W obsadzie znaleźli się m.in. Justin Theroux, Liv Tyler, Christopher Eccleston i Amy Brenneman, a fabuła opowiadać będzie o mieszkańcach Nowego Jorku trzy lata po sądzie ostatecznym, który zabrał z Ziemi 140 mln ludzi. Swój nowy serial Lindelof porównuje zarówno do Zagubionych i Friday Night Lights. Obiecuje skomplikowany świat po niewytłumaczalnym wniebowzięciu, które zmniejszyło liczbę ludzi na naszej planecie o kilka procent. - Postanowiliśmy rozpocząć akcję serialu trzy lata od tego kluczowego wydarzenia. To moment, w którym bohaterowie zastanawiają się jak żyć, a nie szukają odpowiedzi na cud, jaki wydarzył się jakiś czas temu. Historię opieramy na książce Toma, ale wprowadzamy też własne pomysły. 

The Leftovers łatwo porównać też do Under the Dome tworzonego przez stację CBS. Lindelof na panelu TCA ucina spekulacje i wszystkie podobieństwa. - Na kluczowe pytania w "The Leftovers" odpowiemy już w drugim odcinku. Tylko po to by wkur*** serial CBS. Wszyscy zgadzamy się, że stacje kablowe są znacznie lepsze od telewizji ogólnodostępnej. Ten serial rośnie w siłę z kolejnymi odcinkami, a nie jest widowiskową pokazówką. Piękne w pracy z HBO jest to, gdy pytają - ile historii masz do opowiedzenia? Nie obawiamy się szybkiego anulowania i porzucenia projektu. To ważne przy pracy nad tak skomplikowanym serialem.

Lindelof zapowiedział, że pilot jest już gotowy, a zdjęcia do pozostałych odcinków odbędą się wiosną. - Celujemy w premierę latem. Zapewniam, że już dziś wiem, jak zakończy się "The Leftovers". Mamy jasno określony koncept pierwszego sezonu i całego serialu. Nie wiem jednak, czy widzowie będą chcieli nasz serial oglądać. Czy dostaniemy drugi sezon? Wydaje mi się, że tak. Jeśli spodoba się widzom i stacji HBO, wtedy na pewno zagościmy w ramówce na dłużej. Jedno jest pewne - będziemy pisać scenariusze tylko do momentu, gdy faktycznie będzie o czym opowiadać. Obiecuję, że gdy poczujemy, że to koniec, serial zostanie zakończony. "The Leftovers" nie jest produkcją, którą możemy tworzyć przez wiele kolejnych lat.