Kiedy Tom Hardy odszedł z "Suicide Squad", oficjalnie napisano, że to z powodu konfliktu w terminarzach. Jak to z branżą bywa, od razu pojawiły się plotki, że Hardy'emu nie podobał się scenariusz i zmniejszenie znaczenia jego roli Ricka Flagga.
Aktor teraz oficjalnie wyjawia, że w istocie chodziło o konflikt w terminarzu. Jakiś czas przed angażem do "Suicide Squad" pracował na planie "The Revenant" w reżyserii Alejandro G. Inarritu. Zdjęcia do tej ambitnej produkcji przedłużyły się o trzy miesiące, gdy sam projekt rozbudował się do czegoś większego, niż zakładali.
Zobacz także: Oficjalne zdjęcie grupy "Suicide Squad"
Tom Hardy wyjawia, że jest bardzo rozczarowany tą sytuacją, bo bardzo chciał zagrać w tym filmie. Chwali studio Warner Bros., który zastąpiło go Joelem Kinnamanem i komplementuje scenariusz Davida Ayera. Sugeruje też, że relacja Jokera z Harley Quinn będzie ważna dla fabuły filmu.
- Chciałem nad tym pracować i wiem, że scenariusza jest cholernie dobry. Wiem też, co się wydarzy z Jokerem i Harley Quinn. Nie zdradzę zbyt wiele, ale powiem, że jest to cholernie dobre. Wiesz, wszyscy kochają Jokera. Will Smith jest fajnym gościem, ale wszyscy kochają Jokera i według mnie to będzie bardzo ważny film dla fanów - mówi aktor.
"Suicide Squad" zadebiutuje w sierpniu 2015 roku. Toma Hardy'ego zobaczymy w maju w filmie "Mad Max: Fury Road".
Źródło: collider.com / zdjęcie główne: materiały prasowe