Ostatnie dni to masa informacji o filmie "Star Wars: The Force Awakens", dzięki materiałom opublikowanym przez portal EW.com. Ciekawe w tym wszystkim jest to, że choć opowiadają o filmie i czegoś się dowiadujemy, to tak naprawdę nadal nic konkretnego nie wiemy i po tym wszystkim rodzi się jeszcze więcej pytań i niewiadomych. Zobacz także: Zdjęcie obsady filmu "A Star Wars Story: Rogue One" J.J. Abrams w kolejnym wywiadzie opowiadał o tym, jak ważni przy tworzeniu uniwersum "Gwiezdnych Wojen" są fani.
- Przez lata Lucasfilm świetnie korzystał ze społeczności fanów "Gwiezdnych Wojen", ponieważ zdawali sobie sprawę, że tak naprawdę to jest historią fanów. To zrozumienie, dzielenie się informacjami i aktywacja fanów jest czymś, co podziwiam. Mój instynkt mówi mi zawsze, by nie robić szumu i jeśli robilibyśmy to po mojemu, pewnie pokazałbym mniej z filmu, ale prawda jest taka, że nie chciałbym, aby fani mieli wrażenie, że chowamy coś bez żadnego większego powodu.
Jednocześnie podkreśla, że choć wyjawiają informacje i nadal będą to robić, ważna dla nich jest równowaga. Nie chcą zaspoilerować przed premierą całego filmu  "Star Wars: The Force Awakens".
- Czasem czytam komentarze w Internecie, które mówią, "nie spoileruj mi, nic mi nie pokazuj, nie niszcz mi tej historii, nie chcę nic wiedzieć". Jestem wdzięczny za takie komentarze. Dlatego tak naprawdę chodzi tu o balansowanie, czyli chcemy coś pokazać, ale nie chcemy nic spoilerować.
J.J. Abrams i Lawrence Kasdan / Źródło: materiały prasowe
  Abrams tłumaczy, że zwiastuny, film z planu oraz zdjęcia to zaledwie wskazówki wielkiej tajemnicy. Są to takie okruszki dla fanów, którzy mogą dokonywać wielkich analiz i być może dochodzić do wniosków, które mogą, acz nie muszą potwierdzić się w grudniu w kinach. Zobacz także: Plakat filmu "Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy"
- Te wszystkie materiały są elementami większej układanki, która krok po kroku nabiera formy. Robimy co możemy, by ukończyć ten film i zrobić go tak dobrym, jak to tylko możliwe, ale jednocześnie oszczędnie publikować zdjęcia i informacje.
Abrams przestrzega, że jest w tym wiele istotnych elementów, których nie można zrozumieć bez kontekstu:
- Widzieliście wiele rzeczy, które na razie nie mogą być przez was zrozumiane. Niektóre są zwyczajne, inne są ważniejsze. Fundamentem jest tutaj sam film, który chcemy promować na różnych platformach, ale jednocześnie nie zdradzając ważnych rzeczy, które mogą zmniejszyć przyjemność z oglądania w kinie.
Reżyser wypowiedział się o udziale Bena Burtta, legendy kina, który wymyślił wszystkie dźwięki całej Sagi.
- Nie mogę mówić w szczegółach o tym, co robi przy naszym filmie, ale powiem, że byłem podekscytowany mogąc pracować z Benem. Pracowaliśmy razem nad filmami z serii "Star Trek" oraz "Super 8". Mamy też szczęście mieć Gary'ego Rydstroma i oczywiście, Matta Wooda. Mamy naprawdę niesamowitą ekipę od dźwięku.
Abrams został także zapytany o Andy'ego Serkisa, który gra postać zwaną Supreme Leader Snoke. Reżyser oczywiście nic nie chcę o nim mówić, a jedynie komplementuje Serkisa, mówiąc, jakim jest wielkim aktorem. J.J. Abrams przyznaje, że presja przy tworzeniu filmu "Star Wars: The Force Awakens" jest ogromna i czasem boi się i odczuwa niepewność. Czytaj także: Nowe szczegóły i zdjęcia z filmu "Gwiezdne Wojny: Przebudzenie Mocy"
- Było wiele szalonego kwestionowania decyzji i niepewności, ale byłbym zaniepokojony, gdybym czegoś takiego nie odczuwał. Kiedy się boisz, oznacza to, że robisz coś wartego uwagi - tłumaczy.
Twórca filmu komplementuje też Gwendoline Christie w roli kapitan Phasmy.
- Mogę jedynie powiedzieć, że uwielbiam Gwendoline Christie. Fenomenalnie zagrała. Pomyślicie, "cóż z tego? nosi kostium". Ale sęk w tym, że granie w takim kostiumie wymaga od aktora innego typu umiejętności i dodatkowego talentu, a ona to ma. Niesamowicie było z nią pracować.
[video-browser playlist="737916" suggest=""] Reżyser opowiada także, dlaczego ważne było wprowadzenie równowagi pomiędzy praktycznymi efektami specjalnymi, budowanymi scenografiami oraz efektami komputerowymi:
- Oczywiście to są "Gwiezdne Wojny", więc naturalnie będzie tutaj tysiące ujęć z efektami komputerowymi, ale ważne jest to, by nie wykorzystywać tego w miejscach, gdzie nie jest to potrzebne. Niesamowite jest, jak we współczesnym kinie wiele rzeczy jest odkładane na później. W sensie, nakręcimy to na blue screenie i potem wymyślimy, co tam dać w tle. Sęk w tym, że ważne jest, aby wprowadzić poczucie autentyczności, które daje zbudowanie prawdziwych scenografii, wnętrz budynków, budowli widzianych z zewnątrz, czy prawdziwych lokacji oświetlonych słońcem. Wiem, że może to brzmieć głupio, ale w filmie z planu widzicie kokpit Sokoła Millennium ustawiony w prawdziwej lokacji. Tak naprawdę nie musieliśmy tego robić, a zrobiliśmy tak, ponieważ nie da się stworzyć fałszywych promieni słońca. Można zrobić niezłą imitację, ale zawsze będziesz wiedzieć, że nie jest to prawdziwe. Coś jest w scenie, w której postać grana przez Daisy siedzi w kokpicie, gdzie przechodzą prawdziwe promienie słoneczne. To mały szczegół i nie jestem pewien, czy kogokolwiek będzie on interesować, ale niesamowite jest to, jak lepiej to wygląda, bo jest to prawdziwe. Dlatego robiliśmy prawdziwie tyle rzeczy, ile się dało. Czasem było to wyzwanie, ale było to tego warte.
W weekend podczas targów D23 Expo Abrams wyjawił także, że obecnie zmontowana wersja filmu  "Star Wars: The Force Awakens" ma 2 godziny 4 minuty. Nie jest to jeszcze finalny montaż, ale prawdopodobnie możemy wywnioskować, że będzie on w tych granicach. Innymi słowy - czas trwania podobny do filmów Oryginalny Trylogii. Epizody Prequel Trylogii trwają sporo ponad 2 godziny. Czytaj także: O pierwszych chwilach Harrisona Forda po powrocie do roli Hana Solo Oryginalna Trylogia "Gwiezdnych Wojen" jest znana także z tego, że za kulisami pracował legendarny ilustrator - Ralph McQuarrie. To jego szkice koncepcyjne budowały późniejszy wizualny styl pierwszych filmów i postaci. J.J. Abrams wyjawia, że osoba McQuarriego także miała wpływ na wygląd filmu  "Star Wars: The Force Awakens". Cały czas trzymali się estetyki stworzonej przez McQuarriego, jedynie ją rozwijając, zamiast iść w kompletnie innym kierunku. Zdaniem reżysera kluczem do znalezienia odpowiedniej drogi w tworzeniu "Gwiezdnych Wojen" nie jest najlepszy pomysł w danej chwili, ale przyjrzenie się temu, co zostało zrobione dawno temu.
Rey i BB-8 /Źródło: materiały prasowe
  Za scenografie w filmie "Star Wars: The Force Awakens" odpowiada Rick Carter, który pracował przy takich filmach jak "Avatar", "Jurassic Park" czy seria "Powrót do przyszłości". Carter okazał się tym samym dla Abramsa, czym McQuarrie w dawnych latach był dla George'a Lucasa.
- Zatrudniłem go na bardzo wczesnym etapie produkcji, kiedy pracowaliśmy z Michaelem Arndtem nad historią. Brałem Ricka na nasze spotkania, na których omawialiśmy ten temat, co nie jest typowym zadaniem dla scenografa. Chciałem go tam, ponieważ jest on marzycielem.
Komplementuje udział Ricka Cartera i jego cenne spostrzeżenia oraz sugestie. Razem rozumieli i szanowali prace Ralpha McQuarriego, pamiętając, że to on wymyślił estetykę "Gwiezdnych Wojen". Czytaj także: Znaczenie tożsamości nowych bohaterów "Gwiezdnych Wojen" "Star Wars: The Force Awakens" zadebiutują w Polsce i w USA już 18 grudnia 2015 roku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj