Arrow: sezon 7, odcinki 18-19 - recenzja
Data premiery w Polsce: 15 października 2013Arrow powraca z nowymi odcinkami a w nich Kanarki ruszają do akcji, a Dziewiąty Krąg podkrada pewien ważny dla fabuły wynalazek. Oceniam.
Arrow powraca z nowymi odcinkami a w nich Kanarki ruszają do akcji, a Dziewiąty Krąg podkrada pewien ważny dla fabuły wynalazek. Oceniam.
Media dowiadują się prawdy o Laurel i jej działalności jako Black Siren. Będąca pod ostrzałem Lance postanawia wrócić na przestępczą ścieżkę i kontaktuje się z Shadow Thief, włamywaczką, znajomą z dawnych czasów. Dinah chce za wszelką cenę dorwać Laurel, jednak Felicity ciągle widzi w niej dobro. Postanawia sprowadzić Sarah, aby ta pomogła jej ocalić przyjaciółkę. Oliver i Diggle w tym czasie szukają osoby odpowiedzialnej za śmierć matki Emiko. Odkrywają, że Dziewiąty Krąg może mieć coś wspólnego z zabójstwem. Sama organizacja bierze sobie na cel program Felicity, Archera, który pomoże im zrealizować ich nikczemny plan.
Wątek wszystkich dotychczasowych Black Canary i ich dziedzictwa wypadł zdecydowanie najlepiej z wszystkich aspektów obydwu odcinków. Przede wszystkim uwierzyłem w rozterki Laurel i troskę Felicity o przyjaciółkę, a z tą wiarą w różne rzeczy w tym serialu było u mnie słabo w ostatnim czasie. Naprawdę postać Black Siren wypadła bardzo dobrze na ekranie i zdecydowanie bardziej podoba mi się niż jej poprzednia, serialowa wersja, która była do bólu jednowymiarowa. Tutaj ten gniew bohaterki wymieszany z chęcią czynienia dobra sprawił, że ta postać jest bardziej kompletna, nie popadając przy tym w skrajności. A w dodatku tworzy ciekawy, ekranowy duet z Felicity, gdzie jedna całkiem sprawnie uzupełnia drugą. Poza tym naprawdę czymś niezmiernie miłym było zobaczenie wszystkich Black Canary w akcji. Wszystkie bohaterki stanowią zgrany kolektyw, a przy tym każda z nich jest silnym charakterologicznie składnikiem grupy. Scena, w której zwalczają zbirów w magazynie bardzo sprawnie ukazała umiejętności każdej z heroin, twórcy dali czas, aby wszystkie bohaterki zaprezentowały się z dobrej strony. Nie było sytuacji, że któraś została pominięta, za co należą się słowa uznania. Nie ukrywam, że mógłbym i chciałbym zobaczyć tę drużynę w jakimś spin-offie. Natomiast Shadow Thief, z którą mierzył się nasz kobiecy skład była już niestety tylko i wyłącznie złoczyńcą na przysłowiowy jeden strzał i przeszła przez ten odcinek bez echa. Nie można mieć wszystkiego, zbudowanie dobrej relacji między bohaterkami odbiło się tutaj kosztem antagonistki.
Jeśli chodzi o samo dziedzictwo Black Canary, to równie dobrze sprawdził się wątek dotyczący Mii i polowania na Kanarki. Tak sobie kiedyś myślałem, że ta postać doskonale nadawałaby się na nowe wcielenie tej bohaterki i rzeczywiście coś jest na rzeczy. Scenarzyści sprawnie poprowadzili historię z niszczeniem wszystkich mścicielek spod znaku Black Canary, całkiem nieźle wtapiając w nią córkę Olivera i Felicity. Mia jest dobrze napisaną postacią, prawdziwa twardzielką, której wyczyny dobrze ogląda się na ekranie. Przy tym jednak jej zadziorność nie jest budowana na siłę, a ma swoje wytłumaczenie w historii. Katherine McNamara zachowuje zdrowy balans między siłą a słabościami swojej postaci, czyniąc z niej ciekawą bohaterkę. Jej niechęć do bycia Canary jest zrozumiała, logiczna, wynika z chęci przeżycia. W takiej sytuacji o mocno emocjonalnym charakterze łatwo popaść w patos, jednak tu się tak nie stało, wszystko ma sens. Sytuacja zmienia się jednak diametralnie, gdy scenarzyści zajmują się budowaniem dziwnej, romantycznej relacji między Mią a Connorem, przybranym synem Johna Diggle'a. Związek obydwojga bohaterów jest budowany topornie i bez zbytniej głębi, intryga w którą zostali uwikłani trzymała się tylko na dobre słowo, służyła tylko do zaznaczenia wątku z Archerem. Jednak styl dojścia do tego finalnego efektu może budzić sporo do zastrzeżeń. Myślałem, że gang Deathstroke'ów okaże się o wiele ciekawszym zagrożeniem, a nie ciekawostką dla widzów. Tutaj mogłoby ich naprawdę nie być, bo stanowili tylko i wyłącznie niezgrabne tło. A już jak przyszło do kreowania więzi między postaciami to scenarzyści poszli w za mocny patos, który bił sztucznością z ekranu. Szkoda.
Nie za bardzo sprawdził się również wątek Olivera pragnącego poprowadzić Emiko na ścieżkę sprawiedliwości. Przede wszystkim Dziewiąty Krąg bardzo szybko zmienił się z interesującego, dobrze zapowiadającego się zagrożenia dla bohaterów w takiego diabła z pudełka, który wyskakuje na chwilę, by pokazać, na co go stać, jednak są to bardzo słabe próby. Dante i Virgil to postacie, które w tym wypadku pozowały na groźne, jednak koniec końców takie nie były, a tak nie powinno być. Sama Emiko również nie za dobrze prezentowała się w 19. odcinku. Była raczej cieniem przemykającym gdzieś z boku, który nie sprawia wrażenia interesującego zagrożenia dla Team Arrow. Jej zemsta była ciekawie zapowiadającym się wątkiem a tutaj została potraktowana bardzo skrótowo, bez zbytniego napięcia, rozwiązana jakby od niechcenia w dwóch scenach. Nie czułem tego dobrze rozłożonego, emocjonalnego podłoża, gdy Oliver powiedział Emiko, że to Dante stoi za śmiercią jej matki. Śmierć złoczyńcy z rąk Emiko zakończyła pewien etap, ale nie wiadomo, w którą stronę twórcy będą chcieli podążyć z wątkiem Dziewiątego Kręgu. Oby w dobrą, ponieważ teraz jest on jedną, wielką niewiadomą. Z wątkiem odkupienia Emiko wiąże się również element fabuły związany z relacją Johna i jego przybranego ojca. Ten aspekt mógł być naprawdę dobrą stroną epizodu, jednak w pewnym momencie ugrzązł pod naporem innych wątków i stał się na szybko poprowadzonym, wysilonym wątkiem pobocznym. Był tutaj potencjał na rozwinięcie, jednak najwidoczniej twórcy postanowili jednorazowo poruszyć ten temat i bardzo szybko go zamknąć. Była możliwość zbudowania niezłej relacji podszytej mentorskim sznytem, jednak wszystko zostało podmyte falą zbytniego patosu i popadaniem w emocjonalne skrajności.
Nowe odcinki serialu Arrow mają swoje blaski i cienie, jednak te drugie odrobinę przeważają nad tymi pierwszymi. Dobre wątki ścierają się z tymi o wiele słabszymi, tworząc koktajl, który nie sprawia bólu, ale również nie zapewnia wystarczającej rozrywki i frajdy.
Źródło: zdjęcie główne: Dean Buscher/The CW
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat