Brockmire: sezon 1, odcinek 1 i 2 – recenzja
Serial komediowy stacji IFC to pozytywne zaskoczenie i dużo świeżości. Brockmire jest inny niż współczesne telewizyjne komedie.
Serial komediowy stacji IFC to pozytywne zaskoczenie i dużo świeżości. Brockmire jest inny niż współczesne telewizyjne komedie.
Seriale komediowe stacji kablowej zawsze są inne od tradycyjnych sitcomów. Przeważnie są to opowieści soczyste, które pokazują życie w bardzo dosadny, bezkompromisowy, a czasem nawet wulgarny sposób. Taki też jest Brockmire, który jest bardzo dziwaczną historią o komentatorze baseballa i jego pukaniu w dno od spodu. Pierwsze dwa odcinki pokazują cały potencjał, jaki IFC wyciąga z tego; nie brak wulgaryzmów (co prawda ocenzurowanych, ale zawsze), obrażania wszystkiego, co popadnie, nabijania się ze współczesnych trendów w Internecie, nagości, czy nawet piętnowania pewnych schematów zachowań. Zdecydowanie nie jest to grzeczny serial, który unika trudnych kwestii czy wulgarnego humoru.
Nigdy nie byłem fanem Hank Azaria, bo przeważnie dostawał role oparte na dość ogranym slapstickowym humorze. Choćby taki Gargamel z aktorskiej wersji Smerfów. To jednak aktor o talencie komediowym nie do zakwestionowania i jako Brockmire to udowadnia. Jako diabelnie cyniczny człowiek, który ma wszystko w nosie jest kimś, kogo ogląda się z przyjemnością. Jego tragedia ma w sobie serce, a te emocje sprawiają, że mu po prostu lubimy, pomimo kolejnych błędów, obrażania czy dziwactw. Azaria staje się najmocniejszym punktem programu, bo tworzy nietuzinkowego bohatera, który w pierwszych odcinkach staje się kimś interesującym, nieprzewidywalnym i wieloznacznym. Kimś, kto w odpowiednim momencie bawi, ale też wzbudza sympatię. Szybko się okazuje, że mamy kogoś, dla kogo warto ten serial oglądać.
Historia jest prosta, wręcz podręcznikowa. Najgorsza drużyna baseballa, komentator na dnie i jasno nakreślony fabularnie wróg. Mamy zatem ciągłą historię, który ma być rozwijana. Niby wszystko wydaje się znane, oczywiste, ale sposób przedstawienia gra tutaj rolę. Diabeł tkwi w szczegółach, gdzie wprowadzone humorystyczne dziwności bardzo często działają dzięki świeżym pomysłom, a specyficzne postacie dają się lubić. Nie brak gagów z wymiotowaniem, seksem (komentator komentujący własne poczynania podczas seksu, pierwszy przykład z brzegu), czy odpowiednim wyczuciem sytuacyjnym. Wiele tych żartów nie działałoby, gdyby nie ten ostatni czynnik, który sprawia, że dzięki dobrej realizacji możemy się zaśmiać. Są momenty, gdzie serial bawi i to całkiem nieźle.
Brockmire to pozytywne zaskoczenie, bo po zwiastunach nie zapowiadało się na coś wartego uwagi. Czasem wulgarnie, czasem niegłupio, ale często zabawnie i z sercem na odpowiednim miejscu. Jeśli fabuła będzie dobrze rozwijany z częścią komediową, może być to hit.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat