Arrow: sezon 6, odcinek 13 – recenzja
Zakapturzony mściciel i jego drużyna doprowadzają do ostatecznego starcia z ich groźnym przeciwnikiem. Czy był to dobry odcinek? Sprawdzam.
Zakapturzony mściciel i jego drużyna doprowadzają do ostatecznego starcia z ich groźnym przeciwnikiem. Czy był to dobry odcinek? Sprawdzam.
W ostatnim odcinku Arrow przed przerwą Oliver i spółka stają przed ogromnym zagrożeniem ze strony Caydena Jamesa, który zamierza zdetonować bombę termobaryczną w Star City dokładnie o północy. Jednak działania drużyny Green Arrowa sprawiają, że genialny haker zaczyna szukać zdrajcy w swojej ekipie. Ma w tym mu pomóc Oliver i jego przyjaciele. W tym czasie Dinah rozpoczyna swoją osobistą wendettę przeciwko Black Siren, którą pragnie zabić za wszelką cenę. W pewnym momencie jej plany krzyżują się z działaniami drużyny Green Arrowa, co powoduje moralny konflikt.
Dobrze, że twórcy zdecydowali się w tym odcinku ukazać przeszłość Caydena Jamesa i wydarzenia, jakie doprowadziły do jego zemsty. Dzięki temu ta postać nabrała pewnej głębi, a jej motywacje przestały być tak błahe, jak w poprzednich odcinkach. Świetnie, że scenarzyści zaprezentowali sceny retrospekcji dające zarys relacji genialnego hakera ze swoim synem. To wszystko sprawiło, że James nie pokazał nam tylko swojego standardowego oblicza antagonisty rzucającego groźby na prawo i lewo, tylko otrzymaliśmy pewną próbę twórców zawędrowania w psychikę tego czarnego charakteru, pełną bólu, cierpienia i wewnętrznych rozterek. Mimo całej nie za bardzo sprzyjającej dramatyzmowi otoczce udało się przekazać motywacje Jaymesa w taki sposób, że nie wybrzmiały one kiczowato oraz nie były przepełnione patosem. Niestety scenarzyści postanowili pozbyć się postaci Caydena, co według mnie było bardzo słabym zagraniem, głównie przez dobrze zaprezentowane całe origin tego antagonisty, które otrzymaliśmy kilka minut wcześniej. Okazuje się bowiem, że prawdziwym czarnym charakterem sezonu będzie Ricardo Diaz, który za kulisami wprowadzał swój misterny plan. Nie wiem czy sprosta tej roli, ponieważ na razie nie zrobił na mnie dobrego wrażenia.
Kompletną pomyłką było za to wprowadzenie w tym epizodzie wątku wendetty Dinah, która z szaleństwem w oczach stara się bez względu na koszty dopaść złą Laurel. Przede wszystkim to ślepe pragnienie zemsty Black Canary w ogóle nie przekonuje i wypada dosyć sztucznie. Ponadto twórcy starają się tłumaczyć każdy, nawet najgłupszy wybór tej bohaterki motywacjami związanymi ze śmiercią jego ukochanego, co w pewnym momencie przestaje być interesujące, raczej wzbudza pusty śmiech. Scenarzyści kreują Dinah w tym odcinku na kompletnie pozbawionego wszelkiego rozsądku anioła zemsty, niestety energii na prowadzenie tego wątku twórcom starczy tylko na pierwsze minuty odcinka, potem cała sytuacja rozmywa się w narracji. Jak widać, jeśli kompletnie pozbyć się tej całej genezy związku Black Canary i Sobela to samodzielny wątek mścicielki zupełnie nie potrafi wybrzmieć. Tematem przewodnim tego epizodu stała się zemsta i w przypadku Jamesa ta kwestia sprawdza się dobrze, natomiast każdy element związany z wendettą Dinah należałoby przemilczeć. Szkoda, bo ten temat miał predyspozycje, żeby stanowić silny wątek odcinka.
Zupełnie niezrozumiałe jest dlaczego twórcy w pewnym momencie postanowili, żeby William uczestniczył w akcji Green Arrowa i jego starciu z Caydenem Jamesem. Samo wprowadzenie tego elementu było absurdalne, gdzie syn Olivera jak gdyby nigdy nic wychodzi z bunkra mścicieli i idzie do kryjówki hakera, a już tłumaczenie swoich motywacji przez Williama także nie wyszło temu wątkowi na dobre. Twórcy zapewne chcieli, aby ta kwestia więzi ojców i synów wybrzmiała mocniej, jednak zamiary twórców nie zadziałały na ekranie. Cały czas również dziwnym wątkiem w serialu jest podział mścicieli na dwie odrębne drużyny, czego kompletnie nie da się zauważyć w czasie oglądania odcinka. Ten rozłam staje się wręcz śmieszny, szczególnie w scenach, w których każdy z bohaterów próbuje być poważny i tłumaczyć swoje powody odejścia z ekipy Olivera. Tak naprawdę w każdym odcinku obydwie drużyny i tak ściśle współpracują ze sobą. W ten sposób zabieg scenarzystów przestaje mieć zupełnie jakikolwiek sens. Zapewne w kolejnych epizodach wróci dawny porządek i to bardzo szybko.
Nowy odcinek Arrow zaprezentował nam ciekawe spojrzenie na osobę jednego z antagonistów i wprowadził nam pewien ciekawy aczkolwiek pełen znaków zapytania co do jakości zwrot akcji. Niestety jak zwykle twórcy nie potrafią utrzymać dobrego poziomu przez cały czas trwania epizodu i zapewniają nam kiepsko rozwinięte wątki oraz dziury logiczne.
Źródło: zdjęcie główne: The CW
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat