Cixin Liu przebojem zdobywa półki w polskich księgarniach. Po intrygująco świeżej trylogii Wspomnienie o przeszłości Ziemi oraz niezwykle odmiennym Piorunie kulistym przyszedł czas na zapoznanie polskiego czytelnika z powieścią Era supernowej, jednej z wcześniejszych prac autora. Wizja świata skazanego na rządy dzieci w wyniku fenomenu astronomicznego jest o tyle pociągająca, co przerażająca.
W wyniku zaskakującego wybuchu supernowej Ziemia przez siedem dni poddana zostaje promieniowaniu kosmicznemu, które ma destrukcyjny wpływ na ludzkie ciała. Szanse przeżycia mają wyłącznie dzieci do trzynastego roku życia – wszyscy inni w ciągu najdalej roku umrą. Rządy stają przed niezwykle skomplikowanym zadaniem – przygotować dzieci do przejęcia świata. Nauczyć je rządzić, zarządzać, ale niestety też leczyć i obsługiwać urządzenia niezbędne do działania naszej cywilizacji, jak chociażby elektrownie. Jak nauczyć dwunastolatka obsługi siłowni atomowej, skoro nie ma on pojęcia o fizyce czy chemii? Jak w rok wykształcić chirurgów z trzynastolatków? Jak zapewnić opiekę nad niemowlętami, nagle pozbawionymi rodziców? Autor stawia swoich bohaterów przed poważnym wyzwaniem, które tak naprawdę służyć utrzymaniu cywilizacji do momentu, gdy nowe generacje same będą potrafiły sięgnąć po wiedzę pozostawioną im w spadku. Można nabrać nieznośnego wrażenia, że te dzieci są z góry skazane na bycie przejściowym, wegetującym pokoleniem i chociaż wewnętrznie chce się przyznać rację dorosłym pragnącym zachować swoją cywilizację, to jednak nie sposób nie zastanowić się, czy w jakiś sposób nie wpłynie to negatywnie na tych, którzy przetrwają.
Autor nie pozostawia złudzeń – dzieci nie są psychicznie gotowe na taki ciężar i szybko okazuje się, że potrzebują wsparcia, nawet jeśli będzie to sztuczna inteligencja dzwoniąca i dziękująca za opiekę nad maluchami. Praca je przerasta, chcą się bawić – a na to nie ma czasu między utrzymywaniem cywilizacji a nauką. I dzieci znajdują najlepszą zabawę pod słońcem, mając do dyspozycji cały arsenał militarny. A jest różnica między karabinem z patyka a prawdziwym.
Interesującym wątkiem w powieści jest sztuczna inteligencja, która wspiera swoją wiedzą małoletnich przywódców. Nie tylko jest w stanie załagodzić kryzys, ale też w czasie rzeczywistym dokonać analizy milionów wypowiedzi i pogrupować je zgodnie z esencją przekazu. Niestety, jak wiele innych zagadnień, jest to temat, który szybko traci swoje miejsce w fabule i nie powraca, nawet jeśli by się przydał małym bohaterom.
Ogólnie pomysł na powieść jest szalenie fascynujący, jednak tak jak pod pewnymi względami widać głębszy zamysł, tak czasem brakuje choćby zarysowania pewnego tła lub scen trzecioplanowych, które uwiarygodniłyby pewne procesy zachodzące w powieści. Zakończenie jest bardzo niesatysfakcjonujące, na dodatek w zadanych ramach czasowych kompletnie niewiarygodne. I nie jest to poziom niewiarygodności jak w Końcu śmierci, gdzie science fiction miesza się z fantasy i przez to ma swój urok; to raczej próba zostawienia otwartego zakończenia i czegoś na kształt plot twistu, ale czytelnik zostaje raczej ze zmarszczką niedowierzania na czole niż kiwaniem głową z zadumy.