Ciemna strona Mocy
Rzadko się zdarza, aby finał serialu zamykał się w jednym jedynym odcinku – zwykle zakończenie historii jest rozpisane na dwa, czasem trzy ostatnie epizody. Pozwala to na sensowne pozamykanie koniecznych do zakończenia wątków i na zręczne wprowadzenie historii w następny sezon. Odcinek "Stairway to Heaven" jest właśnie takim częściowym finałem, kończącym definitywnie jeden z motywów, jaki pojawił się dość niedawno w Nie z tego świata, a jednocześnie popychającym naprzód ważne serialowe wątki i zapowiadającym ostateczną rozgrywkę, jakiej fani spodziewają się w ostatnim odcinku.
Rzadko się zdarza, aby finał serialu zamykał się w jednym jedynym odcinku – zwykle zakończenie historii jest rozpisane na dwa, czasem trzy ostatnie epizody. Pozwala to na sensowne pozamykanie koniecznych do zakończenia wątków i na zręczne wprowadzenie historii w następny sezon. Odcinek "Stairway to Heaven" jest właśnie takim częściowym finałem, kończącym definitywnie jeden z motywów, jaki pojawił się dość niedawno w Nie z tego świata, a jednocześnie popychającym naprzód ważne serialowe wątki i zapowiadającym ostateczną rozgrywkę, jakiej fani spodziewają się w ostatnim odcinku.
Odcinek "King of the Damned" zaskoczył wielu. Śmierć Abaddon – chociaż spodziewana przez dużą część widowni, była szybka i lekko rozczarowująca dla tych, którzy czekali na bardziej widowiskową walkę. Była jednak doskonałą ilustracją mocy Pierwszego Ostrza i zmian zachodzących w Deanie pod wpływem Piętna Kaina. Castiel został "świetlanym przywódcą" sporej grupy aniołów i wydawało się, że w tej roli będziemy go oglądać do końca sezonu. Jednak twórcy tym razem szybko prą do przodu i kończą ten watek, zanim się na dobre rozpoczął, przy okazji demonstrując wszem i wobec umiłowanie "ludzkości" przez Castiela. Decyzja podjęta przez anioła jest sensowna i pasuje do charakterystyki jego postaci, jednak trochę szkoda "anielskiej armii" bo miała spory potencjał dramatyczny.
Motyw walki o niebo jest w całym sezonie dziewiątym prowadzony dość dziwnie. Owe szumnie zapowiadane na początku wojny anielskie w zasadzie rozlazły się w szwach. Jak diabeł z pudełka wyskakiwał co jakiś czas kolejny lider, by potem szybciutko zostać zasztyletowanym, zdekapitowanym albo spalonym przez konkurenta. W "Stairway to Heaven" do piachu idzie następny anielski przywódca i ostatecznie zostaje już tylko dwóch adwersarzy – Metatron i Castiel.
Odcinek ma dobre tempo i ciekawą intrygę. Podkreślono bardzo mocno rolę Metatrona. Historia wydaje się rozwijać zgodnie z jego zamierzeniami i (jak na razie) to on jest jedynym wygranym. Epizod obfituje również w popkulturowe nawiązania, więc widzowie mają sporo zabawy, rozpoznając aluzje w nim zawarte.
[video-browser playlist="634148" suggest=""]
Interesujący jest motyw zamachowców-samobójców, analogiczne historie dzieją się przecież w realnym świecie. Od dawna wiadomo, że religia i charyzmatyczni przywódcy potrafią nieźle zamieszać w głowie mniej odpornym na sugestię jednostkom.
Dean brnie dalej w ciemność, a Sam zaczyna się tym martwić. Zmiana osobowości Deana nie jest może głęboka – raczej pod wpływem Znaku na powierzchnię wychodzi ta strona jego natury, która zawsze była w nim głęboko ukryta. Czy Dean Winchester popada w szaleństwo, czy powoli przechodzi na ciemną stronę mocy? Ostatnia scena odcinka może wskazywać na to pierwsze, ale – jak się wydaje – w tym względzie scenarzyści nie powiedzieli ostatniego słowa. No cóż, finał już niedługo.
Wadą odcinka jest sposób pokazywania Metatrona. Widzowie przyzwyczaili się, że to taki nieduży facecik z dziwnymi mocami i manią wielkości. Jest szalony, zdziwaczały i inteligentny. Nie ma potrzeby czynić go śmiesznym.
Sezon zbliża się do końca, ostatni fragment opowieści powinien wiele wyjaśnić i kończąc jedną historię, zacząć drugą, którą widzowie będą się pasjonować w sezonie dziesiątym. "Stairway to Heaven" jako odcinek łączący zdecydowanie może się podobać i zaostrza apetyt na finał.
Poznaj recenzenta
Beata ZawadzkaPoznaj recenzenta
Dawid RydzekKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1959, kończy 65 lat