Fot. Materiały prasowe
Zaskoczeniem odcinka Dragon Ball Daima jest Majiin Kuu, czyli nowa wersja kultowego Buu. Końcówka mimo wszystko zbudowała automatycznie oczekiwania kogoś potężnego w stylu postaci znanej z Dragon Ball Z. Dlatego wydarzenia tego odcinka wywołują u mnie tak bardzo skrajnie mieszane odczucia. Z jednej strony znakomicie, że twórcy nie idą zgodnie z oczekiwaniami i potrafią zrobić im na przekór, by zaskoczyć czymś niespodziewanym. Z drugiej strony pokazanie pojedynku Kuu z kolejnym strażnikiem smoczej kuli zapowiadało się na coś wielkiego i emocjonującego, a dostaliśmy Kuu, którego moc nie zachwyca. Pokazanie go jako kogoś przeciętnego i, bynajmniej nie na poziomie Buu, jest trochę rozczarowujące. Choć jednocześnie nasuwa się pytanie: Czy on jest tak słaby, czy strażnik jest tak potężny? Rozumiem zamysł twórców, aby poprzez wykorzystanie tej postaci zaprezentować wyjątkowo silnego przeciwnika Vegety i Goku, ale nadal czuć niedosyt, bo ktoś taki jak następca Buu zapowiadał się o wiele lepiej niż to, co ostatecznie nam pokazano.
Drugi świat demonów zaprezentowany. Cieszy wciąż poznawanie tych nowych miejsc, których do tej pory w uniwersum Dragon Ball tak nie eksplorowano. Walka z żandarmerią dostarczyła wrażeń, a emocji i rozmachu było co niemiara, gdy zaatakował Kraken. Dzięki takim decyzjom twórców Dragon Ball Daima jako widzowie zawsze dostaniemy coś zaskakującego i interesującego, co pozwala nadać charakteru temu serialowi. Jednak trudno mi nie skrytykować pokazania bohaterów w tym kluczowym momencie: naprawdę tylko Panzy w tej sytuacji pomyślała o smoczej kuli? Wydaje się to trochę naciągane i sprzeczne z charakterami Goku czy boga światów.
Pierwsze wrażenie ze spotkania całej grupy bohaterów może być mieszane. Czy naprawdę nie można byłoby przyspieszyć tempa w tym miejscu? Jak do tej pory, zbyt powolny rozwój historii jest przeze mnie krytykowany, ale te sceny z 10. odcinka wydają się ważne i potrzebne. Pokazanie genezy wszechświata i różnych powiazań Majinów z Glindami pozwala zbudować wrażenie, że to ma cel w tej fabule. Nie dostaliśmy w tym momencie tych informacji ot tak, by zapchać czymś czas ekranowy. Czuć, że to wszystko jeszcze odegra rolę i może być kluczowe w najważniejszych momentach serialu.
Dragon Ball Daima daje niezły odcinek, ale pozostaje liczyć, że teraz naprawdę ten serial nabierze wiatru w żagle i gdy bohaterowie są razem, całość zacznie dostarczać większych wrażeń. Ostatnia scena z obserwującym statek Goku i spółki Nameczaninem intryguje i miejmy nadzieję, że to obietnica czegoś więcej.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można mnie znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/