fot. Square Enix
Oryginalne Final Fantasy Tactics, które w 1997 roku zadebiutowało na pierwszym PlayStation, to legenda, uznawana dziś za jedną z najważniejszych taktycznych RPG w historii. Stworzona przez Hironobu Sakaguchiego, Yasumiego Matsuno i zespół Square produkcja zyskała status kultowej dzięki połączeniu dojrzałej, wielowątkowej fabuły, rozbudowanego systemu walki oraz imponującej — jak na tamte czasy — oprawy graficznej. Dziesięć lat później doczekaliśmy się zaktualizowanej, ulepszonej wersji na PSP, zatytułowanej Final Fantasy Tactics: The War of the Lions, a niedawno, niemal trzy dekady po premierze oryginału, Square Enix oddało w ręce graczy pełnoprawny remaster z podtytułem The Ivalice Chronicles. To doskonała okazja, by ponownie przenieść się do świata Ivalice lub po raz pierwszy zapoznać się z jedną z najciekawszych opowieści w historii gatunku.
Akcja toczy się w krainie Ivalice, inspirowanej średniowieczną Europą, ale wzbogaconą między innymi o magię. Polityczne spiski i walka o władzę przeplatają się tu z osobistymi dramatami bohaterów, a całość momentami przypomina Grę o tron. W centrum historii znajduje się Ramza Beoulve — młody szlachcic, który wikła się w brutalny konflikt. Fabuła nawet po latach robi ogromne wrażenie, a liczne zwroty akcji potrafią zaskoczyć nowych graczy. Mnogość postaci, frakcji i fabularnych zawirowań może momentami przytłaczać, ale twórcy przewidzieli to i przygotowali narzędzie ułatwiające odnalezienie się w gąszczu danych. Wirtualna encyklopedia to praktyczne podsumowanie kluczowych wątków czy informacji na temat aktualnego stanu świata, przypominające podobne rozwiązanie zastosowane w Final Fantasy XVI.
System walki pozostał wierny oryginałowi i po 28 latach nadal imponuje głębią. To prawdziwa esencja taktycznego RPG: starcia rozgrywane są na planszach podzielonych na pola, a kluczowe znaczenie ma pozycja, zasięg i wysokość terenu. Sukces wymaga rozważnego doboru klas postaci, planowania ruchów z wyprzedzeniem oraz umiejętnego wykorzystywania mocnych i słabych stron zarówno sojuszników, jak i przeciwników. Już na domyślnym poziomie trudności potyczki potrafią dać w kość — ale właśnie ta wymagająca natura stanowi urok gry. Dla tych, którzy chcą skupić się przede wszystkim na fabule, przygotowano jednak niższy poziom trudności.
Jak przystało na remaster, nie zabrakło zmian w oprawie audiowizualnej. Final Fantasy Tactics: The Ivalice Chronicles oferuje w pełni udźwiękowione dialogi, a w obsadzie znalazły się znane nazwiska, takie jak Ben Starr, Gregg Lowe czy Eleanor Bennett. Ścieżka dźwiękowa natomiast wzbogaciła się o nowe, niepublikowane wcześniej utwory.
Jeśli chodzi o grafikę, można mieć pewne zastrzeżenia. Obraz jest wyraźnie ostrzejszy niż w wersji z PS1, ale też „zmiękczony” — pozbawiony charakterystycznych pikseli znanych z War of the Lions. Całość zachowuje ten sam, rozpoznawalny styl, co z pewnością ucieszy fanów oryginału, ale może rozczarować tych, którzy liczyli na większe, bardziej odważne zmiany. Oczywiście nie zabrakło pomniejszych usprawnień — poprawiono oświetlenie, cienie i efekty zaklęć — jednak nadal czuć w tym ducha lat 90.
Twórcy zadbali również o szereg ulepszeń technicznych. Wprowadzono automatyczne zapisy, możliwość przyspieszania walk oraz odświeżony interfejs i sterowanie. Ciekawym dodatkiem jest opcja uruchomienia oryginalnej wersji gry z 1997 roku, bez współczesnych usprawnień, nowej grafiki czy wsparcia dla trofeów. To piękny ukłon w stronę fanów klasyka — i rozwiązanie, które z przyjemnością widziałbym częściej w remasterach.
Czy The Ivalice Chronicles to wersja ostateczna i definitywna? Niekoniecznie. Remaster nie zawiera zawartości znanej z The War of the Lions. Square Enix tłumaczy tę decyzję chęcią powrotu do oryginalnej wizji z PlayStation — i potrafię to zrozumieć, choć trudno nie odczuwać lekkiego rozczarowania. Dla wielu graczy to właśnie wydanie z PSP było dotąd uznawane za wersję „kompletną”.
Mimo tych braków Final Fantasy Tactics: The Ivalice Chronicles to świetny remaster — łączący szacunek wobec oryginału z subtelnymi ulepszeniami, które nie wywracają pierwowzoru na głowę i niczego nie psują. Nowi gracze mogą potraktować go jako szansę na poznanie jednej z najbardziej wpływowych gier taktycznych w historii branży, a weterani — jako nostalgiczną podróż w przeszłość, w nieco uwspółcześnionej, ale wciąż wiernej oryginałowi formie.
Poznaj recenzenta
Paweł Krzystyniak