Przedostatnia pułapka - przeczytaj fragment przedostatniej powieści z Serii Niefortunnych Zdarzeń
Seria Niefortunnych Zdarzeń zbliża się powoli do końca... ale jeszcze się nie skończyła. Mamy dla Was fragment przedostatniego tomu cyklu Lemony'ego Snicketa.
Seria Niefortunnych Zdarzeń zbliża się powoli do końca... ale jeszcze się nie skończyła. Mamy dla Was fragment przedostatniego tomu cyklu Lemony'ego Snicketa.
Dwunasty tom Serii Niefortunnych Zdarzeń zatytułowany Przedostatnia pułapka jak zwykle nie oszczędzi losu sierot Baudelaire. Młodzi nieszczęśnicy trafiają do ostatniego bezpiecznego miejsca, gdzie muszą wcielić się w podwójną rolę – tajnych agentów i bojów hotelowych. Tylko od ich inteligencji oraz intuicji będzie zależało, czy w tłumie gości hotelu Ostateczność rozpoznają prawdziwych przyjaciół i wytropią zaprzysięgłych wrogów.
Przedostatnia pułapka Lemony'ego Snicketa ukazała się w zeszłym tygodniu nakładem wydawnictwa HarperCollins Polska. Pod opisem i okładką powieści możecie zapoznać się z początkiem książki w przekładzie Jolanty Kozak.
Przedostatnia pułapka - opis i okładka
Nie ma chyba osoby, która nie wyczekuje z utęsknieniem odmiany losu sierot Baudelaire, tak ciężko doświadczonych przez życie i niecnych osobników.
Wioletce, Klausowi i Słoneczku ledwo udało się uciec z Gorgonicznej Groty i z łap nikczemnego Hrabiego Olafa. Spotkanie z Kit Snicket daje nadzieję na szczęśliwy finał przygód. Kiedy jednak sieroty trafiają do ostatniego bezpiecznego miejsca, gdzie muszą wcielić się w podwójną rolę – tajnych agentów i bojów hotelowych – okazuje się, że „szczęśliwy finał” to miraż, ulotne odbicie w tafli wody, które mąci byle kamyk rzucony w toń. Tylko od inteligencji oraz intuicji sierot będzie zależało, czy w tłumie gości hotelu Ostateczność rozpoznają prawdziwych przyjaciół i wytropią zaprzysięgłych wrogów.
Książki Lemony Snicketa mają w sobie to coś, co chwyta za serce i sprawia, że Seria niefortunnych zdarzeń zyskała miliony wielbicieli na całym świecie, a także została zekranizowana.
Przedostatnia pułapka - fragment
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Niektórzy twierdzą, że świat przypomina spokojną sadzawkę i że każdy uczynek, choćby najbłahszy, jest jak kamień wrzucony do tej sadzawki: rozchodzą się od niego coraz szersze kręgi na wodzie, aż w końcu cały świat ulega zmianie przez jedno drobne zdarzenie. Jeśli to prawda, to książka, którą w tej chwili czytasz, nadaje się idealnie do wrzucenia w toń sadzawki. Kręgi rozejdą się po powierzchni wody i świat zmieni się na lepsze, gdyż ubędzie mu jedna koszmarna lektura, a przybędzie jeden sekret ukryty na dnie sadzawki, gdzie większość ludzi nigdy nie zagląda. Żałosna historia sierot Baudelaire spocznie bezpiecznie w mętnej głębinie, a tobie będzie weselej, że zamiast czytać spisaną przeze mnie ponurą opowieść, patrzysz sobie na coraz szersze kręgi szumowin, które wypłynęły na powierzchnię świata.
Baudelaire’owie, którzy jechali na tylnym siedzeniu taksówki prowadzonej przez ledwo znaną im kobietę, z ochotą wskoczyliby sami do sadzawki, gdyby wiedzieli, jaka czeka ich historia. Tymczasem automobil sunął krętymi ulicami miasta, w którym sieroty niegdyś mieszkały. Wioletka, Klaus i Słoneczko Baudelaire wyglądali przez okna samochodu, dziwiąc się niepomiernie, jak mało miasto się zmieniło od czasu, gdy pożar strawił ich dom, odebrał życie ich rodzicom i wzburzył wody ich życia, w którym nigdy już chyba nie miał zapanować spokój. Gdy taksówka skręciła za róg ulicy, Wioletka rozpoznała targ, na którym wraz z rodzeństwem kupowała kiedyś produkty na obiad dla Hrabiego Olafa, notorycznego łotra, a od dnia pożaru – opiekuna sierot Baudelaire. Chociaż minęło sporo czasu i Hrabia Olaf zdążył użyć wielu podstępów, żeby położyć łapę na gigantycznej fortunie pozostawionej w spadku przez rodziców Baudelaire’ów, targ wyglądał dokładnie tak jak w dniu, w którym Sędzia Strauss, uprzejma sąsiadka Hrabiego Olafa i pracownica Sądu Najwyższego, zabrała tam dzieci po raz pierwszy. Nad placem targowym górował wielki, lśniący gmach, w którym Klaus rozpoznał blok mieszkalny przy Alei Ciemnej 667, gdzie Baudelaire’owie spędzili jakiś czas pod opieką Jeremiego i Esmeraldy Szpetnych, w ich olbrzymim apartamencie na poddaszu. Klaus odniósł wrażenie, że ten budynek nie zmienił się ani odrobinę, odkąd dzieci odkryły zdradziecki i romantyczny związek Esmeraldy z Hrabią Olafem. A Słoneczko Baudelaire, które było jeszcze malutkie i z tej racji miało dość ograniczony widok przez okno samochodu, usłyszało klekot pokrywy kanału pod kołami wiozącej dzieci taksówki i przypomniało sobie odkryty wspólnie z rodzeństwem podziemny korytarz, prowadzący od piwnicy domu w Alei Ciemnej 667 aż pod zgliszcza ich domu rodzinnego. Podobnie jak targowisko i apartamentowiec, ten korytarz nie zmienił się i pozostał zagadką, chociaż Baudelaire’owie odkryli tymczasem tajną organizację zwaną WZS, która, jak podejrzewali, zbudowała wiele podobnych korytarzy. Każda odkryta przez Baudelaire’ów tajemnica ujawniała tylko następną i następną, i jeszcze parę następnych, a potem znów następną, tak jakby dzieci nurkowały coraz głębiej w toń sadzawki, a tymczasem miasto stało sobie spokojnie na powierzchni, nieświadome niefortunnych zdarzeń, w które obfitowało życie trojga sierot. Nawet teraz, powracając do rodzinnego miasta, sieroty Baudelaire mogły się poszczycić rozwiązaniem zaledwie skromnej części trapiących je tajemnic. Nie wiedziały, na przykład, dokąd jadą, a co się tyczy kobiety za kierownicą, to znały tylko jej imię i nazwisko.
– Musicie mieć tysiące pytań, Baudelaire’owie – odezwała się Kit Snicket, błyskawicznie kręcąc kierownicą dłońmi w białych rękawiczkach. Wioletka, która miała spore uzdolnienia techniczne, co tu oznacza: „smykałkę do wymyślania urządzeń mechanicznych”, podziwiała cicho pomrukującą maszynerię pojazdu, który skręcił gwałtownie w wielką metalową bramę i jechał dalej wąską, krętą uliczką obrzeżoną gęstymi krzewami. – Żałuję, że nie mamy więcej czasu na rozmowę, ale dziś już wtorek. Ledwo zdążycie zjeść swój ważny biznes lunch, zanim przyjdzie pora przebrać się za bojów hotelowych i podjąć działania obserwacyjne w roli tajnych agentów.
– Za bojów hotelowych? – powtórzyła Wioletka.
– Tajnych agentów? – powtórzył Klaus.
– Biznes lunch? – powtórzyło Słoneczko.
Kit uśmiechnęła się i wmanewrowała taksówkę w kolejny ostry zakręt. Z siedzenia dla pasażera zsunęły się na podłogę dwie książki – Mors i Stolarz oraz inne wiersze Lewisa Carrolla i Ziemia jałowa T.S. Eliota. Baudelaire’owie odebrali niedawno zakodowaną wiadomość, rozszyfrowali ją dzięki poezji panów Carrolla i Eliota i stąd wiedzieli, że mają się spotkać z Kit Snicket na Piaszczystej Plaży. Teraz jednak odnieśli wrażenie, że Kit wciąż mówi zagadkami.
