Billions: sezon 2, odcinek 4 – recenzja
Bobby Axelrod wciąż rozpoczyna bardziej agresywną grę z przedstawicielami NFL. Chuck Rhodes na chwilę odpuszcza Bobby'emu i zabiera się za inny cel.
Bobby Axelrod wciąż rozpoczyna bardziej agresywną grę z przedstawicielami NFL. Chuck Rhodes na chwilę odpuszcza Bobby'emu i zabiera się za inny cel.
Pętla na szyi Chucka (Paul Giamatti) zaczyna się zaciskać. Jego przełożeni postawili już na nim krzyżyk. Czekają tylko na odpowiednią chwilę, by wręczyć mu wymówienie. Współpracownicy zacierają ręce, by zająć jego posadę. Zwłaszcza Bryan Connerty (Toby Leonard Moore), który jest następny w kolejce do fotela prokuratora. Nawet „pomaga” szczęściu, by przyśpieszyć ten proces. Niestety, Chuck wie o braku lojalności swojej prawej ręki i nie zamierza puścić płazem tej zniewagi.
Bobby (Damian Lewis) natomiast walczy o swoje marzenie, by dostać się do kręgu inwestorów i właścicieli w lidze NFL.
Po ostatnim ciekawym odcinku z pokerem w tle Billions wraca do swojego zwykłego, trochę nudnawego tempa. Obserwujemy bohaterów podczas ich rutynowych zadań, takich jak praca z klientami, walka z konkurencją czy imprezowanie z dość dziwnymi porannymi konsekwencjami.
Interesujące są dwa wątki poruszone przez twórców. Poznajemy nową twarz Lary (Malin Akerman), która w obronie swojego rozrastającego się biznesu zniża się do poziomu swojego męża. Wchodzi w układ z dość szemranym elementem społecznym mającym pozbyć się jej konkurencji. Drugi to sposób, w jaki Chuck wyrolowuje Boyda, dając mu złudne poczucie bezpieczeństwa i zostawienia go w spokoju. Ruch dość prosty, ale widać, że skuteczny. Jednak oba wymienione wątki nie są jakieś szczególne, po prostu wybijają się na tle zaproponowanej reszty. Widać, że twórcy szykują coś dużego, ponieważ znacząco zwalniają tempo, by – mam nadzieję – zaraz je znacznie podkręcić.
Na razie najnudniejszą postacią jest pani psycholog Wendy (Maggie Siff). Jak dla mnie to mogłoby jej w całym serialu nie być i chyba wyszłoby to wszystkim na dobre. Jak na razie w drugim sezonie nic nie wnosi do rozgrywki i tylko zawadza.
Otrzymujemy też już tradycyjnie pewien moment komediowy dostarczony ponownie przez postać Mike’a (David Costabile), który przeholował z imprezowaniem i nawet nie pomagają mu już mu kroplówki od Lary.
Wisienka na torcie, dla której warto obejrzeć ten odcinek, pojawia się dopiero w 49 minucie i jest nim bezpośrednie spotkanie Chucka z Bobbym w obecności adwokatów. Jest ono świetnie napisane i jeszcze fajniej zagrane. Każdy z nich próbuje przejąć kontrolę nad spotkaniem i wyprowadzić z równowagi stronę przeciwną. Jest w nim wiele zwrotów akcji, w tym jeden pod sam koniec odcinka.
Źródło: fot. Showtime
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat