„Dominion”: Przemiana – recenzja
Dominion oferuje solidny i przemyślany koncept, ale dopisana do tego fabuła na razie razi niedociągnięciami i oparciem na kliszach.
Dominion oferuje solidny i przemyślany koncept, ale dopisana do tego fabuła na razie razi niedociągnięciami i oparciem na kliszach.
Dominion najbardziej razi w momentach, gdy obserwujemy centralnego bohatera Alexa, którego zachowanie i podejmowanie decyzje są nader irytujące. Problemem jego wątku jest oparcie na ogranych do granic możliwości kliszach, dzięki czemu wkrada się straszna przewidywalność. Szczególnie tyczy się to jego uciekania od przeznaczania, które naturalnie z czasem zaakceptuje. Może i ta druga decyzja jest zrozumiała i w miarę wiarygodna, ale w połączeniu z resztą nie zachwyca. Tworzone jest to wszystko po linii najmniejszego oporu - nie ma szczególnych fabularnych zwrotów akcji i całość wątku rozgrywa się zgodnie z oczekiwaniami - punkt po punkcie. Sam aktor nie pomaga w poprawnym odtworzeniu schematu, czasem stając się postacią antypatyczną. Trudno Alexa polubić, gdy bohater nie oferuje sobą kompletnie niczego ciekawego.
Serial nie zachwyca też scenami akcji, które są - delikatnie mówiąc - nie najlepiej nakręcone. Choć mamy tutaj potencjał na coś efektownego, zamiast tego dostajemy karkołomną pracę kamery i brak pomysłu w choreografii. O ile walka z aniołem w 2. odcinku jest jeszcze znośna, tak starcie Michaela z przeciwnikiem w 3. epizodzie to przykład amatorki. Czy naprawdę podczas sceny pojedynku chcemy oglądać zbliżenia na twarz przeplatane cięciami co 2 sekundy? Trudno ekscytować się sceną akcji, gdy jest ona nakręcona poniżej standardów mainstreamu. Poza chaosem realizacyjnym nie dostajemy tak naprawdę nic - zamiast się ekscytować, można odczuć jedynie irytację.
[video-browser playlist="634012" suggest=""]
Dominion radzi sobie lepiej pod względem rozbudowy ogólnego konceptu, który jest atrakcyjny i ma nielichy potencjał. Mamy ładnie rozpisanych graczy na scenie, intrygi (czasem lepsze, czasem gorsze) oraz większy cel łączący to wszystko w spójną całość. Na szczególną uwagę zasługują rozgrywki pomiędzy Whele'em i Ariką. Są w miarę pomysłowe, interesujące i mogą się podobać. Dzięki takim wątkom udaje się ukazać większe pole akcji, gdyż widzimy świat podzielony na określone frakcje, które mogą walczyć także pomiędzy sobą, a nie tylko z aniołami. Na razie polityka w Dominion wygląda poprawnie, napędza ten serial, lecz ma potencjał na o wiele więcej.
Mieszane odczucia wzbudza czarny charakter, czyli Gabriel, którego zachowanie jest dziwne. Michael jest jego wrogiem, ale nie pozwala go tknąć swoim żołnierzom. W dodatku, gdy jeden wykazuje się inicjatywą, każe go poprzez zabicie siostry. Budowanie postacie poprzez sztampowe brutalne czyny nie stworzy nagle charyzmy i iluzji grozy. Tego wszystkiego brakuje Gabrielowi, na którego tle Michael jest "jakiś", a w tym serialu to już sukces.
Dominion ma niezły koncept z potencjałem na świetny serial, ale na razie go nie wykorzystuje. Dostajemy rozrywkę przeciętną, acz przyjemną, która ma szanse jeszcze się rozwinąć w typowy guilty pleasure.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat