Feud: sezon 1, odcinek 1 – recenzja
Data premiery w Polsce: 6 kwietnia 2017Ryan Murphy zaserwował widzom małe dzieło sztuki. Pilotowy odcinek Feud rozpoczyna pierwszy sezon w spektakularny sposób.
Ryan Murphy zaserwował widzom małe dzieło sztuki. Pilotowy odcinek Feud rozpoczyna pierwszy sezon w spektakularny sposób.
Nowy serial stacji FX przybiera formę antologii. Oznacza to ni mniej, ni więcej jak fakt, że możemy oglądać sezony w dowolnej kolejności, bo każdy z nich opowiada zupełnie inną historię. Pierwsza odsłona dotyczy konfliktu za kulisami filmu Co się zdarzyło Baby Jane? i skupia się na dwóch wielkoformatowych gwiazdach kina – Joan Crawford i Bette Davis. W rolach głównych Jessica Lange i Susan Sarandon, które zdecydowanie zagarniają show dla siebie.
Tym, co przede wszystkim rzuca się w oczy w Feud, są walory estetyczne serialu. Widać to już na podstawie samej czołówki – świetnie dopracowanej, kolorowej animacji. Po rozpoczęciu odcinka natychmiast przenosimy się w filmowe realia Hollywood wczesnych lat 60. I to dosłownie – otwarcie bram hali zdjęciowej w symboliczny sposób wprowadza nas do filmowego światka, w którym szybko się zadomowimy. Wszystkie ujęcia i detale są przepięknie dopracowane, a kadry emanują słońcem oraz ciepłymi, pastelowymi kolorami. Szyk i elegancja głównych bohaterek świetnie komponują się z klimatem serialu – wkraczamy w realia prawdziwych gwiazd, które obracają się wśród śmietanki towarzyskiej, mają służbę na kiwnięcie palca i mieszkają w willach z basenami, przy których mogą wypoczywać z maseczką na twarzy.
Stereotypowa wizja życia sław w niezwykły sposób przykuwa uwagę widza – osobiście byłam oczarowana każdym pojedynczym kadrem, chłonąc wszystkie jego szczegóły i starając się uwierzyć, że ten idealny świat rzeczywiście może być prawdziwy. Jessica Lange w swojej ciężkiej charakteryzacji i pod toną makijażu przypominającego maskę, wpasowuje się doskonale w swoje modelowe, manekinowe wręcz środowisko, gdzie wyznacznikiem największego prestiżu jest posiadanie całej półki Oscarów (statuetki Nagrody Akademii Filmowej pojawiają się w odcinku kilkukrotnie i choć pozornie całkiem niewinnie spozierają gdzieś z drugiego planu, subtelnie dają nam do zrozumienia, o co tak naprawdę będzie toczyć się cała gra). Dopiero postać Susan Sarandon sprowadza nas nieco bardziej na ziemię, udowadniając, że w Hollywood rzeczywiście da się tak zwyczajnie, po ludzku przypalić pieczeń na obiad.
Choć odcinek pilotowy skupia się w znacznej mierze na postaci Joan Crawford, tak naprawdę to Betty Davis zyskuje większą sympatię widza – być może z powodu wspomnianej już autentyczności, jaką w tej roli prezentuje Sarandon. Jest namacalna, prawdziwa, z charakterem i ciętym językiem. Jessica Lange również radzi sobie świetnie, ale jej rola zostaje jakby odrobinę przyćmiona. Rywalizacja, jaka zawiązuje się między bohaterkami, jest wyraźnie odczuwalna z ekranu – każde spojrzenie i gest, jakim się obdarowują, dogłębnie przenika widza i choć obydwie zachowują klasę, jaka przystoi damom, potrafią dopiec sobie do żywego. Pilot zwiastuje naprawdę dobre widowisko – skoro już teraz otrzymaliśmy dawkę popisowej gry aktorskiej, a konkretny konflikt jeszcze przed nami, aż chce się czekać na to, co będzie dalej.
Na uwagę zasługuje również Jackie Hoffman, wcielająca się w asystentkę Joan. Jej postać, Mamasita, jest lekkim komediowym akcentem w całym sporze. Podobnie Hedda Hopper (Judy Davis) – jako dziennikarka, która żeruje na sensacji, prezentuje się naprawdę przebojowo, wyważając kopniakiem wszystkie drzwi, jakie się przed nią zamykają. Twórcy wyraźnie starali się zaznaczyć jako jedną z ważniejszych również postać Roberta Aldricha (w tej roli Alfred Molina). Pozwolili nam na bliższe zapoznanie się z jego niekoniecznie spektakularną karierą reżysera, zanim Joan Crawford podsunęła mu pomysł na scenariusz. Jednak w pierwszym odcinku bohater wypada raczej blado na tle głównych postaci.
W serialu pojawiły się też dwie bohaterki w charakterze narratora – Catherine Zeta-Jones jako Olivia de Havilland i Kathy Bates w roli Joan Blondell. Wygłosiły kilka swoich kwestii w formie wywiadu czy filmu dokumentalnego, jednak nie do końca jeszcze wiadomo, jaki ma to cel. Przybliżyły nam postaci aktorek i opisały je ze swojego punktu widzenia, ale nie miały żadnego wkładu w bieżącą fabułę. Tylko krótkie, acz treściwe zdanie wygłoszone przez Zetę-Jones może w pewnym sensie odkrywać myśl przewodnią całego serialu, jeżeli w wolnym tłumaczeniu uznamy słowo „feud” za „spór” – „spory nie wynikają z nienawiści. One tak naprawdę biorą się z bólu”. Możemy odebrać to za symboliczną zapowiedź tego, co jeszcze przed nami. A emocje dało się przecież odczuć już teraz, w niespełna godzinnej pilotowej próbce, smutek w oczach Joan Crawford, kiedy jej największa konkurentka nieoczekiwanie zaczęła lśnić w świetle reflektorów, naprawdę chwycił za serce.
Pierwszy odcinek Feud to przedsmak wielkiej polemiki aktorskiej, którą z pewnością będziemy oglądać w pełni usatysfakcjonowani. Doborowa obsada już teraz wysoko podnosi poprzeczkę, zaostrzając apetyt na więcej, a klimatyczna muzyka i wysokiej klasy estetyka wizualna czynią serial wyjątkowym. Jednym zdaniem – Ryan Murphy spisał się na mocną piątkę.
Źródło: zdjęcie główne: FX
Poznaj recenzenta
Michalina ŁawickaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat