Seks w świecie superbohaterów
Seks w dzisiejszej popkulturze stał się jednym z najbardziej pożądanych towarów. W komiksach również, aczkolwiek analizując zawarte w nich miłosne igraszki i symbole, często chcemy wiedzieć wszystko, tylko boimy się zapytać. W tym tekście pytamy więc o erotykę świata znanych nam wszystkim półbogów.
Seks w dzisiejszej popkulturze stał się jednym z najbardziej pożądanych towarów. W komiksach również, aczkolwiek analizując zawarte w nich miłosne igraszki i symbole, często chcemy wiedzieć wszystko, tylko boimy się zapytać. W tym tekście pytamy więc o erotykę świata znanych nam wszystkim półbogów.
Gdy w komiksowej rzeczywistości dochodzi do cielesnego zespolenia herosów, miłość zdaje się triumfować. Nie dajcie się jednak zwieść cukierkowej aurze wyzierającej z aktu seksualnego zaprzęgniętego w karetę popkultury: to raczej miłość w czasach zarazy. Wiecznie niespełniona, w swoisty sposób niedorozwinięta, szukająca dla siebie ujścia w pokładach perwersji, które nawet w głowie Franka Millera wydają się niewinną zabawą. Seks w powieściach graficznych nie jest bynajmniej tematem tabu. To jego część integralna w tak dalece posunięty sposób, jak nieodłącznym elementem komiksowych 300 jest wyrzeźbione ciało Leonidasa i jego wiernych kompanów, a lateksowy, opięty kombinezon uwypukla wizualną atrakcyjność Kobiety-Kota. Superbohater ma więc jeden problem większy: zazwyczaj rodzi się gdzieś między tolerancyjną Kalifornią a ultrakonserwatywnym Teksasem, więc by być pożądanym przez statystycznego Amerykanina, musi czerpać garściami i z tradycji purytańskich, i z podrygów panseksualnych – jakiś złoty środek wypadałoby znaleźć. Dochodzi cały szereg barykad pomniejszych: ograniczeń własnego libido, rozmiłowania w dewiacjach, kopulacyjnych fiksacji, które – choć obecne – muszą zostać zaserwowane możliwie największej heterogenicznej grupie. Zadanie to doprawdy karkołomne.
Sztukmistrze DC i Marvela od prawie 80 lat tworzą komiksy w obliczu zmieniających się nastrojów społecznych i dominujących ideologii. Mają za sobą wojenną zawieruchę, w czasie której postulowano przecież, że „lepiej walczyć na froncie, niźli prącie trzymać w kącie”, radosne podejście do miłości dzieci lubujących się we wtykaniu kwiatków do luf karabinów, światopoglądową kontrrewolucję ojców i matek tychże latorośli, ambiwalentny stosunek ekipy Reagana do tragicznych żniw zbieranych przez AIDS czy ideologiczny oddech lat 90. Twórcy powieści graficznych zdecydowanie wyprzedzali jednak swoje czasy w materii podejścia do tematyki seksualnej – prędzej niż popkulturowy mainstream dostrzegli w niej towar. Już od Zygmunta Freuda wiemy bowiem, że pieczę nad naszym jestestwem sprawują Eros i Tanatos: komiksowa agresja, uzewnętrzniająca się w herosie dającym po pysku złoczyńcy, musi być równoważona szukaniem ujścia dla potrzeb reprodukcyjnych. Nawet aspirujący do miana mitologicznego półboga Superman powinien więc zdać sobie sprawę z tego, że on także jest członkiem królestwa zwierząt.
Pierwotnym przeznaczeniem komiksu było znalezienie się w dłoniach amerykańskiego dzieciaka, względnie nastolatka, który w świecie powieści graficznych mógł poszukać wytchnienia od osobistej wojny z opryszczką. Dlatego to, co seksualne, musiało pozostawać za welonem tajemnicy. Ten zaś najlepiej ukazać za pomocą symboliki, z całym jej skupieniem na rozmaitych figurach, przedmiotach, znaczeniach. Jeśli więc reprodukcyjny przekaz powinien przychodzić do odbiorcy zakryty, można to wykorzystać w przewrotny sposób. Nie zastanawialiście się nigdy, dlaczego większość superbohaterek walczy ze złem w dokładnie przylegających do ciała strojach, które wzmacniają ich seksualny wydźwięk? Po latach, bogatsi w nowe narzędzia psychoanalizy i 50 twarzy jakiegoś biznesmena-sadysty, będziemy już wiedzieć, że Wonder Woman, Kobieta-Kot czy Harley Quinn mają w sobie nie tylko subtelny powab, ale wybudzające przyjemność narzędzia dużego kalibru. Lasso tej pierwszej, bat drugiej i fakt, że trzecia jest wykwalifikowanym psychiatrą, doskonale wpisują się w marzenia samców o dominie, zdolnej zburzyć porządek panujący w jaskini i przejąć władzę nad szukającym urozmaiceń mężczyzną. Co więcej, zdaje się, że właśnie te superbohaterki ów sadomasochistyczny szlak same dla popkultury przecierały i ich częsta reprezentacja w filmach pornograficznych parodiujących komiksowe adaptacje czy strój Kobiety-Kota w większości sklepów erotycznych nie są dziełem przypadku. Naturalnie twórcy komiksowi zadbali o to, by nie były to wyzute z emocji żeńskie figury: Wonder Woman znajduje się w jakimś karkołomnym czworokącie miłosnym z Supermanem, Batmanem i Steve'em Trevorem, w którym na tym polega ambaras, że trzech samców kocha tę samą kobietę na raz; Selina Kyle wciąż powraca myślami do marzeń o związku z człowiekiem w stroju nietoperza; Harley Quinn uznaje się za dziewczynę Jokera, choć ten traktuje ją wyłącznie jako przedmiot służący do realizacji swoich celów. Femme fatales, fatalnie zauroczone. Obiekty marzeń seksualnych większości mężczyzn, a jednak uwięzione w świecie samczych pułapek i potyczek. Paradoksalnie to właśnie ich położenie wzmacnia naszą do nich sympatię. Nawet Czarna Wdowa, która jako jedyna reprezentuje płeć piękną w bezpośrednim otoczeniu Avengers, staje się powodem męskich westchnień – bezwzględność przeplata z mocą intelektu, wyrafinowanym flirtem i skrywanymi pod na pozór zimnym sercem uczuciami dla jednego z członków Mścicieli.
Żadnym ukłonem w stronę czytelniczek tego tekstu nie będzie stwierdzenie faktu, że seksualność w świecie męskich herosów jest jakby bardziej uproszczona: podlana atawizmem i wyświechtanymi na tysiąc sposobów dążeniami do dania upustu dla swego popędu. Tony Stark sam siebie określa mianem playboya i wydawać się może, że często kierował się zasadą: „dopóki są pieniądze, niech żyją młode żądze”. Przez muskulaturę Thora nieco zapominamy o tym, że facet zdaje się wciąż pytać kobiety: „a gdybym był młotkowym, to co byś powiedziała?”. Natalie Portman na pewno by chciała, bo to przecież już poziom wyżej od drwala zanurzonego w metroseksualności. Teoretycznie najciekawszy intelektualnie, najbardziej skryty w mrocznej tajemnicy jest Bruce Banner, ale gość ma jedynie swoje momenty. Wszyscy wiemy, że to awanturnik i nie byłoby gdzie uprawiać seksu na zgodę, bo wszędzie leżałyby potłuczone talerze po przesolonej zupie. Co więcej, seksualność herosa może wrócić do niego jak bumerang i solidnie przyłożyć. W jednej z animacji o Lidze Sprawiedliwości członkowie drużyny rozprawiają ochoczo o tym, jak Cyborg może w ogóle dać się ponieść erotycznemu uniesieniu, skoro jego pas cnoty to właściwie cały biomechaniczny pancerz. Grant Morrison w komentarzach do komiksu Azyl Arkham otwarcie przyznawał, że chciał stworzyć postać Batmana, który ma problem ze swoim popędem seksualnym - to właśnie dlatego Joker na kartach tej powieści graficznej tak często pije do niewinnych ciał młodych dziewczyn, którym Mroczny Rycerz w żaden sposób nie mógłby sprostać. Ba, Pan Chaosu w jednej ze scen kładzie swoją dłoń na pośladku Batmana, przed czym ten broni się w wyjątkowo nieudolny sposób. A przecież jest jeszcze odpychający Pingwin i Harvey Dent, który ma wielki problem z przejściem przez psychoanalityczną fazę lustra. Męskim herosom bije więc dzwon Erosa, tylko nadzwyczaj często trudno określić, w którym kościele.
- 1 (current)
- 2
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat