To dobry rok dla fanów Daredevila. Przygody superbohatera z Hell's Kitchen były dotąd bardzo oszczędnie dawkowane polskim czytelnikom, ale serial Netflixa zmienił wszystko. Za sprawą wydawnictwa Mucha Comics właśnie ukazał się "Daredevil: Żółty" duetu Jeph Loeb i Tim Sale, a na jesień zapowiadane są kolejne tytuły z Marvelowskim śmiałkiem.
Joep Loeb i Tim Sale w komiksowych uniwersach Marvela i DC tworzą dzieła wyjątkowe. Nie chodzi w nich o napakowaną akcją fabułę, nie są to typowe produkty dla nastoletnich czytelników. Twórcy doskonale znają wartość i potencjał poszczególnych komiksowych postaci, które z biegiem lat stały się ikonami popkultury. Wracając do ich początków, opowiadając na nowo historie, w których tacy bohaterowie jak Batman, Superman, Spider-Man czy właśnie Daredevil zostali ukształtowani, przy pomocy słowa pisanego i klimatycznych, pięknych rysunków Loeb i Sale składają nostalgiczny hołd tradycji.
Po polsku mamy wydane dwa tytuły z tak zwanej "kolorowej" serii twórców. Po opublikowanym przez Hachette albumie "Spider-Man: Niebieski" przyszedł czas na Daredevila w kolorze żółtym. Co mogą oznaczać te kolory w tytułach? "Niebieski" (w oryginale bardziej czytelne "blue") odnosi się do nostalgicznego nastroju opowieści i samego bohatera. A co z "żółtym"? Przecież nie chodzi tu tylko o kolor kostiumu bohatera. Owszem, można szukać tu odniesień do niewinnych czasów i pstrokatych strojów z dawnych superbohaterskich opowieści złotej czy srebrnej ery, ale żółty to także kolor zazdrości. W komiksie twórcy w równym stopniu skupiają się na tytułowym bohaterze co na związanych z nim uczuciowo i emocjonalnie postaciach; widzimy tu pierwsze rysy na tercecie współpracowników i przyjaciół - Matta, Karen i Foggy'ego. W samej strukturze opowieści "Daredevil: Yellow" wiele łączy ze "Spider-Manem: Niebieskim". Oba albumy opierają się na wspomnieniach. Spider-Man w każdą rocznicę tragicznego wydarzenia wspomina Gwen Stacy, a Daredevil - swojego ojca oraz, co pewnie dla niektórych czytelników czy widzów Daredevil będzie zaskoczeniem, nieżyjącą Karen Page.
Proszę nie traktować tej rewelacji jako spoilera - Marvelowskie historie mają to do siebie, że często się różnią, mieszają wątki z wielu kanonicznych komiksów i wcale to nie oznacza, że taki sam los spotka Karen Page w serialu. Wydaje się, że w przypadku telewizyjnej produkcji duży wpływ może mieć na nią spojrzenie Franka Millera na Karen Page, który w "Daredevilu: Odrodzonym" skupił się na mrocznej stronie tej niestroniącej od używek bohaterki. W albumie Loeba i Sale'a to po prostu młoda, urocza kobieta będąca obiektem westchnień zarówno Foggy'ego, jak i Matta, zafascynowana nowym bohaterem w częściowo żółtym kostiumie, który ratuje ją kilkakrotnie z opałów. I to właśnie ona, wielbicielka ciemnoczerwonego koloru doradzi bohaterowi zmianę kostiumu.
Zobacz również: „Daredevil” – szkic koncepcyjny stroju głównego bohatera
Takich smaczków - czasami podobnych do tych z serialu, czasami mocno od niego odbiegających - jest w albumie mnóstwo. Dla niektórych zaskoczeniem będą pierwsze pojedynki bohatera - nie ma jeszcze Kingpina czy Bullseye'a, tylko Owl, Electro i Purple Man. Nie pojawia się w ogóle Stick, a ojciec Matta ginie, gdy ten jest już na studiach. Widzimy nawet scenę, w której Matt i Foggy przeżywają walkę Murdocka na żywo. W albumie jest też duża dawka humoru i fabularnej lekkości (gościnny występ Fantastycznej Czwórki), ale miejscami twórcy potrafią zadać mocny, nieoczekiwany cios. Scena, w której Matt dowiaduje się o śmierci Jacka Murdocka, nie jest nawet w połowie tak przejmująca jak późniejsza egzekucja jego zabójcy na elektrycznym krześle. Radosne kolory znikają, mamy szarość, czerń i przygnębiający monolog Matta. Daredevil, podobnie jak Spider-Man, mimo swojego chłopięcego uroku nie ma prostego życia. Jest naznaczony śmiercią bliskich mu osób, jest obarczony odpowiedzialnością, rzuca się za każdym razem w wir walki i w efekcie jedynym, co trzyma go przy życiu, co zapewnia normalne funkcjonowanie, są wspomnienia. Nie te złe, tylko te beztroskie, miłosne, z czasów, kiedy wydawało się, że bycie superbohaterem jest bardziej rozrywką niż powinnością, kiedy, mówiąc jego słowami: "Łotrzy dużo wtedy gadali. Nie zostawiali za sobą niewinnych kobiet leżących w kałużach krwi...". W tym połączeniu tkwi największa siła komiksu "Daredevil: Yellow" i całej "kolorowej" serii. Twórcy bezbłędnie uchwycili moment, w którym przygody superbohaterów przestają być opowieściami tylko dla dzieciaków. Bowiem dla superbohaterów, tak jak i dla zwykłych ludzi, przychodzi czas końca niewinności. Założenie kostiumu nie zapewni ucieczki od brutalnej prozy życia, a z tego, co dobre, pozostaną tylko wspomnienia.