– Jak powiedział kiedyś pewien wielki człowiek, dobro chwilowo pokonane silniejsze jest niż triumfujące zło. Czy rozumiecie, co to znaczy?
Wioletka i Słoneczko spojrzały na brata, który był rodzinnym ekspertem od literatury. Klaus Baudelaire przeczytał w życiu tyle książek, że był właściwie chodzącą biblioteką, a od niedawna przyjął zwyczaj notowania rzeczy ważnych i ciekawych w granatowej księdze cytatów.
– Chyba rozumiem – powiedział. – Chodzi o to, że dobrzy ludzie są silniejsi niż źli, nawet jeśli wydaje się, że źli wygrywają. Czy ten, kto to powiedział, jest członkiem WZS?
– W pewnym sensie tak – odparła Kit. – W każdym razie jego sentencja pasuje do naszej obecnej sytuacji. Jak wiecie, organizacja podzieliła się jakiś czas temu na dwa zwaśnione stronnictwa.
– Schizma – powiedziała Wioletka.
– Właśnie – potwierdziła z westchnieniem Kit. – Schizma. WZS było niegdyś zjednoczoną grupą wolontariuszy gaszenia pożarów – dosłownie i w przenośni. Teraz zmieniło się w dwie grupy zajadłych wrogów. Gdy jedni z nas wciąż gaszą pożary, inni wybrali działalność znacznie mniej szlachetną.
– Olaf – powiedziało Słoneczko.
Umiejętności językowe najmłodszej z Baudelaire’ów wciąż jeszcze się kształtowały, a mimo to wszyscy w taksówce zrozumieli, co ma na myśli Słoneczko, wypowiadając imię notorycznego łotra.
– Hrabia Olaf to jeden z naszych wrogów – przyznała Kit, zerkając w lusterko wsteczne i marszcząc brwi. – Ale jest wielu, wielu równie złych jak on, a może nawet gorszych. O ile się nie mylę, spotkaliście dwoje z nich w górach: mężczyznę z brodą, ale bez włosów, i kobietę z włosami, ale bez brody. A podobnych im jest mnóstwo, z rozmaitymi fryzurami i zarostami. Dawno temu rozpoznawało się członków WZS po tatuażach na kostce nogi. Ale teraz, gdy tatuaże nosi tak wielu łotrów, nie jesteśmy w stanie wytropić wszystkich swoich wrogów, którzy w dodatku bezustannie tropią nas. Kto wie, czy wróg nie czai się za naszymi plecami nawet w tej chwili.
Baudelaire’owie odwrócili się i przez tylną szybę ujrzeli inną taksówkę jadącą w sporej odległości za nimi. Podobnie jak samochód Kit Snicket, tamten też miał przyciemnione szyby, przez które nie można było zobaczyć niczego w środku.
– Dlaczego sądzi pani, że tamtą taksówką jadą wrogowie? – spytała Wioletka.
– Taksówka zabierze każdego, kto ją zatrzyma – odparła Kit. – Na świecie żyje mnóstwo złych ludzi. Stąd wniosek, że prędzej czy później każda taksówka zabierze złego człowieka.
– Albo dobrego – zauważył Klaus. – Nasi rodzice pojechali raz taksówką do opery, kiedy ich samochód nie chciał zapalić.
– Doskonale pamiętam ten wieczór – rzekła Kit z bladym uśmiechem. – To był spektakl La Forza del Destino. Wasza matka miała czerwony szal obszyty długimi piórami. W przerwie przemknęłam się za waszymi rodzicami do bufetu i podałam im ukradkiem pudełko zatrutych strzałek do rzutków, zanim zdążyła mnie dopaść Esmeralda Szpetna. Nie było to łatwe zadanie, ale jak mawiają moi towarzysze: „Nie unikać żadnej trudności; zachować odwagę, gdy wszyscy ją stracili; intrygę znieść bez szwanku; poświęcić nawet ambicję dla osiągnięcia celu – czyż nie na tym polega wielkość?”. A skoro już mowa o wielkości – trzymajcie się mocno. Nie możemy pozwolić, aby potencjalny wróg dotarł za nami
na wielce ważny biznes lunch.
Źródło: HarperCollins Polska
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1975, kończy 49 lat