Homeland: sezon 7, odcinek 10 – recenzja
W najnowszym odcinku Homeland zrzuca maskę thrillera szpiegowskiego, serwując widzom kawał przejmującego dramatu. Wątki obyczajowe mieszają się z politycznymi, a relacje między bohaterami aż kipią od emocji.
W najnowszym odcinku Homeland zrzuca maskę thrillera szpiegowskiego, serwując widzom kawał przejmującego dramatu. Wątki obyczajowe mieszają się z politycznymi, a relacje między bohaterami aż kipią od emocji.
Homeland ma wprawę w takich motywach. Serial na moment rezygnuje z pędzącej na złamanie karku akcji i intryg pełnych fabularnych fajerwerków. Wydarzenia zwalniają do granic możliwości, lecz nie tracą na intensywności. Atmosfera się pogłębia, choć tym razem nikt nie wyskakuje zza winkla i nie straszy nas wojennym armagedonem. Najważniejsze rzeczy dzieją się w sferze uczuć, emocji i wewnętrznych przeżyć. Mimo że akcja posuwa się do przodu tempem żółwia wyścigowego, postacie rozwijają się perfekcyjnie. Po dość chaotycznym poprzednim epizodzie, tym razem całość sprawia wrażenie bardzo ułożonej i logicznej opowieści.
Piękny dramat fundują nam dwie główne bohaterki siódmego sezonu. Jedna z nich traci córkę, druga jest na dobrej drodze do utraty prezydentury. Mathison i Keane stają się ofiarami własnych wyborów, które z kolei są pokłosiem emocji nimi miotających. Jedna z nich, nie mogąc poradzić sobie z rozchwianiem psychicznym, doprowadza do ruiny swoją rodzinę. Druga, poddając się hegemonii strachu i nieufności, podejmuje decyzję mogącą zniszczyć jej karierę polityczną. Bieżący epizod doskonale pokazuje te mechanizmy. Twórcy po raz kolejny wgłębiają się w tematykę destrukcyjnej siły polityki i ideowej służby państwu. Na przykładzie dwóch głównych bohaterek obserwujemy, jak tradycyjna moralność ustępuje miejsca obsesjom i potrzebie kontroli wszystkich wokół. Patrząc na Homeland przez ten pryzmat, można odnieść wrażenie, że serial ma bardzo antypaństwowy charakter.
Sceny z udziałem Carrie i jej córki niosą olbrzymi ładunek emocjonalny. Matka, zrzekająca się opieki nad własną córką to mocna rzecz, zwłaszcza gdy obie są protagonistkami opowieści snutej już od kilku sezonów. Trudno się nie wzruszyć, obserwując moment pożegnania między nimi czy słuchając mądrych słów Maggie w sądzie. Twórcy zdecydowanie chcieli tutaj zamknąć wątki osobiste Carrie, aby bohaterka mogła w dwóch ostatnich epizodach poświęcić się całkowicie akcji w Rosji. Przysłużyły się ku temu również otwierające odcinek elektrowstrząsy, które zniwelowały psychotyczne zachowania bohaterki, tworząc z niej na nowo szpiega idealnego. Można przymknąć oko na tak szybkie rozwiązanie wątku problemów psychicznych. Carrie zapłaciła największą cenę za swoje działania, dlatego nie było już sensu dalej ją dręczyć.
Wreszcie fabularnego znaczenia nabiera pani prezydent. Nie jest tylko motywem przewodnim, uczestniczącym biernie w toczących się wydarzeniach. Elisabeth Keane w końcu podejmuje decyzję wpływające na dalszy rozwój wypadków. Po raz kolejny jesteśmy świadkami mrocznej strony jej osobowości, a raczej funkcji, którą pełni. W bieżącym odcinku dostajemy smakowity kąsek w postaci gry politycznej między panią prezydent a przeciwnymi jej senatorami. Dużą rolę w konflikcie odgrywa wiceprezydent, portretowany z powodzeniem przez Beau Bridges. Wszystkie machinacje, których dopuszczają się politycy, mają za zadanie pokazać coraz większą paranoję, w jaką popada pani prezydent. Motyw ten doskonale koresponduje z historią Carrie, która prowadzona przez swoje obsesje dotarła na granicę szaleństwa.
Trochę szkoda że w siódmym sezonie Saul Berenson odgrywa rolę jedynie operacyjną. Nie jest on zaangażowany emocjonalnie w toczące się wydarzenia. Spina wszystkie wątki i prowadzi opowieść od punktu A do punktu B. Pełni rolę organizacyjną i administracyjną, ale trudno dostrzec jakiekolwiek emocje w jego działaniach. Na początku sezonu, gdy był odpowiedzialny za negocjacje z Bretem O’Keefe, można było zauważyć u Saula coś więcej niż tylko beznamiętną zadaniowość. Być może w finałowych odcinkach podejście do postaci Berensona nieco się zmieni. W poprzednich epizodach śledziliśmy przecież bardzo dokładnie jego życie wewnętrzne.
Najnowszy epizod Homeland to piękny, emocjonalny dramat polityczno-obyczajowy. Dzięki lekkiemu przeskokowi w czasie chaotyczne wydarzenia z poprzedniej odsłony są już uporządkowane i podsumowane. Dante Allen nie żyje, Carrie zostaje wyleczona z problemów psychicznych, Frannie schodzi na dalszy plan. Czas na finałową rozgrywkę z Yevgeny’em Gromovem i Simone Martin, a Carrie, Saul i pani prezydent wydają się być w krwiożerczych nastrojach.
Źródło: zdjęcie główne: Showtime
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat