A potem, oczywiście, zostałem wezwany do studia. Nie chcieli, że­bym zagrał Harry’ego ani Rona (ani Hermionę). Zaplanowali dla mnie inną rolę. Miałem zostać Draco Malfoyem, czyli czarnym charakterem. Najwyraźniej. Chciałbym wam powiedzieć, że dwunastoletni Tom, zainspiro­wany przesłuchaniami, czym prędzej zasiadł z nosem w książkach o Harrym Potterze, ale tak się nie stało. Myślę, że wyszło mi to na dobre. Filmowcy szukali nie tyle aktorów, ile dzieciaków, które przypominały poszczególne postaci. W przypadku Daniela, Ruper­ta i Emmy trafili w dziesiątkę. Oni są – a przynajmniej byli – Har­rym, Ronem i Hermioną. A chociaż chciałbym wierzyć, że Draco i ja nie byliśmy identyczni, mój nonszalancki sposób bycia z pew­nością zwracał uwagę. Czy Draco wróciłby do domu i zaczął poże­rać książki o Potterze, jak Hermiona? Nie sądzę. Czy wyłgałby się z odpowiedzi na pytanie, który motyw z książki najbardziej chciał­by zobaczyć na ekranie? Bardzo możliwe. Musiałem zachowywać się zgodnie z oczekiwaniami i co jeszcze ważniejsze, odpowiednio wyglądać. Chcieli zobaczyć, jak wyglądam z białą fryzurą, co oznaczało konieczność utlenienia włosów, pierw­szy raz z wielu w ciągu następnych dziesięciu lat. Uzyskanie fryzury Malfoya trwało dłużej, niż przewidywałem. Nie da się po prostu przejść od jednego koloru włosów do innego, zwłaszcza w wypadku utleniania. Trzeba nakładać kolejne warstwy perhydrolu, a potem nadać włosom pożądany odcień. Za pierwszym razem chemikalia poparzyły mi głowę. Miałem wrażenie, jakby gryzły mnie mrówki. Coś strasznego. Kiedy powiedzieli, że muszą powtórzyć proces, bła­gałem ich, żeby tego nie robili, ale na próżno. Ponownie wylądowa­łem na fotelu fryzjerki. Musiałem poddać się temu procesowi sześć albo siedem razy, żeby uzyskać odpowiednią barwę. Dla filmowców było to niezwykle ważne. Musieli sprawdzić, jak jasne włosy Mal­foya będą wyglądały obok rudej czupryny Weasleya i brązowych loków Granger. Spędziłem godziny przed kamerą w zestawieniu z próbkami tkanin o rozmaitych kolorach, dzięki czemu ekipa mogła się przekonać, jak będę wyglądał w ciemnych szatach Hogwartu albo w zielono‑srebrnym ślizgońskim stroju do quidditcha. Musieli także wiedzieć, jak będę się prezentował na ekranie obok Harry’ego, Rona i Hermiony. Główna trójka aktorów pojawi­ła się na jednym z moich ostatnich przesłuchań w celu porównania  naszych cer, koloru włosów, wzrostu i sposobu bycia. Na tym etapie castingu musieliśmy odegrać wspólną scenę – koniec zabaw z ku­rzymi jajkami – więc rozpoczęliśmy pracę nad pierwszym spotka­niem Harry’ego i Draco. Jestem o rok starszy od Ruperta, dwa lata od Daniela i pra­wie trzy od Emmy. W kolejnych filmach ta różnica wieku stała się mniej istotna, ale dwunastolatki bardzo różnią się od dziewięciolat­ków i pamiętam, że czułem się od nich znacznie starszy. Te pierwsze wspólne chwile przed kamerą były bardzo niezręczne, jak to zazwy­czaj bywa, gdy dzieci dopiero się poznają. Wszyscy byliśmy dosyć nieśmiali (Rupert nieco mniej…). Poza kamerą chyba trochę się wywyższałem. Wychowywałem się z trójką starszych braci i udzie­lała mi się ich nastoletnia buńczuczność. Myślę, że widać to było także na planie. Zastanawiałem się, czy mi to pomoże.

* * *

Tydzień albo dwa później byłem w ogrodzie swojego kolegi Richie­go i grałem z nim w piłkę, gdy nagle jego mama, Janice, zawołała przez okno: Tom, dzwoni twoja mama! Trochę mnie to zirytowało, bo mecz nie układał się po mojej myśli. Wbiegłem do domu i ze zniecierpliwieniem złapałem słu­chawkę, ciężko przy tym wzdychając. Tak? Masz to! Co? Dostałeś rolę! Jaką rolę? Draco! Przez chwilę milczałem, przyswajając jej słowa. Fajnie – odparłem. – Powinno być zabawnie. – Po chwili dodałem: – Mogę już iść, mamo? Przegrywam jeden do dwóch. Chciałbym powiedzieć, że byłem zachwycony, ale napraw­dę myślałem tylko o tym, żeby wrócić do meczu. Wyszedłem do ogrodu, gdzie Richie czekał na mnie, niecierpliwie trzymając piłkę. Bardzo rzadko miewałem ochotę opowiadać kolegom o tym, co robiłem w swoim drugim, zwariowanym życiu. Obojętność, z jaką spotkałem się przed laty w Crazy Tots, nauczyła mnie, że innych niezbyt to obchodzi. Ale wtedy akurat naszła mnie taka chęć. Co się stało? – spytał Richie. Nic takiego. Dostałem rolę. Może być fajnie. W czym? W Harrym Potterze. Gram czarny charakter. Jakim Harrym? Nieważne. Gramy dalej? Przegrałem mecz, ale zdobyłem rolę. Właśnie tak to się zaczęło.
Strony:
  • 1
  • 2
  • 3 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj