Przerażający bracia Grimm
W XIX wieku dwóch bibliotekarzy dostało zlecenie zebrania w jednym miejscu baśni, które krążyły z ust do ust, z kart jednej książki na drugą. Wydane w 1812 roku "Baśnie dla dzieci i dla domu" braci Grimm szybko zaskarbiły sobie sympatię czytelników, by po wielu latach podbić serca filmowców. Powstała niezliczona ilość adaptacji, każda pretendująca do miana bycia tą najlepszą. Również świat seriali upomniał się o należną im część, swoje wysiłki koronując amerykańską produkcją stacji NBC pt. Grimm.
W XIX wieku dwóch bibliotekarzy dostało zlecenie zebrania w jednym miejscu baśni, które krążyły z ust do ust, z kart jednej książki na drugą. Wydane w 1812 roku "Baśnie dla dzieci i dla domu" braci Grimm szybko zaskarbiły sobie sympatię czytelników, by po wielu latach podbić serca filmowców. Powstała niezliczona ilość adaptacji, każda pretendująca do miana bycia tą najlepszą. Również świat seriali upomniał się o należną im część, swoje wysiłki koronując amerykańską produkcją stacji NBC pt. Grimm.
Okrucieństwo zawarte w baśniach braci Grimm to istny raj dla psychoanalityków. Ich ulubione tematy, jakimi są śmierć, pożądanie, gwałt, pobudzenie seksualne, żądza mordu i bestialstwo, nieustannie przewijają się pomiędzy fragmentami o pierwszej miłości czy szczęśliwej rodzinie. Psychiatrzy zwracają również uwagę na fakt, iż baśnie stanowią przejaw nieświadomości zbiorowej. Poprzez zawarte w niej symbole i archetypy instynktownie przyswajamy sobie kulturę społeczeństwa, w jakim żyjemy. Uczucia odpowiadające istotom ludzkim, jak chociażby miłość, gniew czy zazdrość, ukazane są w sposób łatwo rozpoznawalny dla młodego odbiorcy. Dobro pokonuje zło, a miłość silniejsza jest nawet od śmierci. Ograniczone postrzegania świata w pełni, z wszystkimi jego zaletami i wadami, chroni dzieci przed całkowitym uświadomieniem sobie dantejskich scen, jakie rozgrywają się w czytanych im historiach. Zdają sobie jedynie sprawę, iż ich ulubieni literaccy bohaterowie muszą przejść przez wiele trudności, aby w końcu mogli otrzymać swoje szczęśliwe zakończenie. Nie zważają więc na to, że matka kazała swoim córkom poobcinać palce u stóp i pięty, aby pasowały do drobnego pantofelka. Najważniejsze dla dziecka jest jedynie to, iż pomimo wszelkich intryg macochy to Kopciuszek otrzyma należne jej miejsce u boku księcia. Świat wykreowany przez fantazję, w którym wszystko było możliwe, a wszelkie problemy były na swój sposób personifikowane, szybko znalazł swoje miejsce na kartach kinematograficznej historii.
Adaptacje baśni zaczepiły się w filmowym światku silnymi korzeniami. Baśnie cenione za swą prostotę i uniwersalność szybko nauczyły się korzystać z dóbr, jakie oferował przekaz audiowizualny. Eskalację tego zjawiska zawdzięczamy zwłaszcza hollywoodzkim produkcjom naszpikowanym znanymi i lubianymi nazwiskami oraz serialom o tematyce fantasy, które cieszą się sporą popularnością wśród widzów telewizyjnych. Już same animacje tworzą wierzchołek góry lodowej. Najbardziej docenione wyszły z wytwórni Walta Disneya, a aparycja bajkowych księżniczek na stałe wpisała się w ich popkulturalny obraz. Nowe produkcje Disneya również cieszą się niemałą popularnością (np. bardzo dobrze przyjęty obraz Roszpunki w Zaplątanych). Interesujące propozycje wysuwa pod animacyjnym względem ojczyzna braci Grimmów. Niemcy wyprodukowali m.in. serial animowany "Baśnie braci Grimm: Simsala Grimm" (1999-2002). Leitmotivem dwusezonowej serii jest para przyjaciół – Jolo i Koko. Ich zadaniem jest dopilnowanie, aby każda bajkowa historia zakończyła się szczęśliwie.
Każdy film – animowany czy aktorski – prezentował sobą inne podejście do tematu. Wielu reżyserów w klasyczny sposób podchodziło do wartości zawartych w baśniach. Sielanka owiana odrobiną grozy, czarno-białe postacie oraz zwycięstwo dobra nad złem – motywy te skrupulatnie owijano w kokon prostolinijności. Co odważniejsi twórcy postanowili wejść w dialog z tradycją, a końcowy efekt udowodnił, że ryzyko się opłaca. Na szwedzkim stole adaptacji Grimmów mamy więc podany m.in. baśniowy kolaż w postaci Nieustraszonych braci Grimm Gilliama. Samoświadoma, lecz nie do końca przemyślana historia odnosząca się do biografii braci zaliczana jest jednak do dań mniej smakowitych. Na stole mamy również Czerwonego Kapturka, dziewczynkę, która w świecie wykreowanym przez Cathrine Hardwicke jest już nastolatką. Reżyserka w stonowanych kolorach prezentuje widzom historię rozbudzającej się seksualności w młodych dziewczynach oraz zamieszcza w filmie wyraźne odwołania do silnego uczucia pożądania. Wilk to zmiennokształtna bestia siejąca strach w sercach mieszkańców małej wioski, czyhająca na życia nierozważnych niewiast. Dziewczyna w czerwonej pelerynie posiada zmyślną intrygę fabularną. Cień podejrzenia rzucony zostaje nawet na babcię dziewczyny, stawiając niewinną staruszkę z pierwowzoru literackiego w kręgu podejrzanych. Po seansie pozostaje gorycz żalu, iż problemy miłosne nastoletnich bohaterów przytłaczają mroczną interpretację popularnej baśni. Inną, lecz równie ciekawą wariacją na temat Czerwonego Kapturka jest niewątpliwie Towarzystwo wilków. Każda scena z filmu z 1984 roku przesiąknięta jest odwołaniami do analiz psychologicznych dokonanych na przełomie wieków. Symbolika czerwieni i bieli, zagrożenie złem uosobionym w postaci wilka, nawiązania do feminizmu i mrocznej mitologii – Neil Jordan nie stara się balansować między opowieścią dla dzieci a przerażającymi scenami. W pełni przypina do swojego obrazu metkę horroru.
Nawet Tommy Wirkola nie omieszkał zreinterpretować grimmowej opowieści. Twórca pozytywnie odrażającej historii o zombie-nazistach do swojego nowego projektu zatrudnił aktorów na topie, zdolnych scenografów, a samą historię Jasia i Małgosi przekuł w rasową opowieść o łowcach czarownic. Wirkola kropkę w zdaniu "i żyli długo i szczęśliwie" zamienia na przecinek, dodając dodatkowo słowo "lecz…". Nadchodzi bowiem dorosłe życie, a wraz z nim – dorosłe problemy. Rodzeństwo para się niewdzięczną pracą łowców czarownic. Jaś wyrósł na przystojnego mężczyznę, który zmaga się z cukrzycą (najwyraźniej w baśni można zachorować na tę chorobę od spożycia nadmiernej ilości słodyczy), a Małgosia to zadziorna fajterka w skórzanych spodniach. W scenie zlotu czarownic możemy podziwiać różnorodność wiedźmowych postaci, które są genetycznie zniekształcone i obdarzone horrorowym urokiem. Reżyser rozbudowuje szeroko pojętą psychologię postaci, która w baśniach praktycznie nigdy nie jest poruszana.
Zaraz obok Kapturka najpopularniejszą ekranową postacią jest Królewna Śnieżka. Dawniej słodka i niewinna, teraz wyrasta w duchu feministycznym. Z uśmiechem na ustach poluje w lesie i szkoli się na członkinię gangu krasnoludków, którzy ostatnimi czasy przedstawiani są jako społeczne wyrzutki żyjące poza prawem. Śnieżka przez swoje buntownicze nastawienie wydaje się być bardziej seksowna od swojej pospolitej wersji. Popularność tej baśniowej bohaterki osiągnęła szczyt w latach 2011-2012. Wtedy to widzowie telewizyjni dopiero zaczynali przygodę z serialem Once upon a time, który wszedł na ekrany z rewolucyjnym pomysłem na baśnie. Rok 2012 natomiast zaoferował nam przynajmniej trzy pozycje. Pierwsze to Królewna Śnieżka i Łowca oraz Królewna Śnieżka Singha. Pierwszy obraz chwalony jest szczególnie za sam pomysł – trójkąt miłosny (o którym ostateczną decyzję podejmuje nie miłość od pierwszego wejrzenia, ale racjonalna decyzja królewny) – oraz scenografię, która powala bajecznymi efektami specjalnymi. Królewna Śnieżka natomiast wizualnie odbiega od swojej koleżanki. Nie tylko sama Collins może pochwalić się zdecydowanie ciekawszą garderobą niż Stewart, lecz również scenografia jest nieporównywalnie inna – ascetyczna, o teatralnym wydźwięku. Obraz Singha jest zdecydowanie bardziej nowatorski i zabawny, wyzbyty z amerykańskiej patetyczności, a swoją prostotą opowieści narracyjnej pochłania nas niczym prawdziwa bajka czytana na dobranoc. Trzecia propozycja pochodzi od hiszpańskiego reżysera Pablo Bergera. Nakręcił on Śnieżkę, dzieło okrzyknięte mianem najoryginalniejszego filmu roku. Nawiązujący niemą estetyką do Artysty Hazanaviciusa film plasuje postać Śnieżki pośród hiszpańskich tradycji. Ojciec bohaterki jest słynnym toreadorem, który w wyniku nieszczęśliwego wypadku trafia na wózek inwalidzki. Jego pielęgniarka szybko awansuje na pozycję Złej Macochy. Pośród całej tej dramaturgii dorasta mała Carmen, półsierota, która w dorosłym życiu przybierze twarz pięknej Macareny Garcii. Zamiast siedmiu krasnoludków otrzymujemy obraz sześciu karłów-toreadorów. Młoda dziewczyna po ucieczce ze szponów Macochy uzupełnia tę liczbę, stając się siódmą członkinią grupy. Po raz kolejny zawarty został pierwiastek feministyczny – Carmen nie sprząta, lecz staje się toreadorką w spódnicy. Natomiast lustro Złej Macochy zostało wymienione na okładki magazynów, do których pozuje starsza kobieta. Wszystkie nowoczesne pomysły wykorzystane przez reżysera zostały zaklęte w niemym, czarno-białym obrazie.
Psychologię baśniowych postaci najbardziej pogłębia serial Once upon a time. Królewna Śnieżka biega po lesie, okrada bogatych i żyje na bakier z prawem oraz Złą Królową. Jej Książę z Bajki wywodzi się z ludu, Czerwony Kapturek jest jej najlepszą przyjaciółką (i równocześnie dziewczyną zdolną przemieniać się w wilka), a sukienki porzuca na rzecz feministycznych spodni. Ją oraz innych bohaterów stopniowo poznajemy na dwóch płaszczyznach – ich baśniowych odpowiedników oraz zwyczajnych obywateli niewielkiego miasteczka Storybrook. Życiorysy postaci są złożone i ciekawe, a wersja baśniowej historii zaproponowana przez twórców jest nad wyraz ubarwiona. Z żalem więc należy stwierdzić, iż twórcy bardzo szybko popuścili wodze fantazji, która rozrosła się do rozmiarów niedorzecznego stwora. Zgoła inną drogą idzie serial amerykańskiej stacji NBC zatytułowany Grimm.
Tu bohaterem nie jest wyzwolona księżniczka, lecz reprezentant świata znajdującego się po drugiej stronie lustra. Detektyw Nick Burckhardt zaczyna dostrzegać, iż twarze niektórych osób zamieniają się w karykaturalne oblicza potworów. Zdrowie psychiczne Nicka zostaje szybko uratowane dzięki jego ciotce, która wyjawia mu, iż są oni potomkami Grimmów. Stephen Carpenter i spółka podążyli za serialową modą i odwrócili historię słynnych bajkopisarzy do góry nogami. Grimm to u nich nie nazwisko, lecz życiowa profesja. Niczym Wirkolowi Jaś i Małgosia Grimmowie są samozwańczymi łowcami wszelkich szkaradnych stworów, które umiejętnie ukrywają się na Ziemi pod postacią zwykłych ludzi. Zbiór bajek autorstwa rodziny Grimmów stanowi tak naprawdę kroniki opisujące genealogię Wesenów (zwierzęcopodobnych istot przybierających ludzką postać). W przeciwieństwie do swoich przodków Nick nie stawia krzyżyka na pierwszej napotkanej istocie nadnaturalnej. Wręcz przeciwnie – tworzy sojusze, a nawet nawiązuje przyjaźnie z kilkoma zmiennokształtnymi. Każdy szanujący się serial detektywistyczny opiera się na kontrastującej ze sobą parze bohaterów. W tym przypadku taką postacią jest Eddie Monroe. Jest on – jak sam siebie określa – zresocjalizowanym Blutbadenem (wilkorem) o bardzo przyjemnym i zabawnym usposobieniu.
Pomysłodawcy serialu przedstawiają interesujący rewers historii o Grimmach. W serialu to Grimmowie stanowią prawdziwe zagrożenie. Dla Wesenów to oni są potworami, którymi matki straszyły swoje dzieci. Nie oznacza to jednak, że Grimmowie byli tymi złymi, którzy uciskali Bogu ducha winne stwory. Ci ostatni funkcjonują w serialu na zasadzie społeczeństwa, a w każdej tego typu strukturze znajdują się zgniłe jabłka. U przedstawionych istot dochodzą jeszcze pierwotne instynkty i tradycje, jak chociażby urządzanie polowań przez rodzinę Niedźwiedzi czy rytualny gwałt na młodej członkini stada Szakali. Takimi scenami Carpenter robi ukłon w stronę baśniowego okrucieństwa. Dzięki pracy Nicka widz staje się świadkiem brutalnych morderstw – rozszarpane gardła, dekapitacja lub zmasakrowane ciała są na porządku dziennym. Przy tworzeniu profilu psychologicznego wielu wilkorów można użyć słowa pedofilia, bobrzaki to tchórzliwe urocze stworki, a Jeffrey Dahmer prawdopodobnie należał do krwiożerczego gatunku wendigo. Scenarzyści ułatwiają widzom identyfikację licznych baśniowych odniesień poprzez umieszczanie na początku każdego odcinka odpowiedniego fragmentu z "Baśni braci Grimm", na bazie którego opierać się będzie dana historia fabularna. W niektórych odcinkach scenarzyści wychodzą z oryginalną inwencją twórczą, wprowadzając pozostałe elementy popkultury. Świetnie wpasowuje się tu przykład motywu z żywymi trupami (poparte postacią Papy Ghede), który zapewnia niespodziewany zwrot akcji w finale drugiego sezonu.
Twórcy Grimm niestety jawnie pomijają zasadę "jeśli nie stać cię na serial fantasy, nie rób go". Sztuczny wygląd wszelakich stworów razi w oczy, a tylko część z nich robi wrażenie (np. straszne hexenbestie). Sama konstrukcja fabularna również z początku nie przekonuje, choć wraz z ewolucją głównego wątku w późniejszych odcinkach serial rozwija skrzydła. Mitologia stworów z czasem staje się coraz bardziej rozbudowana, a biografia postaci – bardziej ubarwiona. Grimm jest pozycją, po którą chętnie sięgną fani Once upon a time i Supernatural. Poza tym, co proponują te dwie produkcje, Grimm daje prawdziwą przyjemność okrywania, ile tak naprawdę wiemy o świecie wykreowanym 200 lat temu przez dwóch niemieckich braci.
[image-browser playlist="577805" suggest=""]Trzeci sezon Grimm można oglądać w każdą niedzielę o 23.00 w Canal+.
Dzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat