Dziewięć żywotów Batmana
Choć wszystkie adaptacje komiksów DC czerpią z jednego źródła, Mroczny Rycerz w każdym filmie wygląda nieco inaczej.
Choć wszystkie adaptacje komiksów DC czerpią z jednego źródła, Mroczny Rycerz w każdym filmie wygląda nieco inaczej.
Pierwsza adaptacja komiksu o zamaskowanym mścicielu powstała jeszcze w latach 40. XX wieku. Telewizyjna produkcja z Lewisem Wilsonem w roli Człowieka Nietoperza podporządkowana została w całości celom propagandowym i opowiadała o walce Batmana z japońskimi szpiegami. W 1949 roku studio Sama Katzmana zaprezentowało pierwszy, 15-odcinkowy serial z zapomnianym dziś Robertem Lowerym w roli Batmana. W 1966 roku superbohater z Gotham ponownie zagościł na ekranach telewizorów – w klasycznym "Batmanie" z Adamem Westem. Kampowy klimat ekranizacji korespondujący z ówczesną estetyką komiksu uzupełniały podawane z kamienną twarzą purnonsensowe dialogi i równie niedorzeczna fabuła. Na kanwie serialu powstał pierwszy pełnometrażowy film – "Batman zbawia świat". Przez następne dwie dekady bezskutecznie próbowano doprowadzić do przeniesienia kolejnych historii o Mrocznym Rycerzu na duży ekran. Wśród szczęśliwie niezrealizowanych pomysłów znalazły się przygody Batmana w kosmosie oraz obsadzenie w roli głównej Billa Murraya.
Druga połowa lat 80. przyniosła za sobą dwie komiksowe historie ustanawiające nowy kanon w portretowaniu Człowieka Nietoperza: "Zabójczy żart" Alana Moore'a i Briana Bollanda oraz "Powrót Mrocznego Rycerza" Franka Millera. Psychologizujące, ponure fabuły odsłaniały nowe, bardziej brutalne oblicze herosa z Gotham. Nie dziwi zatem fakt, iż powierzenie Timowi Burtonowi reżyserii pierwszej "nowożytnej" ekranizacji przygód Nietoperza spotkało się z umiarkowanym entuzjazmem fanów komiksu. Skromny wówczas pełnometrażowy dorobek Kalifornijczyka stanowiły komediowe przygody Pee Wee Hermana i Beetlejuice, nielicujące z mroczną postacią obrońcy Gotham. Podobnie rzecz się miała w przypadku odtwórcy głównej roli – posturą i charyzmą Michael Keaton przypominał w większym stopniu Alfreda niż Batmana. Do tego sam Burton otwarcie przyznawał się do słabej znajomości pierwowzoru, przyprawiając o uzasadniony niepokój ortodoksyjnych fanów.
Ekspresjonizm burtonowski
Efektem tej reżyserskiej dezynwoltury w podejściu do adaptacji komiksu są dwa obrazy odznaczające się jedną z najbardziej spójnych i przemyślanych estetyk kina superbohaterskiego. Niemalże wszystkie sceny Batmana i Powrotu Batmana zostały nakręcone w atelier. Dzięki takiemu zabiegowi burtonowskie Gotham przybrało fantasmagorycznego, monumentalnego kształtu przypominającego architekturę Metropolis Fritza Langa. Reżyser garściami czerpał z tradycji niemieckiego ekspresjonizmu, umieszczając w filmie bezpośrednie cytaty lub komponując kadr tak, by w czytelny sposób odsyłać widza do klasyki kina lat 20. Przy pomocy scenografa Antona Fursta i Bo Welscha Burton mógł pozwolić sobie na dużo więcej niż dzisiejsi realizatorzy komiksowych ekranizacji, ograniczeni papierowym pierwowzorem, czeredą producentów i fanowskim zapleczem złożonym z nastolatków o mentalności talibów.
Paradoksalnie najmniejsze wrażenie sprawia sylwetka samego Batmana. Postać Keatona była jedną z mniej udanych kreacji Człowieka Nietoperza – niknącą w cieniu szarżującego na ekranie Jacka Nicholsona grającego Jokera, unieruchomioną przez krępujący ruchy kostium, nieprzekonującą w roli milionera-playboya.
O ile eksperymenty Burtona mogły cieszyć kinofilów, tak wzbudziły nieufność w sztabie producentów z Warnera. Pomimo znacznego sukcesu kasowego obu części coraz mroczniejsza atmosfera filmów mogła zniechęcić młodszych widzów. Do realizacji następnych odsłon zdecydowano się zatem zatrudnić rzemieślnika zaprawionego w realizacji efektownego kina akcji. W ten sposób ster kolejnych dwóch filmów o Batmanie przejął Joel Schumacher.
Kamp schumacherowski
Prawie 60-letni reżyser postanowił sięgnąć do – znanej mu z czasów młodości – komiksowej Srebrnej Ery. W miejsce niewyraźnego Keatona zatrudnił będącego u szczytu aktorskiej kariery Vala Kilmera, a estetykę chiaroscuro zastąpił paradną paletą barw rodem z fabryki cukierków Willy'ego Wonki. Batman Forever okazał się sukcesem kasowym, jednak sam klimat filmu niebezpiecznie zbliżał się do serialu z Westem. Groteskowa scenografia, wirująca, odchylona kamera oraz przerysowane aktorstwo ewokowały klimat serialu z lat 60. Kilmer wypadł znacznie lepiej w roli Batmana, jednak został zdominowany hiperbolicznymi kreacjami Jima Carreya (Riddler) i Tommy'ego Lee-Jonesa (Two-Face). Jak się okazało, było to zaledwie preludium do tego, co miało nadejść w kolejnej części.
Film Batman i Robin odziedziczył wszystkie wady poprzednika oraz wygenerował komplet nowych. Kolorowy kicz wylewał się z każdego kadru, a kreacje aktorskie nie przekraczały poziomu pacynek z Ulicy Sezamkowej. Odtwarzający rolę Batmana George Clooney nawet nie starał się udawać, że gra w czymś więcej niż wysokobudżetowym trybucie dla serialu z lat 60. Zażenowany swoją rolą aktor ogłosił, iż zwróci pieniądze za bilet każdemu fanowi, który go o to poprosi.
Do dnia dzisiejszego panuje pewna konfuzja odnośnie obu produkcji Schumachera. Dla fanów burtonowskiego wizerunku Mrocznego Rycerza oba filmy to profanacja. Dla smakoszy kampu i wykoncypowanego kiczu są to arcydzieła. Fani nie mogą wybaczyć reżyserowi sterczących sutków w kostiumie George’a Clooneya oraz zdegradowania ulubionej postaci do poziomu infantylnego kabotyna. Okrzyknięty jednym z najgorszych filmów w historii Batman i Robin zatrzymał na dłuższy czas kinową marszrutę Człowieka Nietoperza.
Realizm nolanowski
Po ekscesach z lat 90. Batman musiał w nowym millenium przejść metamorfozę. Zabawa komiksowym kiczem zaproponowana przez Schumachera wyczerpała pewną konwencję, zmuszając producentów do bardziej realistycznego podejścia do tematu superbohatera z Gotham. W ten sposób podjęto decyzję o restarcie serii oraz powierzeniu reżyserii Christopherowi Nolanowi. Gdy Anglik obsadził w tytułowej roli Christiana Bale’a, wszyscy wiedzieli, że nadszedł czas zmian. Bale był idealnym Batmanem – postacią mroczną, straumatyzowaną i całkowicie pozbawioną dystansu do siebie.
Pierwszy obraz wyreżyserowany przez Nolana wydaje się ledwie rozbiegówką do dwóch kolejnych odsłon. Reżyser eksperymentował zarówno z formą narracji, jak i światem przedstawionym. Batman Begins koncentruje się przede wszystkim na procesie docierania Bruce'a Wayne’a do roli superbohatera. Po raz pierwszy skupiono się w tak dużym stopniu na psychologicznej płaszczyźnie postaci Batmana, co w efekcie wpłynęło na antyklimaksowy nastrój filmu.
Dopiero kolejna część odkrywała pełny potencjał kryjący się za koncepcją Nolana. O ile w Początku architektura Gotham nosiła jeszcze ślady wizji Burtona, tak w następnych obrazach przestrzeń została wyrugowana z wszelkich komiksowych elementów. Ta realistyczna dominanta coraz mocniej uwidaczniała problem z sytuowaniem postaci odzianej w maskę i pelerynę oraz wypowiadającej kwestię gruźliczym growlem w estetyce zaczerpniętej rodem z produkcji Michaela Manna. Ten kontrastujący realizm okazał się jednak konieczny do nakreślenia paraleli pomiędzy głównym bohaterem a jego nemezis – Jokerem. Nolan, nawiązując do "Zabójczego żartu", przedstawił protagonistę jako postać zdeterminowaną przez szaleńców, których stara się zwalczać. Dzięki takiej optyce Batman stał się mniej oczywisty i pomnikowy, a sama idea zamaskowanego superbohatera nabrała charakteru dewiacji.
Po realizacji trzech filmów zarówno Christian Bale, jak i Christopher Nolan zrezygnowali z udziału w następnych przedsięwzięciach traktujących o Człowieku Nietoperzu. Kolejnym aktorem korzystającym z kostiumu z charakterystycznym symbolem będzie Ben Affleck, który zagra w sequelu Człowieka ze stali Zacka Snydera. Zanim jednak Batman i Superman staną w szranki w 2016 roku, będziemy kibicować jeszcze młodemu Bruce'owi Wayne'owi z serialu Gotham. On też kiedyś przywdzieje strój, może nawet taki z nieco już zapomnianymi żółtymi elementami...
[image-browser playlist="577664" suggest=""]
Projekt "Batman lata po dzielnicach", w którym będzie można obejrzeć słynne produkcje o Mrocznym Rycerzu (początkowo planowany w ramach Cropp Kultowe), odbędzie się w czerwcu tego roku. 17. edycja Festiwalu Filmowego Cropp Kultowe w Katowicach trwa do 25 maja. Więcej informacji na www.croppkultowe.pl.
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat