

O tym, że powstanie film biograficzny o Aretha Franklin poinformowano już na początku roku. Wówczas ogłoszono także, że w legendę muzyki soul wcieli się Jennifer Hudson, którą artystka sama wybrała na odtwórczynię głównej roli. Niestety, kilka dni temu napłynęły do nas smutne wiadomości - Franklin zmarła po długiej chorobie w wieku 76 lat.
Producent zapowiedzianego filmu biograficznego mimo wszystko utrzymuje, że produkcja dalej jest w planach. Po śmierci artystki nieco inaczej klarują się kwestie prawne jeśli chodzi o adaptację jej życiorysu - prawa mogły wygasnąć wraz ze śmiercią artystki lub przejść w ręce dalszych członków rodziny. Producent zapewnia jednak, że wszystko jest pod kontrolą.
Franklin była zaangażowana w projekt od samego początku - chciała nadzorować wszystkie detale zamieszczone w skrypcie. Pragnęła także zdecydować o tym, kto zagra kolejnych członków jej rodziny, jednak twórcy mieli opory by udzielić artystce tak dużej swobody w temacie filmu. Wielokrotnie trudno było dojść do porozumienia, w związku z czym od stycznia do chwili obecnej nie pojawiały się żadne nowe wątki w tej sprawie. Śmierć artystki może sprawić, że film ruszy do przodu, bądź przeciwnie - zostanie skasowany. Przed producentami pojawiło się wiele nowych kwestii prawnych do rozwiązania, co może zająć kolejne miesiące.
Przypomnijmy, że projekt w dalszym ciągu jest na wczesnym etapie rozwoju - nie ma jeszcze scenariusza i nie wiadomo, kto zasiądzie na stanowisku reżysera. Nie jest także pewne, która wytwórnia jest nim zainteresowana, choć nieoficjalnie mówi się o MGM.
Będziemy informować o rozwoju sprawy.
Źródło: thehollywoodreporter.com / zdjęcie główne: Atlantic Records / wikimedia.org

