Chirurdzy: sezon 13, odcinek 2 i 3 – recenzja
Jak wcześniej zapowiadano, 13. sezon Chirurgów ma skupiać przede wszystkim na życiu głównych bohaterów, odsuwając stażystów na drugi plan. Obietnicy dotrzymano, choć nie do końca wiadomo, czy należy traktować to jako dobrą oznakę. Życie zawodowe dr. Kareva w dalszym ciągu stoi pod znakiem zapytania, a Meredith igra z uczuciami, co raczej nie może skończyć się dobrze.
Jak wcześniej zapowiadano, 13. sezon Chirurgów ma skupiać przede wszystkim na życiu głównych bohaterów, odsuwając stażystów na drugi plan. Obietnicy dotrzymano, choć nie do końca wiadomo, czy należy traktować to jako dobrą oznakę. Życie zawodowe dr. Kareva w dalszym ciągu stoi pod znakiem zapytania, a Meredith igra z uczuciami, co raczej nie może skończyć się dobrze.
Losy lekarzy komplikują się (i to nawet bardzo), tym razem jednak winą należy obarczyć ich własne decyzje, a nie przypadkowy kataklizm. Można by się zastanawiać nad logiką stojącą za ich decyzjami, ale po tylu latach spędzonych z serialem chyba lepiej przymknąć na to oko i chłonąć kolejne odcinki. A jest na co popatrzeć, bo początek sezonu obfituje w wydarzenia. Grey's Anatomy jak zwykle nie stronią od dramatu, a choć może lekko przeciągają niektóre wątki, to jednak akcja toczy się w miarę płynnie.
Trójkąt miłosny Meredith-Riggs-Maggie nabiera coraz bardziej niezręcznego wydźwięku. Jak bardzo może się to nie podobać, tak bardzo scenarzyści postanowili w niego brnąć. Maggie przeżywa każde pojedyncze spotkanie z dr. Riggsem, zamęczając wszystkich (łącznie z widzami) najdrobniejszymi detalami. Jeśli miał to być element humorystyczny, to niestety bardzo szybko się przejadł i obecnie jedynie irytuje. Z kolei Meredith - jak to ma w swoim zwyczaju - silnie opiera się urokom nowego amanta. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę podobieństwo charakterów do jej poprzedniego męża, długo nie utrzyma swojej kamiennej postawy.
Wątek Kareva z kolei nabiera wyraźniejszych barw. Postawiony przed sądem bohater usłyszał zarzuty, a jego przyszłość wisi na włosku. Na razie w dalszym ciągu pracuje w szpitalu, choć jest to praca wyłącznie w klinice, a nie ambitna specjalizacja chirurgii dziecięcej u boku dr Robbins. Wszystko miałoby ręce i nogi, gdyby nie fakt, że scenarzyści naprawdę na siłę próbują zrobić z dr. Kareva człowieka odpowiedzialnego i dojrzałego. Szczerze powiedziawszy, wygląda to nieco dziwnie i jest wyjściem poza jego tworzony przez lata charakter. Wcześniejsza zadziorność została całkowicie wybielona, cięty i zgryźliwy język odcięty, a w zamian pozostawiono nam ciepłego kluska, który zbyt poważnie podchodzi do swojego życia. Jeśli na to nałożyć filtr jego związku z Jo, dostajemy bohatera, który stacza się w nicość sympatii widzów. Szkoda, bo jest to jedna z niewielu postaci będących w tym serialu od początku.
Po dwuodcinkowej nieobecności spowodowanej rozwiązaniem ciąży w prawdziwym życiu aktorki wcielającej się w dr Robbins przywitaliśmy tę postać z powrotem na ekranie. Nieobecność zgrabnie wytłumaczono wizytą u Sofii, co jest miłym nawiązaniem do poprzedniego sezonu. Jeśli mamy być szczerzy, to jej postać wniosła nieco życia i charyzmy do ostatniego odcinka. W dodatku postawiono ją pośrodku konfliktu pomiędzy Karevem i DeLuca. Pierwszego obrała sobie jako swojego następcę w chirurgii dziecięcej, z drugim mieszka pod jednym dachem. Sceny z jej udziałem były jednymi z lepszych w ostatnich dwóch odcinkach. Wydaje się, że jest ostoją starych, dobrych Chirurgów, choć przydałoby się trochę jej naturalnego optymizmu.
Ciekawą propozycję dostajemy również na linii dr Avery - dr Kepner. Po problemach z poprzednią ciążą i pragnieniem April, by być matką, nie sposób było się spodziewać takich obrotów spraw. Dr Kepner ostentacyjnie nudzi się na urlopie macierzyńskim. Jest to o tyle zaskakujące, że przez cały poprzedni sezon macierzyństwo jawiło się niczym spełnienie jej najskrytszych marzeń. Wiąże się to jednak z serią przepełnionych sarkastycznym poczuciem humoru scen, których jest jak na lekarstwo w ostaniach sezonach.
Grey's Anatomy postanowili w końcu bardziej skupić się na dobrze rozpisanych historiach pacjentów. Dzięki temu dostaliśmy tragikomiczną sytuację, w której rodzina uczestnicząca w pogrzebie ojca doświadcza wypadku samochodowego. Wyszła im z tego powieść typowo biblijna o synu marnotrawnym (w tym przypadku córce), a nawet z elementami zmartwychwstania. Właśnie na takie historie się czeka i o takich chce się pisać. Było zarazem ironicznie i emocjonująco, a mimo to nadzwyczaj lekko. Chirurdzy pokazali swoją żądzę krwi, a raczej chęć doświadczenia najbardziej niezwykłych przypadków na sali operacyjnej.
Swoistą bolączką logiki serialu są dzieci, a raczej traktowanie ich obecności po macoszemu. Potomstwo Meredith w dalszym ciągu trzymane jest poza ekranem, a sama dr Grey ma zadziwiająco dużo wolnego czasu jak na samotną matkę. Z drugiej strony zaproponowano nam wątek Tuca, syna dr Bailey. Szczerze powiedziawszy, było to jak grom z jasnego nieba, bo od dawna trzymano go na uboczu. Po pierwszym zaskoczeniu związanym z jego powrotem, a zwłaszcza z wiekiem chłopca, okazało się, że wykorzystano go do wprowadzenia elementu humorystycznego do serialu - i sprawdziło się to w stu procentach.
Między innymi dlatego serial wydaje się dość nierówny. Główne wątki jawią się dość płytko i nie do końca tak zachęcająco, jak tego byśmy sobie życzyli. Z drugiej strony pojawia się kilka bardzo dobrych jakościowo scen, które znacząco podnoszą wrażenia po seansie. Czy tych kilka perełek wystarczy, by z uwagą śledzić odcinek po odcinku? Zwłaszcza że część lubianych bohaterów zostaje w cieniu, udając znajome tło, a inni z kolei, mimo że działają na nerwy, cały czas są eksponowani jako główna atrakcja. Z biegiem lat spędzonych u boku Chirurgów oczekiwania wobec serialu rosną, miejmy więc tylko nadzieję, że efekt końcowy będzie w stanie zadowolić gusta wiernych widzów.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Paulina WiśniewskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1976, kończy 48 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1954, kończy 70 lat