Dragon Ball Daima: odcinek 12 - recenzja
Dragon Ball Daima kontynuuje dwa epickie pojedynki. Czy ten serial stracił swój urok?
Dragon Ball Daima kontynuuje dwa epickie pojedynki. Czy ten serial stracił swój urok?
Zgodnie z oczekiwaniami kontynuacja wątku Vegety w Dragon Ball Daima idzie za ciosem, a wydarzenia z pierwszego odcinka to zaledwie rozgrzewka. Ten odcinek dobrze obrazuje różnice pomiędzy Vegetą a Goku, który w trakcie walki wydaje się coraz mocniej frustrować, co powoduje u niego potrzebę zwiększenia poziomu mocy. I to ku zaskoczeniu wszystkich – zarówno bohaterów, jak i widzów – po raz pierwszy w historii osiąga trzeci poziom transformacji Super Saiyanina! W końcu potęga Vegety rośnie, a na pewno w kolejnych walkach będzie to potrzebne.
Stąd też epicki rozmach jego walki z Tamagami bez problemu oceniam dobrze, ponieważ dostarcza wrażeń, jakich po Dragon Ballu widzowie oczekują. Szczególnie że nawet kraken w kluczowym momencie stał się słabeuszem, pomimo gigantycznego rozmiaru! Co ciekawe, niezłym pomysłem okazało się w pewnym momencie, że Vegeta zasadniczo bije się z dwoma na raz. Dobrym urozmaiceniem była scena z Nevą, który naładował strażnika dodatkową mocą. To spowodowało, że pojedynek nie skończył się szybko i dostarczył emocji.
Dzięki temu, że znamy potęgę Vegety porównywalną do tego, co wcześniej pokazał Goku, koncept Dragon Ball Daima staje się trochę specyficzny, bo wygląda na to, że cały zamysł króla Gomaha rozpadł się w tym odcinku jak domek z kart. Przemiana bohaterów w dzieci wcale ich nie osłabiła, a odkrycie planu przez rywalizującą z monarchą Arinsu, jedynie podkręciła ciekawy twist fabularny. To, co miało być ułatwieniem dla władcy królestwa demonów nie istnieje, więc ciekawi mnie w tej chwili, czy ma on jakieś asy w rękawie. Raczej nie podda się bez walki ani przy ataku Arinsu i jej Majinów, ani przed Vegetą i Goku. Tym aspektem twórcy muszą się wykazać.
Dalsza część walki Majina Duu z ostatnim strażnikiem Tamagami jest dość niecodzienna. Poprzedni odcinek pokazał widzom, jaką przedziwną postacią jest Duu, ale tutaj postawiono krok dalej. Ma zupełnie inną moc niż kultowy Buu, ale dopiero teraz widzimy, jaką potężną istotą naprawdę jest. Dziwaczność stylu walki nie zmienia faktu, że pokonał strażnika bez większego problemu! To samo w sobie jest doskonałą zapowiedzią bardzo ciekawego pojedynku z Goku lub Vegetą w przyszłości. Dobrze jednak, że jednocześnie podkreślono unikalną zdolność Kuu, który nie jest tylko prześmiewczym obserwatorem, ale ma swoje atuty, które przypuszczam jeszcze w pełni nie zostały zaprezentowane. Ten duet będzie interesującą zaletą kolejnych odcinków.
Pojawiły się głosy, że te dwa odcinki popsuły urok i magię Dragon Ball Daima, ponieważ pierwsze epizody proponowały świeżość i klimat w nowatorski dla tej franczyzy sposób. Zgadzam się z tym, że poznawanie królestwa demonów jest fantastyczne, a początkowa podróż bohaterów przypominała grę RPG i nawet chciałoby się więcej tego typu inspiracji. Jednakże to jest Dragon Ball, którego esencją zawsze były walki z epickim rozmachem o najwyższą stawkę. Nie można nagle się od tego odciąć! Dlatego dobrze, że te pojedynki Vegety i Duu dostarczyły wrażeń, bo przypominają o tym, co w Dragon Ballu jest najlepsze. A nie wątpię ani na chwilę, że wspomniana świeżość Daimy jeszcze nie raz może zaskoczyć.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1982, kończy 43 lat
ur. 1971, kończy 54 lat
ur. 1964, kończy 61 lat
ur. 1988, kończy 37 lat
ur. 1988, kończy 37 lat