Angry Birds – recenzja DVD
Data premiery w Polsce: 27 maja 2016Kiedy coś zaczyna sprzedawać się dobrze, najlepiej wycisnąć z tego ile się da. Zdaje się, że to właśnie taka idea przyświecała twórcom pełnoekranowej wersji Angry Birds opartej na niczym innym, niż prosta gra na urządzenia mobilne. Okazuje się jednak, że nie był to krok postępowy, a co miało umrzeć śmiercią naturalną, to i tak umarło – dziś zręcznościówka na smartfony jest już w zasadzie tylko wspomnieniem.
Kiedy coś zaczyna sprzedawać się dobrze, najlepiej wycisnąć z tego ile się da. Zdaje się, że to właśnie taka idea przyświecała twórcom pełnoekranowej wersji Angry Birds opartej na niczym innym, niż prosta gra na urządzenia mobilne. Okazuje się jednak, że nie był to krok postępowy, a co miało umrzeć śmiercią naturalną, to i tak umarło – dziś zręcznościówka na smartfony jest już w zasadzie tylko wspomnieniem.
Znajomość przeboju, jakim była przed kilkoma laty gra Angry Birds, w zasadzie nie warunkuje poprawnego rozumienia animacji. Osoba, która nigdy w nią nie grała, nie jest w żaden sposób w tyle wobec posiadaczy aplikacji. Film toczy się zgodnie z zasadami wszelkiej logiki, wyjaśniając widzowi wszystko, co jawi mu się na ekranie – poznajemy sielankową krainę zamieszkałą przez nielotne ptaki, a następnie kolejnych bohaterów, podczas mniej lub bardziej interesujących epizodów. Głównym z nich jest tu Czerwony – obdarzony krzaczastymi brwiami, zrzędliwy i nieumiejący pohamować swojego gniewu wyrzutek społeczny. Na skutek różnych zrządzeń losu, w pewnym momencie jego cierpliwość zostaje wystawiona na próbę, co skutkuje przymusowym kursem na opanowanie złości. Tam poznaje innych bohaterów zmagających się z podobnymi problemami i w ten sposób zawiązuje się grupa outsiderów, dodatkowo połączona ze sobą na skutek nieprzewidzianego wydarzenia – inwazji obcych zielonych świńskich przybyszów, którzy swoim podstępem zamierzają owinąć sobie wioskę wokół palca i napełnić żołądki pyszną... jajecznicą.
W świetle głównego wątku filmu, jakim jest właśnie konfrontacja z przyjezdnymi (gwoli ścisłości, gra Angry Birds polega wyłącznie na strzelaniu z procy ptakami w stronę świń), cała jego pierwsza połowa wydaje się zupełnie zbędna. Tłumaczyć ją sobie można jako swego rodzaju próbę wprowadzenia odbiorców w genezę „gniewnego ptaka” – tłumaczy co takiego wydarzyło się w ich życiu, że stały się złe. Jednak wydaje się to wszystko zdecydowanie za długie i zwyczajnie nużące – po co oglądać lekcje jogi lub wczuwać się w deklamowanie wierszy przez uczestników terapii, kiedy tak naprawdę tym, co warto tu zobaczyć, jest właśnie ta ostateczna bitwa z zielonymi?
Poziom humoru The Angry Birds Movie jest bardzo wypośrodkowany, zupełnie jakby twórcy nie mogli określić, czy będą mówić do widza dorosłego, czy do dziecka. W efekcie końcowym ani jedni ani drudzy nie mogą być w pełni usatysfakcjonowani, a film, obfitujący w dwuznaczny humor, wymyka się klasyfikacjom. Owszem, pojawiają się sceny zabawne zarówno słownie jak i sytuacyjnie, ale to wciąż za mało, by uznać go za prawdziwą komedię. Od strony wizualnej bez zastrzeżeń – cała animacja jest piękna, kolorowa i bardzo przekonująca - naprawdę aż cieszy oko.
Po boomie na grę, kina zapełniły się w szybkim tempie, a film zarobił swoje. Jednak w dość krótkim czasie uleciał z głów widowni, nie pozostawiając po sobie większego echa. By ocalić go od zapomnienia, ukazało się naprawdę przebojowe wydanie DVD, na widok którego zaświecą się oczy nie tylko dzieci, ale również dorosłych. Opakowanie zawiera kilkustronicową książkę z wyczerpującym opisem głównej idei reżysera, opisem gry oraz przybliżeniem wszystkich najważniejszych bohaterów i ich wizerunków. Mamy również czytelny dostęp do danych technicznych filmu i wyjaśnień dotyczących takiego a nie innego wyboru ścieżki dźwiękowej. To jednak wciąż tylko przedsmak wydania, ponieważ zdecydowana większość atrakcji znajduje się na płycie – poza samą dubbingowaną fabułą, mamy do wyboru trzy zwiastuny ukazujących się w podobnym czasie filmów animowanych, usunięte sceny, reportaż dotyczący autora muzyki do filmu, teledysk piosenki country, którą w trakcie seansu nuciliśmy pod nosem, galerię zdjęć wioski ptaków, wioski świń i samych bohaterów, krótkie filmiki z udziałem głównych postaci, mające uczyć poprawnego zachowania w kinie (adresowane zarówno do dziecka jak i dorosłego i rzeczywiście wymowne) oraz – jako wisienkę na torcie – bardzo ciekawą opcję jaką jest „tryb symfoniczny”. Ustawiwszy ją przed włączeniem filmu, będziemy mogli przystąpić do seansu rodem z kina niemego, gdzie tym, co tworzy fabułę, są jedynie obraz i muzyka. Okazuje się, że nie potrzeba słów by opowiedzieć całą tę ptasią historię.
W sklepach nie ma już gadżetów, zabawek czy akcesoriów z Angry Birds i niestety trzeba się chyba pogodzić z faktem, że nawet przeładowanie wydania DVD tyloma smaczkami nie wróci ich na piedestał popularności. Choć animacja jest naprawdę doskonała pod względem techniczno-wizualnym, fabułą nie wyróżnia się wcale poza inne filmy animowane. Nie ma znaczenia, czym była inspirowana – całokształt jest zwyczajnie poprawny. Na lekki wieczór – w sam raz.
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat