Homeland: sezon 7, odcinek 11 – recenzja
Podczas gdy Amerykanie przędą sieci zmyślnych intryg, politycznych spisków i socjotechnicznych manewrów, rosyjscy decydenci rozwiązują swoje problemy poprzez zebranie bandy kolesi w czarnych kominiarkach, którzy siłą pięści uzyskują każdy cel. Właśnie tym podobne atrakcje oferuje nam przedostatni odcinek siódmego sezonu Homeland.
Podczas gdy Amerykanie przędą sieci zmyślnych intryg, politycznych spisków i socjotechnicznych manewrów, rosyjscy decydenci rozwiązują swoje problemy poprzez zebranie bandy kolesi w czarnych kominiarkach, którzy siłą pięści uzyskują każdy cel. Właśnie tym podobne atrakcje oferuje nam przedostatni odcinek siódmego sezonu Homeland.
Homeland na ostatniej prostej nawiązuje do klasyki thrillerów szpiegowskich, serwując nam fabułę opartą na rywalizacji Stanów Zjednoczonych z Rosją. Dyplomatyczne działania prowadzone przez Saula Berensona są tylko zasłoną dymną dla misji oddziału specjalnego, mającego za zadania schwytanie Simone Martin. Jak łatwo się domyśleć, realizacja zadania idzie jak po grudzie, lecz finalnie zespół pod dowództwem Carrie Mathison odnosi sukces. W międzyczasie widz ma niezłą radochę, śledząc działania w terenie amerykańskich komandosów, obserwując pokłosie nerwowych decyzji rosyjskich oficjeli i towarzysząc Carrie Mathison podczas ryzykownych manewrów na wysokości. Na kilka minut powraca również pewien stary znajomy. Jednym słowem, Homeland serwuje nam skondensowaną dawkę wszystkiego najlepszego, co ma do zaoferowania.
Zamknięcie wątków osobistych w poprzednim odcinku dobrze zrobiło formule serialu. Mimo że były ciekawe i istotne, ich obecność na tym etapie opowieści niepotrzebnie spowalniałyby akcję. Teraz Carrie jest jak nowo narodzona. Skupiona, uważna i nakierowana na cel. Po psychotycznych stanach nie ma już śladu. W omawianym odcinku pokazana jest jako niezwykle mocny zawodnik, ktoś, z kim rosyjscy decydenci muszą się liczyć.
Jej znaczenie podkreślane jest na każdym kroku, ponieważ naprzeciwko staje wyjątkowo przebiegły adwersarz. Wreszcie mamy okazję zobaczyć Yevgeny'ego Gromova jako człowieka z krwi i kości, a nie tylko niezniszczalnego terminatora. Jego monolog podczas spotkania dyplomatycznego to świetnie zagrana scena, podczas której twórcom w prosty sposób udaje się wyszczególnić najistotniejsze antagonizmy pomiędzy dwoma potężnymi mocarstwami. Gromov to radykał, ale też wytrawny polityk, z którym liczą się najważniejsze osoby w Rosji. Jest on idealnym przeciwnikiem dla Carrie Mathison, bo utożsamia wszystko co dyskusyjne w Rosji. Mimo pewnych uproszczeń i skrótów dostajemy więc pojedynek postaci reprezentujących odmienne wartości, ale dążących do ich realizacji w podobnym stylu. Po raz kolejny kłania się klasyka szpiegowskiego thrillera.
Omawiany epizod ma dwie widowiskowe i rozbudowane sceny akcji. Pierwsza przedstawia próbę odbicia Simone z hacjendy Gromova, druga toczy się w trakcie ataku zakapiorów Yakushina na jeden z rosyjskich budynków rządowych. Oba segmenty są nieźle zrealizowane, ale większe oddziaływanie ma oczywiście ta druga akcja. Tak to się robi w Rosji – te słowa doskonale podsumują wątek pokazujący metody, jakimi posługują się tamtejsi decydenci w trakcie rozgrywek wewnętrznych. W Homeland we wszystko oczywiście wmieszali się Amerykanie, wynikiem czego dostajemy kilka finezyjnych momentów, jak na przykład ten, podczas ryzykownej wspinaczki Carrie po parapetach państwowego budynku. Tym podobne motywy, mimo że przerysowane i mało wiarygodne, całkiem miło ubarwiają serial, pokazując, że to wciąż świetny format akcji, potrafiący w odpowiednich momentach wcisnąć widza w fotel.
Podsumowując odcinek, warto wspomnieć o istotniej zmianie w Białym Domu. Elisabeth Keane chwilowo schodzi na dalszy plan, a jej miejsce zajmuje wiceprezydent (wciąż brawurowo portretowany przez Beau Bridges). Nowy przywódca z marszu musi poradzić sobie ze zbliżającym się kryzysem. Na dodatek senator Paley wydaje się być sterowany przez rosyjskie służby (czyżby szefowa jego sztabu była szpiegiem?). Prawdziwą wisienką na torcie jest spotkanie z dawno niewidzianym Dar Adalem. Trwa ono tylko chwilę i nic istotnego z niego nie wynika, ale nie wprowadza się do fabuły tak potężnej postaci tylko po to, aby zaraz się jej pozbyć. Dar Adal zdecydowanie powróci.
Homeland na ostatniej prostej nie bawi się już w sentymenty. Liczy się już tylko akcja, która z minuty na minutę staje się coraz bardziej intensywna. Czy bohaterom uda się przetransportować Simone do USA i tym samym uratować prezydenturę Keane, którą jeszcze nie tak dawno chcieli obalić? Odpowiedź już w finale za tydzień!
Źródło: zdjęcie główne: Showtime
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat