Damnation: sezon 1, odcinek 1 – recenzja
Nowy serial stacji USA Network rozgrywa się w latach 30. XX wieku i skupia na konflikcie między bogatymi a biednymi. Pierwszy odcinek nie jest może spektakularny, ale ma w sobie coś, co skutecznie trzyma przy ekranie i tym samym obiecuje znacznie więcej.
Nowy serial stacji USA Network rozgrywa się w latach 30. XX wieku i skupia na konflikcie między bogatymi a biednymi. Pierwszy odcinek nie jest może spektakularny, ale ma w sobie coś, co skutecznie trzyma przy ekranie i tym samym obiecuje znacznie więcej.
Akcja serialu Damnation rozgrywa się w amerykańskich latach 30. wśród krajobrazów stanu Iowa. Głównym bohaterem jest młody kaznodzieja, Seth Davenport (Killian Scott), który wiedzie spokojne życie w zgodzie z wiernymi. Staje się dla nich ostoją i motywatorem do działania - czasy są trudne, a różnice między ludem biednym i bogatym zaczynają być coraz bardziej widoczne, prowadząc do niepokojów społecznych i spięć. Sytuacja komplikuje się, gdy w okolicy zamordowany zostaje jeden z lokalnych mieszkańców, który pada ofiarą nowo przybyłego bandziora na usługach władzy. Creeley Turner (Logan Marshall-Green), bo tak się ów przybysz nazywa, ma za zadanie stłumić wszelki bunt w zarodku, a żeby to uczynić, nie zawaha się przed niczym.
Pierwszy odcinek serialu to bardzo zgrabne zarysowanie głównego problemu sezonu - lada moment nastąpi bezpośrednie starcie światów, a motywowany słowem lud wreszcie stanie do walki o swoje. Po jednej ze stron opowie się dobroduszny kaznodzieja, zaś drugą będzie reprezentował zły do szpiku kości Turner. Pytanie tylko: czy aby na pewno? Choć rzecz rozpoczyna się bezpiecznie, od razu widać, że główni bohaterowie nie są jednolici - każdy z nich skrywa jakieś sekrety, które z biegiem czasu będą musiały wyjść na jaw. Dostrzegam w tym duży potencjał i sygnał, że serial może znacznie rozwinąć skrzydła.
Choć trudno jeszcze mówić o postaciach w konkretach, nie da się nie zauważyć charyzmy, jaka bije od każdej z nich. Wielu bohaterów pojawiło się na ekranie w mniejszych rolach, ale mimo to i tak potrafili zapaść w pamięć. Bardzo pozytywnie wyróżnia się już żona kaznodziei, Amelia (Sarah Jones). Największe wrażenie robi jednak Creeley, któremu zafundowano mocne wejście złoczyńcy. Już samo to jest wyraźnym dowodem na to, że serial unika przezroczystości i potrafi wyraźnie zaakcentować poszczególne momenty fabularne, co wypada naprawdę dobrze.
Na serial bardzo dobrze się patrzy - oko przykuwa wysoka jakość obrazu i głębia ostrości poszczególnych kadrów. Widać to przede wszystkim w ujęciach krajobrazowych, których w pierwszym odcinku pojawiło się już kilka. Dużą rolę w odbiorze pełni także muzyka - wbrew pozorom, poza lekkimi motywami country, mamy tu również do czynienia z dynamiczną i bardzo współczesną ścieżką dźwiękową, dodającą całości niezwykłej werwy.
Jestem pozytywnie zaskoczona, bo nie spodziewałam się wyraźnych emocji po pierwszym odcinku produkcji. Tymczasem otrzymałam tu nieco klimatycznej zagadkowości i niepokoju, które skutecznie zatrzymały mnie przy ekranie. Być może nie jest to spektakularnie wiele, ale epizod ma w sobie ciekawą energię i nie można tu mówić o nudzie czy dłużyznach. To wystarczająco dobry znak, więc czekam na to, co będzie dalej.
Źródło: zdjęcie główne: USA Network
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat