Czekając na Oscary
Na początku roku zawsze rozdaje się Złote Globy. Nagrody mniej prestiżowe, ale za to właśnie ceremonię ich rozdania warto oglądać.
Na początku roku zawsze rozdaje się Złote Globy. Nagrody mniej prestiżowe, ale za to właśnie ceremonię ich rozdania warto oglądać.
"Jasne, niech Tina i Amy poprowadzą wszystko", ironicznie mówił na ostatniej gali Oscarów prowadzący Seth MacFarlane. Konferansjerki znane ze swoich licznych występów w Saturday Night Live oraz sitcomach NBC przejęły w zeszłym roku pałeczkę po Rickym Gervaisie i zrównały Hollywood z ziemią. Ich żarty były równie odważne jak te brytyjskiego komika, a podawanie ich z nieco większa gracją sprawiło, że za swój występ zebrały same pozytywne oceny. Były bez dwóch zdań najlepszymi prowadzącymi ceremonię rozdania nagród w roku 2013 - co mówi wiele, zważywszy na to, iż gospodarzem zeszłorocznych Oscarów był Seth MacFarlane, Emmy - Neil Patrick Harris, a MediaTorów - sam wyżej podpisany. Poprzeczkę ustawiły szalenie wręcz wysoko i - jak się niedługo po gali okazało - teraz same musiały się z nią zmierzyć.
Napisać lepszy monolog początkowy niż ten zeszłoroczny - to misja z gatunku tych, które zwykł wykonywać Tom Cruise. Fey i Poehler niestety temu zadaniu nie podołały. Z drugiej strony trzeba uczciwie przyznać, że i tak było całkiem nieźle. Już na początku zgrabnie podsumowały wybór ich jako ponownych prowadzących: "To jest Hollywood. Jeśli coś jest w miarę w porządku, będą to robić tak długo, aż wszyscy to znienawidzą". Dalej było trochę gorzej: posypały się dość przeciętne żarty, m.in. o tym, jak Europejczycy preferują Jasia Fasolę i Jeana Claude Van Damme’a od wszystkich hollywoodzkich gwiazd oraz że nagroda Cecila B. DeMille’a to uhonorowanie najmniejszego człowieka z największymi okularami (przed laty statuetkę odbierał Martin Scorsese, w tym roku był to Woody Allen).
Prowadzące znów jednak nie zostawiły na amerykańskich gwiazdach suchej nitki. Rozpływając się nad sławami siedzącymi na widowni, z premedytacją pomyliły imię i nazwisko gwiazdy Ratując Pana Banksa, nazywając go "Tamem Honksem", a Matta Damona określiły "śmieciarzem". I uszło im to na sucho!
Przed dwunastoma miesiącami najbardziej dostało się Jamesowi Cameronowi. "Nie śledziłam wszystkich kontrowersji związanych z Wrogiem numer jeden, ale jeśli chodzi o tortury, ufam kobiecie, która przez trzy lata była żoną Jamesa Camerona", mówiła o filmie Kathryn Bigelow Amy Poehler, a słowa te zostały uznane za żart wieczoru. W tym roku najmocniej oberwała gwiazda Grawitacji. Film Alfonso Cuarona Tina Fey streściła bowiem w następujący sposób: "To historia o tym, jak George Clooney woli umrzeć w głębi kosmosu niż spędzić kolejną minutę z kobietą w swoim wieku". Być może to jednak nie ta szpilka była najlepszym dowcipem wieczoru. Chwilę później Fey zapowiadała kolejną osobę, która wręczy nagrodę. "Jak wagina supermodelki, powitajmy teraz ciepło Leonardo DiCaprio!", bezwiednie rzuciła chyba najmocniejszy żart tegorocznej ceremonii.
Oczywiście można zastanawiać się, czemu ekscytować się jakimiś żartami prowadzących, przecież tu chodzi o przyznawanie nagród. Pozwolę sobie zaryzykować stwierdzenie, że nie w przypadku Złotych Globów. O statuetkach przyznawanych przez HFPA mówi się przez dwa miesiące w roku i to prawie zawsze w kontekście Oscarów. Znaczna część nominacji zawsze się pokrywa, a poszczególne wygrane są postrzegane jako zapowiedź otrzymania w najbliższym czasie nagrody Akademii Filmowej (choć z tym akurat bywa różnie).
Po gali Oscarów nikt już o Złotych Globach nie mówi. Nie żeby któreś nagrody były bardziej sprawiedliwe, skąd. Zarówno po jednych, jak i po drugich zawsze słychać głosy sprzeciwu. Dlatego też warto oglądać ceremonię ich rozdania nie dla wyników, ale dla prowadzących. Co roku to właśnie na tym polu toczy się największa walka - o uczynienie nudnej, trwającej trzy godziny gali czymś, co da się obejrzeć bez zbyt częstego ziewania (a w Polsce jest to szczególnie trudne, zważywszy na różnicę czasową). Pod tym względem Złote Globy w ciągu ostatnich pięciu lat były bezkonkurencyjne.
O to, by świat zapomniał nie tylko o wynikach, ale także o prowadzących Złote Globy, będzie starać się w tym roku Ellen DeGeneres. I choć występ Tiny Fey i Amy Poehler nie był tak dobry jak ten poprzedni, nadal stoi przed nią wielkie wyzwanie.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat