F1 23 - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 16 czerwca 2023Królowa motorsportu w wydaniu gry wideo właśnie wjechała na salony. F1 23 nie ma sobie równych, ale czy zawartość jest na tyle interesująca, by wydać pieniądze na najnowszą odsłonę serii?
Królowa motorsportu w wydaniu gry wideo właśnie wjechała na salony. F1 23 nie ma sobie równych, ale czy zawartość jest na tyle interesująca, by wydać pieniądze na najnowszą odsłonę serii?
W ostatnich latach Codemasters zaoferowało nam sporo porządnych wyścigów, a seria F1 jest w moim TOP3. Ubiegłoroczna edycja (i zarazem pierwsza po przejęciu firmy przez EA) była po prostu dobra. Okazała się udaną kontynuacją, ale brak nowej zawartości i rozwiązań sprawił, że nie zagrzała długo miejsca w moim sercu. W F1 23 EA Sports chce to nadrobić. Czy ma coś do zaoferowania? Sprawdzamy.
Efekt „wow”!
Ominęły mnie zamknięte testy gry. Ominął mnie również playtest, który wydawca zorganizował dla branżowych mediów. Okazję do zabawy z F1 23 miał Artur Wiśniewski, który zresztą nie krył zadowolenia z obcowania z najnowszą odsłoną cyklu. Jego materiał z wersji preview gry możecie znaleźć w tym miejscu.
W skrócie – efekt wow. I co tu więcej mówić, to samo spotkało i mnie, gdy w moje łapska wpadła pełna wersja. Po prostu... wow! Tak wiele się zmieniło – od samych menusów po rozgrywkę.
Zanim przejdziemy do zagłębiania się w to, co nowe, przyjrzyjmy się temu, co sprawia, że o F1 23 mówi się w samych superlatywach już od pierwszych chwil. Na uwagę zasługuje prostota we wprowadzeniu gracza do świata F1. Nie tego prawdziwego, ale tego wirtualnego. Gra od kafelka do kafelka, od menu do menu, wprowadza nas w świat rozgrywki, objaśniając, do czego to wszystko służy. Po tym wprowadzeniu mamy możliwość rozegrania tego, co nam się żywnie podoba. Ja na pierwszy ogień wziąłem tryb time trial, by poczuć, jak się jeździ w grze, i sprawdzić, czy rzeczywiście te zmiany, o których EA tyle opowiadało, to nie jest żadna bujda. Nie jest.
Jazda się zmieniła, rozgrywka również
Mając doświadczenia z poprzednich odsłon, próbowałem właśnie w ten sam sposób pokonywać łuki. Sprawdzało się to w F1 22, to czemu miałoby się nie sprawdzić w tegorocznej odsłonie? Już na samym początku zostałem wyprowadzony z błędu. Prowadzenie bolidu w wydaniu z 2023 roku wymaga pokory, bo nawet z maksymalnym ustawieniem kontroli trakcji na wyjściu z łuku bolidem potrafi rzucić jak "maluszkiem" po naszych polskich drogach. Już tutaj zacząłem się szeroko uśmiechać, bo to znaczna zmiana (na plus oczywiście), która przybliża wirtualne wyścigi do tych prawdziwych. Możecie sobie tylko wyobrazić, co dzieje się dalej, gdy system ten całkowicie zignorujemy. Czysta poezja i dążenie do perfekcji. Wreszcie te godzinne sesje treningowe w pełnym formacie weekendu wyścigowego mają sens, bo tor trzeba poznać doskonale. Trzeba wiedzieć, w którym zakręcie warto dodać troszkę gazu, a w którym zwolnić.
Same bolidy zresztą prowadzi się inaczej niż te z ubiegłorocznej edycji. W moim odczuciu troszkę bardziej czuć ich masę - czy to na dohamowaniu, czy podczas rozpędzania się. Kolejny dobry prognostyk na przyszłość. Spowodowane jest to technologię Precision Drive, która stworzona jest z myślą o kontrolerach do konsol. Algorytm pozwala na większą pewność i precyzję podczas prowadzenia bolidu właśnie z ich wykorzystaniem. Szczególnie jest to widoczne podczas rozgrywek wieloosobowych czy sieciowej jazdy na czas. Kierownica zawsze będzie dawała przewagę, ale teraz osoby, które nie korzystają z tego sprzętu i grają na padach, mają jakąś szansę dorównać pozostałym.
Zmian doczekał się również system detekcji kolizji. Teraz możemy ustawić sobie poziom uszkodzeń bolidu na symulacyjny, czyli taki, który z realizmem ma sporo wspólnego. Oglądając relacje z prawdziwych wyścigów, widzimy, że nie każde zderzenie ze ścianą kończy się uszkodzeniem skrzydła bolidu. W F1 22 pękały one jak zapałki. W F1 23 tak nie jest. Tutaj niemalże czuć, że te elementy potrafią być elastyczne do pewnych granic. Bardzo mnie to zaskoczyło, szczególnie w Jeddah zdarzyło mi się parę razy przytrzeć o ścianę – i nic się nie stało. Tak właśnie wyobrażam sobie symulację uszkodzeń. I tak właśnie jest w grze.
Kolejną zmianą, którą pokochają gracze, jest niewątpliwie powrót czerwonych flag. Doskonale wiemy, że ich widok nad torem jest w stanie odwrócić losy wyścigu. Raz czy dwa zdarzyło mi się, że uratowały mi skórę i wpadły jakieś punkty. Nie jest to jednak tak precyzyjne, jakby się można było spodziewać. Algorytm potrafi spłatać figla. Czasami z pozoru drobna stłuczka, która wymaga jedynie żółtej flagi, kończy się zawieszeniem wyścigu. Innym razem, gdy np. zderzy się kilka pojazdów i wskazany byłby co najmniej samochód bezpieczeństwa lub czerwona flaga, nie zdarza się nic takiego. Jest to do dopracowania, bo wierzę, że ten element potrafi działać prawidłowo.
Innych zmian w rozgrywce nie zauważyłem. Nadal mamy wpływ na manualne zjazdy do boksu i wymianę opon czy jazdę za SC, ale też możemy sobie włączyć tryb transmisji i nie mieć na to wpływu. Zmiany nie dotknęły również trybów MyTeam oraz naszej kariery, więc nie będę się nad nimi rozwodził. Odsyłam do recenzji ubiegłorocznej edycji gry.
Tryb fabularny przynudza
Po roku przerwy powrócił tryb fabularny. Doskonale bawiłem się przy nim w F1 2021, ale w F1 23 strasznie przynudzał i chciałem go skończyć, byle tylko mieć go już za sobą. W Drodze do sławy 2 – bo tak ten tryb się nazywa, nie przyjdzie nam ścigać się w jednym z licencjonowanych zespołów, jak to miało miejsce przed dwoma laty. Tym razem do zespołów dołącza debiutujący Konnersport Butler F1 Racing Team. To w tej stajni będziemy wcielać się w kierowców: znanego nam już Aidena Jacksona oraz Devona Butlera. Będzie również okazja pościgać się w F2.
Widać, że EA wzorowało się na netflixowym dokumencie Formula 1: Jazda o życie, gdyż sporo przerywników jest realizowanych właśnie w formie rozmowy przed kamerą, zupełnie jak w serialu Netflixa. To akurat mi się podobało, ale było coś, co odbierało mi ochotę do zabawy.
W Drodze do sławy 2 musimy realizować pewne scenariusze, które wpływają na nasze oceny i popychają fabułę do przodu. Widać, że tryb ten skonstruowany jest stricte pod te założone cele. Niestety wykręcenie lepszego niż zakładany wynik nie wpływa na to, co dalej. Przykładowo można wygrać wyścig i wykręcić najlepszy czas okrążenia. Zasilimy w ten sposób konto zespołu o 26 punktów, ale gra i tak uparcie będzie forsować scenariusz, że trzeba zająć minimum 5. miejsce w klasyfikacji konstruktorów, bo inaczej sponsor wycofa fundusze w przyszłym sezonie. O ile takie problemy mogą być widoczne na początku sezonu, to pod koniec, gdy doskonale wiecie, że w każdym z wyścigów punktowaliście, a kilka udało Wam się wygrać, to myślicie, że wirtualne 5. miejsce macie jak w banku. Ale nie, bo gra uważa inaczej. Właśnie te niedociągnięcia są zmorą tego trybu. Wolałbym już, żeby gra nie pozwalała mi zwyciężać, tylko realizować maksymalne do zdobycia cele. Dzięki temu fabuła miałaby sens.
Hub gracza po nowemu
Wraz z nadejściem F1 23 zmienił się hub gracza, który otrzymał nazwę F1 World. To tutaj rozgrywa się cała gama dobrej zabawy - zarówno w trybach dla jednego, jak i dla wielu graczy (w tym w kooperacji). Z tego miejsca ruszamy naszym wirtualnym bolidem na podbój wielu kontynentów, rywalizując ze sztuczną inteligencją lub prawdziwymi graczami. Nie jest to bolid z MyTeam, a bardziej bolid będący odpowiednikiem drużyny w FUT.
Zabawa w tym hubie jest istotna z punktu widzenia naszego bolidu. To właśnie tutaj zdobywamy ulepszenia do pojazdu, łapiemy lepsze kontrakty dla szefów w zespole i poprawiamy osiągi pojazdu. Niewykorzystane usprawnienia możemy przeznaczyć na złom, za który otrzymujemy walutę wirtualną, ale czasami nie jest to opłacalne. Dlaczego? Wyzwania, jakie są przed nami stawiane, obarczono restrykcjami. Czasami jest to konkretny poziom bolidu, a innym razem odpowiednio wysoki poziom renomy gracza (rozgrywka online). Modyfikatorów trochę jest, więc spędzicie tu sporo czasu.
Tutaj również pojawiają się wyzwania – np. zadania do wykonania, w których wcielamy się w jednego z kierowców aktualnie ścigających się w F1. Ich realizacja oznacza profity dla naszego wirtualnego teamu oraz zdobycie kolejnego poziomu doświadczenia.
F1 23 wygląda i brzmi świetnie. Seria wraz z tegoroczną odsłoną zrobiła maluteńki krok w kierunku trudniejszego podejścia do wyścigów, z jakiego przecież słynie Codemasters. Królowa motortsportu może być tylko jedna – bezkonkurencyjnie jest nią F1 23. Ta gra ma wszystko, czego chcemy! Podoba się zarówno doświadczonym graczom, jak i nowicjuszom. Z F1 22 spędziłem kilkadziesiąt godzin (z raportu PlayStation wynikało, że była to gra, w którą najwięcej grałem) i jestem przekonany, że w F1 23 spędzę przynajmniej tyle samo czasu.
Na koniec odpowiem na pytanie – czy warto zagrać w tę grę? Zdecydowanie tak!
PLUSY:
+ oprawa graficzna;
+ ulepszony model jazdy;
+ F1 World;
+ licencjonowane udźwiękowienie;
+ nowe tory wynikające z kalendarza F1;
+ lepsze wykorzystanie funkcji DualSense'a.
MINUSY:
- nudny tryb fabularny;
- szwankujące czerwone flagi;
- zupełnie nietknięte tryby kariery i MyTeam.
Poznaj recenzenta
Michał CzubakKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1945, kończy 79 lat