Arrow: sezon 4, odcinek 18 – recenzja
Po serii naprawdę słabych odcinków czwartego sezonu Arrow przyszedł czas na ten – z pozoru – najważniejszy, którego przedsmak otrzymaliśmy już w premierze obecnie emitowanej serii.
Po serii naprawdę słabych odcinków czwartego sezonu Arrow przyszedł czas na ten – z pozoru – najważniejszy, którego przedsmak otrzymaliśmy już w premierze obecnie emitowanej serii.
Pamiętacie ostatnie minuty odcinka rozpoczynającego czwarty sezon Arrow? Prosty zabieg ze sceną przy grobie rozbudził dyskusje pomiędzy fanami. Producenci podsycali oczekiwanie na ostateczne wyjaśnienie i zapowiadali, że z serialem pożegna się (na zawsze) jeden z głównych bohaterów. Teorii fanów pojawiało się mnóstwo, jakiś czas temu w Sieci wylądowały zdjęcia z planu. Sugerowały, że zginie kapitan Lance, ale na tydzień przed premierą było już jasne, że grób, nad którym spotkali się Oliver i Barry w premierze sezonu, należy do Laurel Lance.
Uśmiercenie postaci granej przez Katie Cassidy można było przewidywać już od dłuższego czasu. Sugerował to nie tylko pakt jej ojca z Damienem Darhkiem, ale też bezpośrednia konfrontacja w sądzie, która ostatecznie doprowadziła do osadzenia Darhka w więzieniu. Osobom nieznającym spoilerów kolejne wydarzenia z odcinka delikatnie sugerowały, że zbliżamy się do punktu kulminacyjnego. Laurel zaczęła wątpić w sens bycia Czarnym Kanarkiem, a i propozycja nowej pracy była dla niej czymś kuszącym.
Są jednak rzeczy, które w Arrow irytują i na tle innych produkcji komiksowych wypadają fatalnie. Gość taki jak Damien Darhk już dawno powinien pójść do piachu lub zostać zamknięty w więzieniu o znacznie bardziej zaostrzonym rygorze niż to, które oglądaliśmy w Star City. Bohaterowie nie znaleźli sposobu, by wyeliminować go z otoczenia całkowicie (co np. udało się ze Slade'em Wilsonem). Nawet Thea miała okazję posłać strzałę prosto w głowę Darkha, a nie w jego tors, co zresztą nie zrobiło na nim wielkiego wrażenia.
Wątek Diggle’a i jego brata był na tyle mocno eksploatowany w połowie sezonu, że jego powrót traktować należy jako kolejny brak pomysłu na zawiązanie ciekawszej intrygi dotyczącej ucieczki Darhka z więzienia. Kolejny raz zrobiono z Johna idiotę, który wierzy w każde słowo braciszka, będącego tak naprawdę zdrajcą (nie wiem, czy to miało kogoś zaskoczyć).
Laurel Lance była postacią nieszczególnie lubianą przez fanów. Wielokrotnie irytowała swoim zachowaniem w serialu, szczególnie w drugim i trzecim sezonie. Obecnie jako pełnoprawna członkini Team Arrow dostosowała się do poziomu samego serialu. Szkoda tylko, że jej odejście i śmierć również zostały rozciągnięte na sekwencję w więzieniu oraz w szpitalu, a wszystko po to, by Oliver usłyszał od następnej kobiety, że „był miłością jej życia”, oraz obiecał Laurel coś, co oczywiście zostanie ujawnione widzom dopiero za kilka odcinków.
Śmierć Laurel nie sprawi, że Arrow nagle odzyska dawny blask. Tendencja spadkowa produkcji stacji CW utrzymuje się przynajmniej od dwóch lat i nic nie wskazuje, by miało się to zmienić. Jakiś czas temu twórcy zapowiadali, że mają plan na pięć sezonów i wypada go wypełnić do końca, bez dodatkowych przedłużeń, dlatego też uważam, że zamówiona niedawno piąta seria powinna być jednocześnie sezonem finałowym. Powód jest prosty: oglądanie tego serialu męczy. Raz bardziej, raz mniej, ale wyraźnie czuć, że twórcom zaczyna brakować pomysłów na ciekawe przygody Green Arrowa.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat