„Arrow”: sezon 3, odcinek 21 – recenzja
W 2. połowie 3. sezonu "Arrow" w niczym nie przypomina serialu wielbionego przez nas w poprzednich latach. Obecnie to produkcja rozczarowująca i zaskakująca głupotą ludzi, którzy piszą scenariusze do kolejnych odcinków.
W 2. połowie 3. sezonu "Arrow" w niczym nie przypomina serialu wielbionego przez nas w poprzednich latach. Obecnie to produkcja rozczarowująca i zaskakująca głupotą ludzi, którzy piszą scenariusze do kolejnych odcinków.
„Arrow” jeszcze nigdy nie był tak słabym serialem jak obecnie. Zarówno w 1., jak i 2. sezonie, gdy kluczowe role łotrów odgrywali Malcolm Merlyn i Slade Wilson, kolejne odcinki oglądało się z niekłamaną przyjemnością, wyczekując tego, co wydarzy się za tydzień. Postać Ra’s al Ghula okazała się prawdopodobnie zbyt dużym wyzwaniem dla twórców. Scenarzyści nie potrafili udźwignąć ciężaru tej popularnej postaci z komiksów. Tak charyzmatyczny bohater, jakim jest Ra’s, niespodziewanie osłabił całą produkcję swoimi irracjonalnymi decyzjami i prywatnymi planami wobec Olivera.
Drastyczna zmiana, jaką przeszedł Oliver na przestrzeni 3 tygodni pobytu w Nanda Parbat, sprawiła, że twórcy zdecydowali się nawet na modyfikację sekwencji otwierającej każdy epizod. Pytanie tylko, na jak długo. Romans z Ligą Zabójców nie może trwać wiecznie, a oglądanie Olivera posłusznie wypełniającego rozkazy Ra’sa zwyczajnie nie pasuje zarówno do "Arrow", jak i do tytułowej postaci. Nie wiem, co scenarzyści chcą osiągnąć, kierując fabułę w tak idiotyczne kierunki jak… ślub Olivera i Nyssy. Już wiele razy w trakcie oglądania 3. sezonu zaliczałem przed telewizorem solidny facepalm, ale im bliżej końca tej serii, tym jest gorzej.
[video-browser playlist="689057" suggest=""]
Po kilkunastu odcinkach oczekiwania w końcu nadzwyczaj słabe retrospekcje znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości. Trudno jednak mówić tutaj o wyjątkowej inwencji twórczej scenarzystów, którzy kolejny raz imitują z pozoru realne zagrożenie dla Starling City.
Na „Arrow” w 3. sezonie łatwo jest narzekać i marudzić, bo kolejne odcinki nie niosą za sobą nawet minimalnej dawki emocji i zaciekawienia. Produkcja CW jest smutna, przygnębiająca i dołująca, ale nie w ten „dobry” dla widza sposób. Gdy w odcinku nie pojawia się Ray Palmer, bohaterowie nie mają nawet sił żartować. Stawka jest tak duża, że cierpienia postaci zaczynają boleć widza. Problem w tym, że trudno ze znanymi bohaterami się identyfikować. Oglądanie "Arrow" tydzień po tygodniu zaczyna być frustrujące i to jest największy problem tego serialu w 3. sezonie.
Czytaj również: „The Flash” – opis finałowego odcinka i trailer „Gorilla Grodd”
Nie wierzę w bajki twórców o kolejnym restarcie fabularnym i wielkiej zmianie, do jakiej dojdzie w finale 3. serii. „Arrow” stracił swój blask i obawiam się, że już nigdy go nie odzyska. Kto wie, czy główną przyczyną tego stanu rzeczy nie jest fakt, że na czele seriali komiksowych znajduje się „The Flash”, który mimo poważnej tematyki zachowuje pozytywną energię, sprawiającą, że do produkcji z Grantem Gustinem chętnie wraca się każdego tygodnia.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat