Przedostatnia pułapka - przeczytaj fragment przedostatniej powieści z Serii Niefortunnych Zdarzeń
Seria Niefortunnych Zdarzeń zbliża się powoli do końca... ale jeszcze się nie skończyła. Mamy dla Was fragment przedostatniego tomu cyklu Lemony'ego Snicketa.
Seria Niefortunnych Zdarzeń zbliża się powoli do końca... ale jeszcze się nie skończyła. Mamy dla Was fragment przedostatniego tomu cyklu Lemony'ego Snicketa.
ROZDZIAŁ DRUGI
Spróbuj przystawić tę książkę do lustra, a przekonasz się natychmiast, jak trudne i mylące jest czytanie liter i słów w lustrzanym odbiciu. Właściwie cały świat wygląda myląco w lustrze, tak jakby za lśniącą srebrzystą powierzchnią istniał drugi świat, identyczny jak ten, w którym żyjemy, tylko że odwrócony. Życie jest wystarczająco zagadkowe i bez myślenia o innych światach, gapiących się na nas z lustra – dlatego właśnie ludzie, którzy spędzają dużo czasu, patrząc w lustro, nie bardzo mogą myśleć o czymkolwiek poza sekretami odkrytymi po tak długiej refleksji nad odbiciem, takimi jak istnienie nieznanych dotąd brata lub siostry, którzy podglądają ich od dawna z tamtej strony.
Sieroty Baudelaire nie spędzały ostatnio zbyt wiele czasu przed lustrem, gdyż były dość zaaferowane, co tu oznacza: „uwikłane w przykre i tajemnicze okoliczności będące sprawką Hrabiego Olafa”. Ale nawet gdyby całymi dniami wpatrywały się w swoje odbicia, nie przygotowałoby ich to na zagadkowy widok, który napotkały u stóp trawiastego zbocza. Gdy Wioletka, Klaus i Słoneczko dogonili wreszcie Kit Snicket, poczuli się tak, jakby nie wiedząc o tym, przeszli w świat po drugiej stronie lustra.
Jakkolwiek wydawało się to nieprawdopodobne, stok sprowadził dzieci na dach budynku, tyle że ten budynek leżał płasko na ziemi, zamiast wznosić się ku niebu. Buty Baudelaire’ów znajdowały się o kilkanaście centymetrów od lśniących gontów dachu, na którym widniał wielki szyld z napisem: HOTEL OSTATECZNOŚĆ. Pod tym szyldem, nieco dalej od dzieci, ciągnął się rząd okien z okiennicami, a na każdej z nich wypalony był numer 9. Okien było takie mnóstwo, że dzieci nie widziały ich końca, ani w prawo, ani w lewo. Pod tym rzędem okien ciągnął się następny, z wypalonym na okiennicach numerem 8, jeszcze niżej okiennice nosiły numer 7, i tak dalej – coraz dalej od Baudelaire’ów – aż do numeru 0. Z jednego okna w rzędzie 0 sterczał dziwny fajkowaty komin, a z niego snuła się w stronę dzieci gęsta, biała mgła, zasłaniając schody, które wiodły do znajdującego się piętro wyżej łukowatego portalu z napisem: WEJŚCIE. Gmach zbudowany był z dziwnej, mieniącej się cegły, a tu i ówdzie na jego fasadzie widniały wielkie, osobliwe kwiaty i kożuchy ciemnozielonego mchu – wszystko to rozciągało się na ziemi przed oczami dzieci.
Nagle jedna z okiennic otworzyła się i w tej samej chwili Baudelaire’owie zrozumieli, dlaczego hotel Ostateczność wygląda tak zagadkowo. Nie patrzyli wcale na sam budynek, tylko na jego odbicie w gigantycznej sadzawce. Prawdziwy hotel stał
na przeciwnym brzegu i odbijał się w tafli wody. Na ogół, oczywiście, łatwo jest odróżnić budynek od jego odbicia w wodzie, ale projektant hotelu Ostateczność nadał mu parę cech powodujących zmylenie przechodnia.
Po pierwsze, gmach nie stał całkiem prosto, lecz pochylał się lekko do przodu, tak że odbijał się w wodzie sam, bez otaczającego go pejzażu i nieba.
Po drugie, wszystkie oznakowania hotelu – czyli umieszczone na nim napisy – były odwrócone, przez co numery na okiennicach dawały się odczytać prawidłowo tylko w sadzawce, a szyld na prawdziwym dachu wyglądał tak: HOTEL OSTATECZNOŚĆ.
Po trzecie wreszcie, jakiś pracowity ogrodnik zdołał wyhodować na murach hotelu lilie i mech – zupełnie takie jak lilie wodne i rzęsa na powierzchni sadzawki. Sieroty Baudelaire spoglądały raz po raz to na sadzawkę, to na hotel, dopóki nie pozbyły się niepokojącego złudzenia, co tutaj znaczy: „przestały obserwować zagadkowy widok i skierowały swoją uwagę na Kit Snicket”.
– Chodźcie tu, Baudelaire’owie! – zawołała ciężarna kobieta i dzieci zobaczyły ją siedzącą na olbrzymim kocu rozłożonym na trawniku.
Na kocu piętrzył się prowiant, którego starczyłoby do wykarmienia pułku wojska, gdyby akurat tego ranka pułk wojska postanowił przypuścić szturm na sadzawkę. Leżały tam trzy bochenki chleba, każdy innego kształtu, a przed nimi stały miseczki z masłem, dżemem i czymś, co wyglądało jak roztopiona czekolada. Obok chleba ustawiono wielki kosz z najrozmaitszymi ciastkami, od babeczek i pączków po eklerki z kremem budyniowym, za którymi przepadał Klaus. Były też dwie okrągłe blachy zapiekanki z jajkami, serem i warzywami oraz wielki półmisek wędzonych ryb i drewniana taca z piramidą owoców. W trzech szklanych dzbankach podano trzy różne soki owocowe, a w srebrnych imbrykach – kawę i herbatę. Na gości czekały też srebrne sztućce ułożone w wachlarz i trzy serwetki z monogramami, co tutaj znaczy: „z wyhaftowanymi inicjałami W.B., K.B. i S.B.”.
Źródło: HarperCollins Polska
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat