycyjnie HBO dostało najwięcej, ale moim zdaniem niestety różowo nie jest. Bo z serialami krucho. Rok temu w nominacjach najlepszych seriali dramatycznych mieliśmy 40% HBO ({{Zakazane imperium}} i {{Newsroom}}). W tym roku nie mamy nic! (słownie zero). Takiej sytuacji nie było od ponad dekady!
Dokładną powtórkę mamy w nominacjach aktorskich. Rok temu Steve Buscemi i Jeff Daniels - aktorzy główni w wymienionych przed chwilą serialach. W tym nic. I zasadnicze pytanie brzmi - czy to HBO osłabło czy inni stali się tacy dobrzy? Moim zdaniem raczej to drugie, ale tak czy owak czas brać się za robotę. Może sytuację za rok poprawi {{Detektyw}}, o którym pisałem poprzednio. Zobaczymy.
Lepiej, znacznie lepiej, jest w serialach komediowych. Zeszłoroczny podwójny laureat (najlepszy serial i najlepsza aktorka Lena Dunham) {{Dziewczyny}} otrzymał obie nominacje także w tym roku, również Julia Louis-Dreyfuss drugi rok z rzędu jest nominowana za tytułową rolę w serialu {{Figurantka}}. Ale czy {{Dziewczyny}} znowu wygrają? Drugi sezon wielu uważa za znacznie słabszy od jedynki. Mniejsza z tym, niezależnie od nagród nas już bardziej interesuje sezon trzeci, który rusza za miesiąc.
Jeśli tak źle w tym roku to skąd HBO znowu dostało najwięcej nominacji spośród wszystkich stacji telewizyjnych? Bo jak zwykle rządzą w kategorii "film telewizyjny lub miniserial". W tym roku to znany z polskich kin {{f|Wielki Liberace}} zgarnął aż cztery nominacje - czyli jak łatwo policzyć więcej niż wszystkie seriale HBO razem wzięte. I pewnie wygra też przynajmniej dwie kategorie.
Podsumowując - odkąd za seriale wziął się Netflix a Showtime radzi sobie jeszcze lepiej przy nagrodach robi się coraz ciaśniej. I trzeba się bardziej postarać. Czego oczywiście (w imię swojego i waszego dobrze pojętego interesu) życzę HBO z pełnym przekonaniem.