Armia tetryków: Starsi panowie na wojnie – recenzja DVD
Angielski humor ma zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Niektórzy widzą w nim smaczny dowcip z klasą, inni nadętą i nieśmieszną plątaninę do przesady poprawnych językowo zdań. Z tego też powodu tegoroczny film Olivera Parkera, Armia tetryków, prawdopodobnie nie zaskarbi sobie przychylności sceptyków, którzy podchodzą do niego z uprzedzeniem. A szkoda, bo efekt jest całkiem miły dla oka.
Angielski humor ma zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Niektórzy widzą w nim smaczny dowcip z klasą, inni nadętą i nieśmieszną plątaninę do przesady poprawnych językowo zdań. Z tego też powodu tegoroczny film Olivera Parkera, Armia tetryków, prawdopodobnie nie zaskarbi sobie przychylności sceptyków, którzy podchodzą do niego z uprzedzeniem. A szkoda, bo efekt jest całkiem miły dla oka.
Słowniki określają tetrykiem kogoś, kto jest nudny, zrzędliwy, zdziwaczały... I zaznaczają jako częste używanie tego pojęcia w odniesieniu do osób starszych. Takie właśnie osoby przedstawia rzeczony film – grono głównych bohaterów to starsi panowie, poczuwający się do obowiązku chronienia ojczyzny przed zagrożeniem ze strony Niemców. Rzecz dzieje się u schyłku II wojny światowej na Wyspach Brytyjskich. Jak łatwo można się domyślić, z racji podeszłego wieku panów ich sprawność fizyczna i intelektualna daleka jest od poziomu chociażby zadowalającego, co zaprzecza stereotypowym wyobrażeniom żołnierza. I właśnie na nabijaniu się z nieudolności dziadków oparto cały humor filmu.
Widz ma klarowny obraz sytuacji od samego początku i nie pozostawia mu się żadnych niedopowiedzeń. Możemy jedynie obserwować, co z tym wszystkim będą robić bohaterowie, i z politowaniem załamywać ręce nad ich brakiem zorganizowania czy logicznego myślenia. Wszystko to jest jednak podane z umiarem i smaczkiem, który sprawia, że Dad's Army nie należy do grona filmów męczących publiczność swoją przewidywalnością. Kwestie mówione idealną dykcją są swego rodzaju odpowiednikiem równie precyzyjnych ujęć i montażu, co czyni techniczną stronę filmu perfekcyjną w każdym calu - angielskość aż od niego bije. Bez wątpienia ma to swój urok, więc nawet jeśli nie trafia do nas specyficzne poczucie humoru oferowane przez twórców, nie pozostaniemy obojętni to, co widzimy na ekranie. Schludne ujęcia eleganckiego miasta bądź ogrom morza i majestat klifów naprawdę mogą wzbudzić w nas zachwyt.
Silną stroną filmu jest również (czy może – przede wszystkim) obsada, w której znalazły się nazwiska takie jak Bill Nighy, Michael Gambon, Toby Jones czy Catherine Zeta-Jones, pozostająca najjaśniejszą gwiazdą Armii tetryków – wypada tu wspaniale, czyniąc z postaci Rose Winters obiekt, który mogłoby się oglądać godzinami. Film zdecydowanie unika bezbarwności – wszyscy bohaterowie (nawet ci drugoplanowi) są wyraziści i mają swój charakter, przez co naprawdę dobrze się na nich patrzy. Choć tytułowa armia tetryków to w zdecydowanej większości starsi i niedołężni panowie, młodsze pokolenie szeregowych dzielnie dotrzymuje im kroku, ratując czasem sytuację swoim pomyślunkiem czy młodzieńczą zwinnością.
Kwestia najważniejsza: Armia tetryków jest kinową wersją serialu telewizyjnego pod tytułem Armia tatuśka, emitowanego w angielskiej telewizji w latach sześćdziesiątych. Tak naprawdę polski tytuł filmu to wyłącznie widzimisię tłumaczy, ponieważ i serial, i wersja kinowa w oryginale nazywają się dokładnie tak samo – Dad’s Army. Armia tatuśka jest raczej mało znana w Polsce, jednak Wielka Brytania zalicza ten tytuł do sitcomów kultowych, zaś Armia tetryków to próba przeniesienia tego, co było zabawne przed czterdziestoma laty, na grunt współczesny. Można więc oceniać go dwojako – zarówno jako film sam w sobie, jak i jako porównanie z klasycznym odcinkowym oryginałem. Bez względu na to, czy zaliczamy się do pokolenia zaznajomionego z Armią tatuśka, czy też nie, poczujemy angielski klimat wojennych lat w tym komediowym wydaniu. Za sprawą nieprzeciętnej i wybijającej się nierzadko na pierwszy plan warstwy dźwiękowej film pozostaje bardzo przyjemnym i lekkim w odbiorze zarówno dla oczu, jak i uszu, a często właśnie tego nam trzeba do herbatki.
Polskie wydanie DVD wzbogacone jest o materiały dodatkowe, dające nam możliwość zerknięcia za kulisy oraz zapoznania się z opiniami twórców i aktorów na temat filmu. Wypowiadają się tu również ci, którzy grali w wersji serialowej, co sprawia, że film zarabia dodatkowe plusy w naszych oczach na wzbudzaniu swego rodzaju sentymentalności. Jeśli chodzi o wersje językowe, mamy tu do wyboru jedynie lektora, co z pewnością jest ujmą dla filmu według wszystkich miłośników napisów. Poza tym menu oferuje czytelny przegląd scen, ułatwiający powracanie do konkretnych momentów. Jako całokształt Armia tetryków i wydanie prezentują się bardzo poprawnie, dopasowując się w stu procentach do angielskiego charakteru. Jeśli nie jesteś przeciwnikiem brytyjskiego humoru i lubisz od czasu do czasu pośmiać się z prostego slapsticku – włącz, nie pożałujesz.
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1957, kończy 67 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1989, kończy 35 lat