Będące hitem amerykańskiej stacji The CW Arrow ma szansę stać się popularne również w Polsce. Serial jest emitowany na antenie Universal Channel w każdy wtorek o 22:00 (dwa odcinki).
Zanim zacząłeś występować w telewizji, przez długi czas pracowałeś na Broadwayu. Jaki to miało wpływ na Twoją karierę aktorską?
COLIN DONNELL: Mam 30 lat, pracowałem już w różnych miejscach, mam spore doświadczenie. Nauczyłem się nie przywiązywać aż tak dużej wagi do tego, co w danej chwili robię. Jestem po prostu szczęśliwy. Nieważne czy udzielam wywiadu, czy jestem na planie, po prostu cieszę się moją pracą. Czasem nie mogę uwierzyć, że mam aż tyle szczęścia. I myślę, że to jest właśnie najważniejsza rzecz, której nauczyłem się będąc aktorem w Nowym Jorku, bo pracowałem z fantastycznymi ludźmi, którym prawdopodobnie nigdy nie uda się dojść do tego miejsca, w którym teraz jestem. A mnie się udało i to jest fantastyczne. Samo życie podczas pracy w teatrze jest po prostu zupełnie inne od tego, gdy pracuje się w telewizji. Trochę za tym tęsknię, ale teraz uczę się żyć tym nowym życiem.
Na Broadwayu jesteś przyzwyczajony do natychmiastowej reakcji publiczności. Teraz trzeba czekać – czy im się spodoba? Co jest w tym najtrudniejsze?
- Najtrudniejsze jest chyba pogodzenie się z tym, że to co robisz, jest na zawsze. Na szczęście jestem otoczony ludźmi, którzy pracują w telewizji dłużej ode mnie, ale udaje nam się zachować świeżość i spontaniczność w tym, co robimy. I w pewnym momencie udaje się zapomnieć o tej świadomości i myślę sobie, że to, co zrobimy, na pewno będzie fajne. Ale to rzeczywiście inny świat, niż teatr. Gdy ktoś mnie pyta, gdzie wolę pracować, odpowiadam, że nie wiem. To są dwa inne światy.
Na Broadwayu dużo tańczyłeś i śpiewałeś. Myślisz, że uda Ci się wykorzystać te umiejętności w serialu?
- Nie, nie sądzę, choć jest taka miła krótka scena, w której tańczę z Laurel. To było bardzo przyjemne!
Jak wygląda Twój trening?
- No cóż, moje ciało nigdy nie będzie wyglądać jak u Stephena Amella (śmiech). Ale w serialu jest odcinek, w którym pokazuję się bez koszulki! Ćwiczę dużo, nawet bardzo dużo, ale jedną z najbardziej upokarzających rzeczy na świecie jest wejść na siłownię i zobaczyć jak ćwiczy tam Stephen! (śmiech)
Czy Twoja postać kiedykolwiek będzie tak umięśniona jak Oliver Queen?
- No cóż, nie wiem. Mam nadzieję, że ktoś za to zapłaci! (śmiech)
Jak sobie radzisz z popularnością? Ludzie zaczęli Cię już rozpoznawać na ulicy?
- Tak, już trochę tak. Zdarzyło mi się to kilka razy i jest to fantastyczne przeżycie! Fani wykazują dla mnie mnóstwo wsparcia. Wystarczy spojrzeć na wpisy na Twitterze, by zobaczyć jak kibicują serialowi i ekipie. To po prostu wspaniałe, że ludzie oglądają serial. I myślę sobie, że nieważne czy komuś się on podoba czy nie – zawsze wywołuje dyskusję.
Jak sądzisz, czy większość Twoich fanów to fani komiksu, czy dziewczyny, którym się podobasz?
- Wydaje mi się, że jest ich po równo (śmiech). Sądzę, że producentom udało się stworzyć serial, który jest atrakcyjny zarówno dla ludzi, którzy mają bardzo dużą wiedzę związaną z komiksami i mitologią Zielonej Strzały, jak i dla tych, którzy wcześniej nie interesowali się tą tematyką. Globalnie serial odniósł jak na razie ogromny sukces, reakcje ludzi są dla mnie niesamowite. Ma też bardzo duży zasięg i chcę wierzyć, że to dlatego, że wykonujemy naprawdę dobrą robotę.