Heroes: Odrodzenie: sezon 1, odcinek 9 – recenzja
To by było chyba na tyle. Po dwóch fajnych odcinkach serial Heroes: Odrodzenie wraca do przeciętności, którą raczył przez większość sezonu.
To by było chyba na tyle. Po dwóch fajnych odcinkach serial Heroes: Odrodzenie wraca do przeciętności, którą raczył przez większość sezonu.

Najnowszy odcinek serialu Heroes Reborn świetnie pokazuje, dlaczego poprzednie dwa były naprawdę dobre, a wszystkie inne są co najwyżej przeciętne. Ponowne skupienie się na nowych bohaterach "owocuje" nudą, bo te postacie są po prostu nieciekawe, nie mają w sobie czegoś interesującego i w większości przypadków są nijakie. Żaden z nowych bohaterów nie wywołuje u mnie niczego poza obojętnością, a jeśli w 9. odcinku tak reaguję, to zdecydowanie jest coś nie tak.
Cały wątek Collinsa (Zachary Levi) pokazuje, że serial jest przepełniony nieudanymi pomysłami i nieciekawymi motywami. Sam bohater jest prawdopodobnie najsłabszy w całym Odrodzeniu, a jego ciągła depresja, problemy z żoną i motyw zabijania dla niej są po prostu słabe. Nie ma w tym nic interesującego; postać Collinsa jest nudna i aż smutno się patrzy na utalentowanego Leviego w tej roli, a jego serialowa żona jest tak okropnie sztuczna, że trudno się to ogląda. Akcja w lodziarni przez to też nie ma w sobie emocji. Jest wręcz z nich wyprana, bo tutaj wyraźnie twórcy mieli w nosie całą dramaturgię związaną z zabiciem pana z pieniążkami czy zagrożeniem życia dziewczyny Tommy'ego. To wszystko zostało wprowadzone z dwóch powodów. Po pierwsze - Tommy musiał odkryć moc zatrzymywania czasu. No i to jest fajna scena, bo zawsze ładnie to wyglądało w tym serialu, gdy Hiro się bawił pauzą na pilocie. Choć w tym wszystkim pojawia się też niekonsekwencja - oto Tommy po raz pierwszy zatrzymuje czas, więc domniemam, że nie ma do końca pojęcia, jak to zrobił, i co robi? Zamiast działać, najpierw podziwia "fajność" efektów specjalnych, nie wiedząc tak naprawdę, czy zaraz przypadkiem nie wciśnie play. Nie tak to powinno wyglądać. Po drugie - cały motyw powstał po to, by rozwinąć wątek dysfunkcyjnego małżeństwa Collinsa. Problem w tym, że nic on nie wnosi i lepiej dla serialu by było, gdyby go... nie było.
Wątek porwania Tommy'ego sprzed nosa Noah jest kolejnym popisem braku umiejętności twórców serialu. Wszystko opierają na banale, sztampie i schematach, nie próbując proponować czegoś choć odrobinę oryginalnego czy ciekawego. Ostateczne miłe powitanie Tommy'ego przez Erikę nie jest zaskoczeniem, bo wiemy doskonale, że potrzebny jej jest władca czasu i przestrzeni, a gdy Hiro jest nieobecny, tylko on jej pozostaje. Kłopot w tym, że to wszystko jest oczywiste i opowiadane w tak przeciętnej formie, że trudno emocjonować się wydarzeniami. W tym momencie widz powinien lękać się o los Tommy'ego, ale tak nie jest. Nic nie czuję poza obojętnością.
Niby historia w zakładzie dla evosów jest poprawna, wszystko działa odpowiednio, są momenty interesujące, ale jednak coś nie gra. Przede wszystkim bohater próbujący uratować swoich bliskich w tak prosty sposób jest nieporozumieniem. Postać ta jest jedną z najbardziej nieciekawych w tym serialu, ale chodzi mi też o banalność infiltracji tej placówki. Nikt nie zauważył, że gość, którego nikt nie zna, swobodnie sobie chodzi? Nikt nie zauważył braku znanego wszystkim pracownika? To trochę naciągane. Zabawnie wygląda też scena, w której twórcy próbują ukryć tożsamość dyrektora, co jest wręcz absurdem. Gdyby Parkman wcześniej w tym serialu się nie pojawiał, mogliby się bawić, ale w końcu widzieliśmy go w poprzednim odcinku. Szkoda tylko, że twórcy nawet nie próbują wyjaśnić, dlaczego Parkman przeszedł na ciemną stronę. Jest zły i już. Po co wyjaśniać przemianę bohatera?
Rozczarowujący odcinek Heroes Reborn, który po prostu wyraźnie obniża lot po dwóch naprawdę dobrych. Szkoda, że znów wszystko trąci przeciętnością, a nowi bohaterowie nie są w ogóle w stanie pociągnąć tej historii.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/



naEKRANIE Poleca
ReklamaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1960, kończy 65 lat
ur. 1984, kończy 41 lat
ur. 1971, kończy 54 lat
ur. 1989, kończy 36 lat
ur. 1972, kończy 53 lat

