Billions: sezon 5, odcinek 8-12 (finał sezonu) - recenzja
Billions powróciło po bardzo długiej przerwie. Po wielu perturbacjach udało się wyemitować drugą połowę 5.sezonu i sfinalizować całą serię.
Billions powróciło po bardzo długiej przerwie. Po wielu perturbacjach udało się wyemitować drugą połowę 5.sezonu i sfinalizować całą serię.
Pandemia koronawirusa pokrzyżowała plany wielu filmowcom. Co prawda telewizja nie odczuła tak dotkliwie jak kino destrukcyjnej siły Covid-19, ale też nie przeszła przez kolejne poziomy mozolnych lockdownów i męczących kwarantann nienaruszona. Jedną z produkcji odcinkowych, które ucierpiały, był Billions. Fani musieli czekać na kontynuację piątego sezonu ponad rok. Tyle trwają pauzy pomiędzy sezonami, a tu przerwano opowieść dosłownie w połowie zdania i kazano nam czekać w nieskończoność na ciąg dalszy. Inna sprawa, że pierwsza część piątego sezonu nie imponowała atrakcyjnością i tak naprawdę tylko zagorzali fani wypatrywali z niecierpliwością kontynuacji mordobicia Chucka z Axelrodem. Długa przerwa w pracy nad serialem mogła więc paradoksalnie zadziałać na korzyść produkcji. Twórcy dostali przecież wyjątkowo dużo czasu na poprawienie błędów i dopracowanie tego, co do tej pory nie działało poprawnie.
Z początkiem września Billions powróciło z piątą odsłoną i seria właśnie dobiegła końca. Czy uświadczyliśmy jakiś znaczących zmian w formule serialu? Nie bardzo. Czy fabuła ewoluowała w coś bardziej interesującego niż to, co wcześniej nam oferowano? Też nie bardzo, choć finałowa część sezonu jest lepsza niż jego początek. Duży wpływ na taki stan rzeczy ma ostatni odcinek, który w porównaniu do wcześniejszej, nieco skostniałej treści jest prawdziwą bombą. Konkluzja przynosi pewne zmiany i – co najważniejsze – rozstrzyga permanentny konflikt Chucka z Axem. Ten pierwszy wygrywa, ale nie robi tego sam. Jego sojusznik, Mike Prince, szybko staje się kolejnym wrogiem. Status quo zostaje więc utrzymane, zmienia się jedynie facjata adwersarza. Prince jest przecież bliźniaczo podobny do Bobby’ego. Gdy teraz zasiada na jego „tronie”, różnice praktycznie się zacierają. Pytanie, czy zbieżność protagonisty i adwersarza jest zamierzona, czy to wynik mało finezyjnego podejścia scenarzystów do rozpisywania bohaterów?
Najnowsze doniesienia medialne wyjaśniają nam oczywiście tę zagwozdkę. Damian Lewis definitywnie odchodzi z serialu, a jego miejsce zajmuje Corey Stoll. W świetle tej castingowej roszady zrozumiała jest podmiana bohaterów. Prince stanie się nowym Axem, więc na płaszczyźnie fabularnej nic się nie zmieni. Dobrze, że Mike towarzyszy nam od początku sezonu. Poznaliśmy go dość dobrze, dowiedzieliśmy się nieco o jego sytuacji rodzinnej i przeszłości. Do tego, w postać wciela się prawdziwy wyjadacz, który wielokrotnie udowodnił, że czuje się jak ryba w wodzie, portretując grube ryby. Axe definitywnie przegrywa i odchodzi z serialu na stałe. Czy to satysfakcjonujące pożegnanie tak charakterystycznej i charyzmatycznej postaci? Można było zrobić to nieco bardziej finezyjnie, ale z drugiej strony twórcom należy się uznanie, że rozwiązali konflikt, a nie utrzymali go do końca w zawieszeniu.
Co jeszcze zmieniło się w Billions po rocznej przerwie? Upływ czasu widoczny jest przede wszystkim po sylwetce Chucka, który nie tylko mocno schudł, a znacząco się postarzał. W świecie serialu zagościła też nieszczęsna pandemia koronawirusa. Twórcy nawiązali jednak do bieżących wydarzeń w sposób bardzo delikatny. Axe przebywa na kwarantannie, jego firma jest opuszczona, pojawia się temat szczepień, a część bohaterów nosi maseczki. Covid-19 nie jest tu żadnym graczem i nie pełni nawet drugorzędnej funkcji. Historia ma dwa wątki przewodnie. Pierwszy z nich (i najważniejszy) to pułapka zastawiona przez Chucka, Mike’a i Taylor na Axe’a. Drugim jest uczucie rodzące się między finansistą a Wendy. Motyw miłosny szybko jednak schodzi na dalszy plan. Pomiędzy bohaterami nie dochodzi do zbliżenia. Wszystko zostaje na płaszczyźnie rozmów i wyznań, które są raczej rzeczowe i pragmatyczne, a nie romantyczne czy emocjonalne. Ponownie pojawia się pytanie, czy jest to celowy zabieg mający na celu pokazanie racjonalistycznych osobowości postaci, czy raczej mamy tu do czynienia z miałkością scenariusza, który w Billions zawsze niedomagał w kwestiach uczuciowych.
Billions za to bardzo pieczołowicie tka główną intrygę wymierzoną w Axe’a. Szczegółowość i złożoność przygotowań do zadania ostatecznego ciosu przytłacza. Trudno jest połapać się w skomplikowanej mozaice, zwłaszcza że twórcy, ze znamiennym sobie urokiem, zarzucają nas tonami linijek dialogowych. Katharsis nadchodzi w końcówce przedostatniego odcinka, a wcześniej musimy przebić się przez długie minuty ekranowe, w których bohaterowie nieprzerwanie się przygotowują. Spotkania, machiaweliczne zagrania, łamane deklaracje, zmiany stron – wszystko to jest obecne w piątym sezonie. Szkoda, że nie towarzyszą temu zwroty akcji podnoszące poziom adrenaliny. Niestety, to co było zmorą serialu w poprzednich sezonach, teraz też nie odpuszcza. W Billions jest zwyczajnie nudno. Pojedyncze segmenty wywołują większe emocje, a tak całość wydaje się po prostu przegadana. Sukcesja udowodniła, że o wielkim biznesie można mówić z szekspirowską zamaszystością. Wydarzenia z Billions są naprawdę interesujące, ale opowieść fabularna ma swoje prawa. W serialu Showtime narrację prowadzą dialogi, ale mają one charakter bardziej protokolarny niż emocjonalny. Tu i ówdzie pojawia się cięta riposta albo niepoprawny politycznie żart, ale nie potrafią one już rozgrzać atmosfery, tak jak to bywało na początku serialu.
Bomba z ostatniego odcinka tylko pozornie ma ogromną siłę rażenia. Można postawić dolary przeciwko orzechom, że następna seria nie przyniesie żadnej rewolucji w formie i treści. Bezwzględna walka wymiaru sprawiedliwości z wielkimi korporacjami nigdy się nie skończy. Wygląda na to, że oba podmioty żyją w dziwacznej symbiozie, z której obopólnie czerpią korzyści. Czy jednak jest to materiał na sześciosezonowy (albo dłuższy) serial? Twórcy nie lubią urozmaicać i ubarwiać swojej opowieści. Ciekawe postaci w stylu malarza Tannera pojawiają się w Billions tylko na chwilę i po symbolicznym maźnięciu pędzlem znikają na stałe. Z drugiej strony na pierwszym planie wciąż znajduje się Taylor, która w drugiej połowie piątego sezonu po prostu jest. To ta postać najlepiej wpasowuje się w stylistykę Billions. Duża wiedza i miliony słów na jej poparcie, a przy tym brak pazura i permanentna beznamiętność. Powyższe z powodzeniem można odnieść do całego formatu.
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat