

O tym, że istnieje scenariusz trzeciego sezonu Gliny i że różni twórcy walczą o jego realizację, mówiło się od lat. Jednak TVP niechętnie podchodziło do tego projektu ze względu na kilka nazwisk, które były w niego zaangażowane. I nie miało znaczenia, że widzowie wręcz domagali się kolejnej odsłony, zwłaszcza po suspensie z finału. Lata mijały, aż w końcu pojawił się serwis streamingowy SkyShowtime, który wszedł z TVP w kooperację i wskrzesił serial. Na razie na jeden sezon, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by powstał kolejny.
Serial opowiadał o doświadczonym policjancie Andrzeju Gajewskim (Jerzy Radziwiłowicz), który dostał pod opiekę młodego funkcjonariusza Artura Banasia (Maciej Stuhr). Miał go wprowadzić w tajniki pracy w „zabójcach”, czyli w warszawskim wydziale zabójstw. Była to świetnie napisana i doskonale zagrana produkcja, ukazującą przemiany w Polsce, w szczególności w stolicy, gdzie dochodziło do zmiany wachty. Przestępcy, którzy zbudowali swoje imperia za komuny, byli powoli wypychani i zastępowani nową, młodszą gwardią, która wychowała się już w wolnej Polsce. Kierowali się innymi, bardziej brutalnymi zasadami. Policjanci ścigali zwyrodnialców bez żadnych zahamowań.
Gdy ostatni raz widzieliśmy Gajewskiego, wracał on pieszo do domu. Na jednej z kładek wkurzony przestępca władował mu trzy kulki. Widzowie zastanawiali się, czy policjant przeżył, czy też zginął na miejscu. Twórcy Nowego rozdziału poniekąd nawiązują do tego zakończenia. Serial zaczyna się bowiem od tego, jak Gajewski jest wieziony na SOR, bo ktoś próbował go zastrzelić. W pierwszej chwili wydaje nam się, że to bezpośrednia kontynuacja drugiego sezonu, ale szybko orientujemy się, że nie. W serialu także minęło 17 lat, a nasz bohater najwidoczniej przeżył poprzedni zamach. Sytuacja po prostu się powtórzyła. To bardzo fajny zabieg Macieja Maciejewskiego – scenarzysta podobno tylko przerobił tekst, który miał już gotowy lata temu. Zaktualizował go do obecnych czasów. Wszak to nie jest już ta sama Polska, o której kiedyś opowiadał. Kraj zmienił się nie do poznania. Miasto stało się bardziej różnorodne, a społeczeństwo wyszło z biedy. Już nie jest tak ślepo zapatrzone w Zachód, łapczywie ciesząc się wolnością. Powoli zaczynamy przyzwyczajać się do nowych realiów. Adaptujemy się do nich.
Zmienili się też nasi bohaterowie. Teraz Artur Banaś jest tym doświadczonym „psem”, który ściga przestępców w towarzystwie swojego partnera Jóźwiaka (Jacek Braciak). Popełnia przy tym te same błędy, które popełniał jego mentor, czyli wydaje mu się, że jest nieomylny i niezniszczalny. Na mieście ma nawet ksywkę „łowca skór”. Do jego jednostki dołącza nowa, młoda policjantka – Tamara Rudnik (Nela Maciejewska). Życie rodzinne naszego bohatera jest w rozsypce. Kontakty z żoną Julią (Anna Cieślak) są, mówiąc delikatnie, chłodne. Jedynie związek z córką wydaje się bardzo stabilny.
Glina. Nowy rozdział to świeże spojrzenie na dobrze nam znanych bohaterów i świat. Nie stara się na siłę kopiować dwóch poprzednich sezonów, choć się od nich nie odcina. Widać to po ciemnej palecie barw, w jakich serial został zrealizowany. Dostrzegalne są jednak bardzo duże zmiany w narracji i sposobie przedstawiania postaci. Zacznijmy od tego, że nie jest to już świat zdominowany przez silnych mężczyzn. Coraz częściej pojawiają się w nim kobiety, które potrafią im dotrzymać kroku, co w produkcjach Pasikowskiego nie jest takie oczywiste. Najlepszym tego przykładem jest Rudnik, która bez żadnych kompleksów dołącza do zespołu i już od pierwszej sceny pokazuje swoją wartość. Udowadnia kolegom, że zasługuje na miejsce w tej jednostce.
Jak już mówiłem, twórcy dostrzegają upływ czasu. Warszawa, która jest ważną bohaterką tej opowieści, też przeszła dużą transformację. Stała się miastem nowocześniejszym. To stolica na światowym poziomie, a nie obskurne miejsce spowite deszczem, dymem papierosów i oparami wódki. Policjanci już nie biorą tak chętnie „w łapę”, by odwracać wzrok od nielegalnych interesów niektórych przestępców. Oczywiście problemy ludzkie, przestępczość i brutalność niektórych osobników pozostały bez zmian – ale są bardziej przez nich ukrywane. Serial nie stracił swojego charakteru, ale trochę go przebudował. Może w pewnych aspektach nawet złagodniał, jednak wciąż można w nim dostrzec ten klimat.
Jedyne, co mnie boli, to niektóre dialogi, które po prostu źle brzmią. Co jakiś czas trafia się jakaś postać drugo- czy nawet trzecioplanowa, recytująca swoje kwestie bez większego zaangażowania. W pierwszym odcinku jest to na przykład wróżka, którą odwiedza Jóźwiak. Krótka scena, ale strasznie wybijająca widza z rytmu. I takich krótkich epizodów jest niestety w ciągu całego serialu więcej.
Powrót kultowego Gliny odbieram bardzo pozytywnie. Serial nie został zrobiony na siłę. Nie sposób uznać go za żerowanie na nostalgii fanów. Dostajemy dobrze napisaną historię kryminalną z solidnym powrotem starych postaci. Wszystko jest przemyślane. Do tego dochodzą dobre, mroczne zdjęcia autorstwa Magdaleny Górki i klimatyczna muzyka Michała Lorenca. Glina. Nowy rozdział dużo bardziej mi podpasował niż ostatni film Pasikowskiego – Zamach na papieża. Za takimi produkcjami twórcy Psów tęskniłem i na taką opowieść czekałem.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiRedaktor naczelny naEKRANIE.pl. Dziennikarz filmowy. Publikował między innymi w: Wprost, Rzeczpospolita, Przekrój, Machina, Maxim, PSX Extreme. Fan twórczości Terry’ego Pratchetta. W wolnym czasie, którego za dużo nie mam, gram na PS4, czytam komiksy ze stajni Marvela i DC, a jak nadarzy się okazja to gram w piłkę. Można go znaleźć na:

